„Domek” – bardzo przytulny debiut

kdsz Dla dzieci, Gry rodzinne, Recenzje 3 Komentarzy

No Gravatar

„Domek” trafił na mój planszówkowy radar na długo przed premierą. A to za sprawą pierwszych entuzjastycznych przecieków na temat gry, które nastroiły mnie optymistycznie, szczególnie jeśli idzie o ewentualną przydatność gry w moim domowym środowisku. Szansa na przetestowanie debiutanckiego tytułu Klemensa Kalickiego otworzyła się podczas majowych Warszawskich Targów Książki, gdzie hit wydawnictwa REBEL.pl miał swoją premierę. Przybyłem, zobaczyłem, kupiłem.

Pierwsza partia na płycie Stadionu Narodowego, oraz kolejne, już zagrane w domowym zaciszu, potwierdziły, że „Domek” to kawał porządnej rodzinnej gry. Dlaczego?

ZALETY

1. Bardzo płynna mechanika.

Gracz w swoim ruchu dobiera jedną parę kart ze specjalnego toru. W dolnym rzędzie znajdują się karty pomieszczeń, które układamy w swoim domku, natomiast w górnym rzędzie mogą się trafić karty wyposażenia (np. domek dla ptaków, wanna z hydromasażem), karty dachów (staramy się zbierać sety w tym samym kolorze) lub karty pomocników/narzędzi. Krótko mówiąc – nie ma tu wielkiej filozofii, nadmiernego rozkminiania opcji. Partia leci bardzo szybko – tura gracza to maksymalnie kilkanaście sekund, a cała gra zajmuje ok. 20-25 minut.

2. Uniwersalność.

Naprawdę trudno się nie odnaleźć w „uniwersum” gry. Temat jest grzeczny, bezpieczny, nie wywołuje negatywnych emocji. Domek może urządzać babcia, mama, wnuczka i dziadek. Tata z bratem też. Nikt nie będzie się czuł nieswojo. Uniwersalność to dosyć ważny aspekt w przypadku familijnych gier planszowych. Wiem, bo czasem gram z ludźmi starszymi, którzy natychmiast odrzucają niepoważne czy kontrowersyjne tematy.

3. Oprawa wizualna i jakość.

Wydawca maksymalnie przyłożył się do tych aspektów. Pudełko, plansze i przede wszystkim karty opatrzono pięknymi, kolorowymi (ale nie pstrokatymi) grafikami. Styl przypomina animacje studia Pixar. Jakość komponentów jest bez zarzutu. Część graczy narzeka na zbyt cienkie karty, ale ja tak nie uważam. Nie trzyma się ich w ręku, tasuje tylko raz przed grą, więc nawet bez koszulkowania wystarczą na długo. Cena w granicach 70-80 zł jest, moim zdaniem, adekwatna do zawartości.

4. Karty pomocników i narzędzi.

To serce gry. Bez nich „Domek” byłby jedynie prostą układanką. Pomocnicy i narzędzia mogą naprawdę nieźle namieszać. Ich funkcje są pomysłowe i potrafią uratować tyłek, szczególnie pod koniec gry. Mam nadzieję, że dodatek (już zapowiedziany przez REBEL.pl) będzie zawierał jeszcze więcej ciekawych kart tego typu.

5. Skalowanie.

„Domek” skaluje się bez zarzutu. Drobna, elegancka zmiana zasad w wariancie dla 2 i 3 osób, powoduje, że gra śmiga równie dobrze w każdym składzie. Po prostu uczestnik zabawy, posiadający znacznik pierwszego gracza, zgodnie z własnym widzi-mi-się usuwa jedną parę kart z planszy dobierania. Dzięki temu mogę przykładowo wyrzucić z gry żeton „Domek dla kota”, bo osobiście koty oceniam na 1 w skali BGG.

 

WADY

1. Konkretny odbiorca.

Mój osobisty król gier familijnych, czyli seria „Wsiąść do pociągu”, pokazuje gamerski pazur w potyczkach w gronie zaawansowanych graczy. „Domek” to gra WYŁĄCZNIE do rodzin z dziećmi i w życiu nie zagrałbym z samymi dorosłymi. Poziom decyzji jest zbyt niski, atmosfera mało rywalizacyjna, gra nie ma dostatecznej głębi. „Domek” jest po prostu skierowany do bardzo konkretnego odbiorcy. Czyli nie jest tak uniwersalny, jak wcześniej twierdziłem…

2. Regrywalność.

Nie da się łoić w „Domek” przez tydzień dzień w dzień. W grze wykorzystywane są wszystkie karty z talii, a zmienność rozgrywki zapewniana jest jedynie kolejnością pojawiania się ich na planszy. To trochę mało, łatwo popaść w pewne schematy. Dodatek jest niezbędny i mam nadzieję, że da grze nowe życie.

3. Losowość.

Taka wada 50/50. Losowość nie przeszkadza mi w grze familijnej, szczególnie tak szybkiej i krótkiej. Natomiast w „Domku” sporadycznie zdarzają się rozgrywki, gdy karty przedstawiające piwnicę/garaż zaszyją się u dołu stosu, podczas gdy potrzebujemy ich na początku partii. Gracze są więc skazani na zapełnianie dolnego poziomu domku kartami pustego pomieszczenia, nie przynoszącego punktów. To trochę frustrujące, ale sytuacja zdarza się bardzo rzadko.

 

Słowo na do widzenia.

W segmencie gier dla rodzin z dziećmi 6+ „Domek” po prostu wymiata. Trudno wskazać coś lepszego. Do głowy przychodzi mi jeszcze Ticket i Tokaido, ale te gry wymagają jednak większego ogrania. Tytuł Klemensa Kalickiego można dać ludziom kompletnie zielonym i poradzą sobie bez problemu. Sprawdzone empirycznie. „Domek” miał być hitem i rzeczywiście jest. Liczba edycji zagranicznych o tym świadczy. Bardzo dobra gra, świetny debiut. Co tu więcej gadać.

Share

Comments 3

  1. Mam pytanie pomocnicze:
    Piszesz, że w gronie dorosłych raczej nie, ale czy jak mają być dorośli z 12 letnim i 10 letnim chłopakiem grać to będzie miało to sens? Pytam bo z jednej strony bardzo mi się spodobało to co piszesz, ale boję się, że będzie zbyt infantylne i się nie przyjmie.

  2. Post
    Author

    Trudno ocenić. Wydaje mi się, że dla dwunastolatka gra może być trochę zbyt łatwa. Oczywiście wiele zależy od poziomu planszówkowego wtajemniczenia chłopaków. Gdyby to ode mnie zależało, to postawiłbym raczej na nieco trudniejsze gry familijne (Wsiąść do pociągu, 7 cudów świata, Ognisty podmuch czy Potwory w Tokio).

  3. Potworów jeszcze nie testowałem, nie wiem czemu coś mnie w nich odstrasza (pewnie to, że są potworami ;) ). Chyba jednak odpuszczę domek, ponieważ dzieciaki już trochę ograne i boję się, że jednak może to być za łatwe. Nie mniej wygląda fajnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *