Wysłał córkę na wojnę

mars Recenzje, Rozgrywki 1 Komentarz

No Gravatar

– Po co Ci ta gra? Przecież nie będziesz miał z kim w domu grać!

– Jak to po co? Przecież zawsze chciałem mieć Memoir 44.

– I co z tego, że chciałeś? Wiele rzeczy chciałbyś, a nie masz.

– No tak zacznij z klucza filozofa, to życie od razu przestanie mieć sens.

– Mam to gdzieś, a Ty nie myślisz racjonalnie.

– A ja mam Cię w dupie i tak już ją zamówiłem, więc po co ta dyskusja.

Gra planszowa Memoir 44
mmm plaża

Jeden dziwniejszy od drugiego. Dobrze, że chociaż ja zachowuję resztki rozsądku, choć nadal nie do końca wiem jak ta gra do mnie trafiła.

Któregoś dnia po prostu znalazłem ją na szafie. Wyglądało to jakbym chciał ją ukryć przed żoną i ją tam wcisnąłem zamiast na półkę. Może jednak dałem ją tam ponieważ nigdzie już nie było miejsca na półkach? Najważniejsze było jednak to, że popatrzyłem na pudełko i poczułem radość, że mam w końcu tytuł, który od dawna mi się snuł po głowie pomimo tego, że to kości determinują tam wynik rozgrywki, a ja tego nienawidzę.

Pewnego jeszcze zimowego dnia, nie tak dawno temu, postanowiłem otworzyć pudełko – dać żołnierzykom nabrać powietrza w płuca, rozruszać zastałe gąsienice czołgów, pozwolić artylerii spojrzeć w niebo.

wszystkie jednostki
Piechota, czołgi i artyleria Osi i Aliantów

Wszystko wyglądało jak należy i właśnie tak wyobrażałem sobie tę grę. Dużo plastiku, który umila zabawę…tfu….granie.

Gra planszowa Memoir 44
Zawsze lubiłem najbardziej kolor niebieski
Gra planszowa Memoir 44
Choć zielony też jest niezły

Brakowało mi tylko jednego – gracza, który ze mną zagra. Zapomniałem. Nie znałem też zasad i biorąc do ręki 36 stronicową instrukcję wymiękłem.

Gra planszowa Memoir 44
Mimo wielkiej księgi, zasad nie ma tak dużo, jednak przeczytać trzeba.

Dużo czytania, ale brnąłem w to dalej. Na szczęście okazało się, że połowa to scenariusze bitew do rozegrania. Uff. Przebrnąłem przez zasady. Byłem gotowy do grania. Wiedziałem, że może to nastąpić nieprędko, ale w głębi duszy mój optymizm nie umarł. Wpadłem na szalony plan – zapytam czy Sofia nie zechce raz zagrać. Raczej prawdopodobieństwo, że namówi się 12-latkę do zagrania ze starym w grę wojenną z figurkami żołnierzyków uznałem za bardzo niskie. Zgarniam opieprz w stylu „Tata! Prawie 13”. Z drugiej strony chętnie grała w Cry Havoc czy Blood Rage, ale tam klimat fantasy, który bardziej dzieciakom może podchodzić niż Druga Wojna Światowa. Raz kozie śmierć.

– Zagramy w Memoir 44?

– A co to jest?

– No taka dwuosobowa gra wojenna z figurkami.

– No dobra, możemy spróbować.

– Po angielsku. Poćwiczysz sobie.

– O nie.

Zanim zacząłem tłumaczyć zasady zauważyłem jeszcze coś dziwnego. Piechota Wojsk Osi to jakieś małe pokurcze niezdrowo się garbiące, a nawet trochę wyglądają jakby mieli robić kupę. Alianci natomiast dumnie stoją z bronią wycelowaną we wroga.

Gra planszowa Memoir 44
Nie ciśnie kloca ten garbaty?

Rozegraliśmy pierwszy scenariusz z Mostem Pegaza. Nie udało mi się zaskoczyć Niemców. Dostałem szybkiego łupnia. No ale przecież przydałby się rewanż, bo na pewno Alianci mieli trudniej. Zamiana stron. Pilnuję niemiaszkami mostu. Tym razem to Alianci wygrywają. Dostałem łomot dwa razy niezależnie od strony, którą grałem. Pech – myślę sobie. Przecież to kości, a nigdy mi nie szło dobrze granie z kośćmi. Będzie okazja sprawdzę to w kolejnej rozgrywce – SAINTE-MÈRE-ÉGLISE. Pojawia się czołg. Zobaczymy jak mi teraz pójdzie. Zaczynam Aliantami jednak szybko kończę swój atak i znów uznaję, że Niemcy są za mocni. Zamieniamy się stronami, żebym mógł w końcu udowodnić swoją wyższość, jednak nie było mi to dane. W 20 minut moi Niemcy padli. Czołg wystrzelił 2 razy i spudłował.

Nienawidzę kości. Już to kiedyś pisałem i to pewnie nie raz. Oczywiście nie tłumaczy to jak mogłem przegrać aż 4 razy z rzędu w różnych konfiguracjach. A może tłumaczy? Kolejne zmagania będą na plaży Sword. Pojawią się haubice i będzie zadyma.

Gra planszowa Memoir 44
Znowu plaża, prawie jak na wczasach

Już chciałem kończyć ten wpis pisząc, że nadejdzie ten dzień, kiedy tato nauczy córkę jak się wygrywa bitwy i że wojna nie jest dla małych dziewczynek (TATO! JAKICH MAŁYCH?). Okazało się, że ten dzień – zwykły D-Day – nastał właśnie dzisiaj. Dostałem dużą grupę Aliantów w środkowej sekcji łącznie z oddziałem komandosów.

Gra planszowa Memoir 44

Artyleria Niemców zrobiła spore spustoszenie, ale parłem do przodu. Chciałem pójść na środkowe miasto, co nie tylko dałoby medal za rozbicie jednostki piechoty, ale także dodatkowy za zdobycie miasta (w tym scenariuszu wygrana przy 5). Zaplanowane i wykonane. Pomogli mi w tym komandosi, którzy polegli, ale po nich wjazd zrobił kolejny odział korzystając z karty rozkazu Behind Enemy Lines, dającej jednej jednostce ruch aż o 3 pola do przodu, następnie atak z 1 dodatkową kością i kolejny ruch również o 3 pola.

Gra planszowa Memoir 44

To dało mi 4 medal. W następnej rundzie jak to w kościach „tym razem miałem fuksa” i czołgiem oraz piechotą w dwóch posunięciach udało mi się rozwalić całą jednostkę.

Wygrana

Pomimo pierwszej wygranej bilans bitew na razie 4:1 dla walecznej Sofii. Będzie rewanż, a później kolejne scenariusze.

Czy po 5 rozgrywkach dalej psioczę na kości? Oczywiście. Nie przepadam za losowością. Jednak tutaj zauważyłem, że to takie pozytywne narzekanie, bo gra dostarcza dużo emocji. Wydaje mi się, że nawet więcej niż jakbyśmy sami o wszystkim decydowali. Jest jakiś wpływ na to co robimy, a jednak los może namieszać solidnie i popsuć nasze szyki. Akurat tutaj ten brak przewidywalności jest emocjonujący. Wyrzucenie tych dwóch niebieskich ludzików i granatu okraszone było moim wrzaskiem radości „JEEEEEEESSSSSSTTTTTT”, a jednocześnie krzykiem rozpaczy Sofii „NIEEEEEEEEEEE”. Piękne. Super zabawa. Szybkość rozgrywki (około 30-40 min na jedną partyjkę) i proste zasady to duży plus. Gra daje całkiem fajny klimat przez odtwarzanie konkretnych wydarzeń z pola bitwy. Pomimo dużej losowości i tych zakichanych kości – lubię to. Konieczność dokonywania wyborów z kilku kart dowodzenia też ma swój urok – można poczuć się jak strateg w tamtych czasach, choć brak wpływu na to co się ma ręce też może trochę irytować. Czyli jęk zawodu i okrzyk radości towarzyszy tutaj graczom przy każdym rzucie. Nieczęsto taki spontaniczny fun zdarza mi się w grze. Będzie grane!

Share

Comments 1

  1. Powiem wprost – tak, ciśnie kloca :) uśmiałem się. Nie wiem skąd ta nierówność w tworzeniu figurek. Może twórcy nie byli bezstronni. W Memoir 44 nie grałem, choć to klasyk i na BGG zawsze wysoko. Po przeczytaniu zaczynam jednak nad tym usilniej myśleć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *