Podsumowując rok 2013 narzekałem trochę, że nie udało mi się poznać żadnej gry, która miała by szansę stać się kanoniczną w moim domu. Nie minęło wiele czasu i bach! – London zawitał pod strzechę, biorąc szturmem nasz stół i przezwyciężając wrodzony karciankowstręt. Od kilku tygodni żaden weekend nie może się obyć bez partyjki w tę grę. Albo najlepiej dwóch partyjek.
Życie po Brassie
Ostatnio z ciekawości zajrzałem na brass.orderofthehammer.com, by w historii swoich partii sprawdzić, kiedy pierwszy raz zagrałem w Brassa. Kwiecień 2011, ponad dwa lata temu. Od tego czasu poznałem pewnie więcej niż 20 nowych gier. Oczywiście nikomu na planszoholiku nie zaimponuję taką liczbą tytułów, jednak dla mnie tych dwudziestu gier mogłoby w zasadzie nie być. Żadna nie wytrzymuje porównania z Brassem.
Trzydniówka
Czwartek, piątek i sobota. Te ostatnie trzy dni okazały się być dla mnie bardzo obfite w granie. Jak się okazuje, jak się wpadnie w cug to ciężko z niego wyjść… Podsumowując już na wstępie wyglądało to tak, że każdego z tych dni schemat był podobny- przystawka, danie główne, deser, czyli apetycznie i kompletnie.
Zajęcia praktyczno- teczniczne z Brassem
Po ostatniej, przedkilkudniowej, dwuosobowej partii Brassa z osadnikiem poczułem silną potrzebę nabycia dodatku do tej gry. Wszystko ładnie, tylko problem jest taki, że dodatek do Brassa nie istnieje bo i po co. Gra jest kompletna i niczego jej nie brakuje. Ja jednak myślałem o dodatku w postaci mapy dla dwóch osób.
Co się wydarzyło?
Właśnie zajechaliśmy do domu, cali i zdrowi aczkolwiek zmęczeni podróżą. Wyjazd pod względem odpoczynku całkiem udany, pod względem grania bilans jest też w porządku. To co założyłem to było wypełnione. W sumie raz Brass, 3 razy Le Havre (+ jeden raz wariant jednoosobowy) i 4 razy ZM. Przedwczoraj jednak skończyliśmy z Le Havre. Brassa rozłożyłem po obiedzie i czekałem aż …
Odpoczywać i grać!
Coś mi niezbyt szło na wyjeździe. Najpierw dostałem od żony w poniedziałek w Brassa i we wtorek dwa razy w Zostań Menadżerem. Za drugim razem w ZM byłem o włos bo zabrakło mi 4 dołków, ale jednak nie udało się. Nie zmienia to faktu, że gram, gram, gram. Wtorkowa solowa, pełna partyjka Le Havre’a przyniosła 217 punktów i uznałem, że …
Gramy
Udało się kawałek neta złapać! Odpoczywam, ale miałem nadzieję, że nie będę nękany z pracy zupełnie, ale jednak nie obyło się bez telefonów. Tak czy inaczej wczoraj odpaliliśmy Brassa. Wytłumaczenie zasad w sumie było ciężkie, ale dość długie. Po pięciu minutach gry usłyszałem od żony – „podoba mi się, bardzo dobra gra”. Chwilę graliśmy i pod koniec epoki