Na szczęście nie przytrafiło się nic przykrego, co zapobiegłoby wizycie na tej edycji Gratislavii. Już pisałem, że mi ESSEN przepadł, więc mam nadzieję, że chociaż lokalne zabawy mi się udadzą. Już od paru dni Sofia dopytywała: czy pójdziemy, a gdzie to jest, a co tam będzie, ile czasu posiedzimy etc. To wróżyło sukces. Dzisiaj rano oczywiście nie mogłem jej z łóżka zwlec, ale wystarczyło rzucić hasło „To ja jadę sam w takim razie”, żeby natychmiast była na dole i wciągała jajecznicę. Koło polibudy byliśmy 10:05, a miejsce do zaparkowania znaleźliśmy dopiero o 10:20 obok klinik przy moście zwierzynieckim. Zaoczni jednak mocno zmotoryzowani. Po spacerku około 1,2 km dotarliśmy na miejsce.
Kurtki do szatni, rejestracja i do wypożyczalni. Na szczęście jeden rzut oka na salę uspokoił mnie, że jeszcze są miejsca, choć to się szybko zmieniało.
Przed wybraniem się na Gratislavię przejrzałem dostępną online listę gier, które pojawią się w bibliotece festiwalu. Wypisałem kilkanaście tytułów, żeby mieć alternatywy jakby coś było niedostępne. Zamierzeniem było sprawdzenie tylko i wyłącznie nowych tytułów, które potencjalnie mogą trafić do kolekcji.
Splendor.
Na pierwszy rzut poszedł Splendor, do którego przymierzałem się już od dawna. Liczyłem, że zasady gier wytłumaczy nam obsługa, ale nie było nikogo pod ręką. Musiałem więc przeczytać instrukcję, ale ta na szczęście była krótka. Po chwili mogliśmy już grać. Setup gry jest banalny i od razu zapoznając się z nim, zacząłem się zastanawiać nad sensownością maty do tej gry sprzedawanej w cenie niewiele niższej od samego Splendoru. W zasadzie od samego początku wiadomo było czego każdy z graczy chce i co powinien robić.
Nie było przestojów i było czuć rychły koniec rozgrywki. Pierwsza partyjka zajęła nam raptem 30 minut i od razu Sofia chciała zagrać jeszcze raz. Druga partyjka poszła jeszcze sprawniej pod względem wyboru kart i potwierdziła pierwszy zachwyt grą.
Tokaido.
Nie przyszliśmy jednak grać w jedną grę, więc poleciałem wymienić pudełko na kolejny tytuł. Tym razem po wewnętrznych bojach zdecydowałem się na Tokaido. Antoine Bauza to jeden z ciekawszych twórców w moim mniemaniu, a to za sprawą głównie 7 Cudów Świata i Małego Księcia, które są/były bardzo męczone przez nas. Do tego Takenoko, które też nam się bardzo spodobało. W sumie Ghost Stories też było fajne (jak na kooperację). Tokaido po otwarciu pudełka wywołało we mnie dwa skrajne uczucia: przerażenia i zachwytu. Przeraziłem się tym jaki chaos panował wewnątrz i od razu poczułem obawę, że raczej nie ogarniemy na szybko zasad. Zachwyciłem się jednak oprawą graficzną, bardzo delikatną, niekrzykliwą, ale dającą bardzo przenikliwy klimat Japonii. Ponownie nie było nikogo do pomocy. Zaczęliśmy wyciągać elementy i dzielić karty na osobne kupki. Idąc po kolei z instrukcją udało się szybko wypatrzyć zabłąkany dodatek, który wyeliminowaliśmy.
Pozostałe elementy rozdysponowaliśmy na właściwe miejsca i przechodziliśmy dalej przez instrukcję. Tu muszę przyznać, że jest ona napisana bardzo dobrze. Jedno czytanie zupełnie wystarcza na zapoznanie się ze wszystkimi zasadami. Dochodząc do końca czyli wzmianki o wariancie 2 osobowym (tak gra jest od 2-5 osób, więc jak to zwykle bywa obawiałem się, że skalowalność w dole jest słaba) pojawił się ktoś z obsługi chcąc wytłumaczyć zasady – nie ma to jak zgranie w czasie :) Ruszyliśmy więc w podróż Edo do Kioto po drodze odwiedzając świątynie, gorące źródła, sklepy z pamiątkami, karczmy czy obserwując krajobrazy. Ciągnęliśmy za sobą gracza neutralnego, który nawet skutecznie krzyżował szyki przeciwnikowi. Niestety Sofia pomimo przewagi w postaci złamanego palca, który służył jej do przytrzymywania kart na stole, nie dała rady pokonać starego. Stało się tak głównie przez to, że trafiły mi się dobre pamiątki w sklepie (niepowtarzające się), a na komplecie takich pamiątek można zgarnąć nawet 16 punktów.
Podczas podróży zbiera się sporo kart, które powodują, że stół staje się bardzo kolorowy i po prostu ładny. W dwie osoby gra się bardzo dobrze, ale przypuszczam, że w większym gronie będzie czad. Tokaido to był dobry wybór, ale gra trwała już trochę dłużej, choć nadal w okolicach pudełkowej wartości 45 minut. Uznaliśmy, że bierzemy kolejny tytuł.
Królestwo w Budowie.
Tym razem już odstałem swoje w kolejce, akurat trafiłem na jakiś tłum. Na wprost zauważyłem Kingdom Builder. 8+ w zakresie wiekowym spowodowało, że gra była też na mojej liście. Poszczęściło nam się tym razem, ponieważ ruszając do stołu natrafiłem na obsługę skłonną wyjaśnić zasady. W pudełku był niezły bałagan z początku, ale szybko zapanował porządek. Zasady poznaliśmy dość szybko, ale czułem jakiś dyskomfort po tym wytłumaczeniu. Zaczęliśmy jednak grać, ale próbowałem doczytać czy coś nas nie ściemnił koleżka. Niestety nie byłem w stanie niczego podejrzanego wypatrzeć. Instrukcja poza tym jest bardzo słaba i brzydka. W sumie plansza niewiele lepsza. Królestwo w Budowie dało nam w kość. Jednak nie z powodu jakiegoś wysiłku umysłowego, a właśnie przez to poczucie, że coś jest nie w porządku z grą lub z nami. Zamiast 45 minut skończyliśmy o 10 minut szybciej.
Nie daliśmy za wygraną i gra dostała drugą szansę. Przejrzałem jeszcze raz instrukcję (w końcu niewiele tam jest zasad) i ruszyliśmy ponownie. Tym razem było jakby troszkę lepiej, ale od połowy gry znowu towarzyszyło nam uczucie przygnębienia tą grą. Dotarliśmy do końca, policzyliśmy punkty, zebraliśmy grę i ze spokojem ducha odniosłem ją do wypożyczalni. Dochodziła już 15 i byliśmy dość głodni, ale nie mogłem przepuścić jeszcze jednej grze.
Jaipur.
Też tytuł, który od dawna plątał się w fazie wyboru nowych gier. 12+ na pudełku trochę powodowało moje obawy, ale w końcu community twierdzi że 8+. Co ja uważam po zapoznaniu się z zasadami? 8+ określone jest trafnie. Instrukcja króciutka, przejrzysta, doskonała. Gra okazała się być świetna. Przegrałem z Sofią 1:2, a w ostatniej rundzie miała ponad 100 punktów, gdzie ja raptem około 60. Mniejsza z tym jeszcze się odegram!
Podsumowanie.
Wypad na Gratislavię był bardzo udany. Rozegraliśmy 6 partyjek w 4 nowe tytuły. Oczywiście chciałoby się więcej, ale 5 godzin grania piechotą nie chodzi. Sofii ranking gier z tego wypadu wygląda tak:
- Tokaido
- Jaipur
- Splendor
- Królestwo w Budowie
Ja bym zamienił Jaipur z Tokaido kolejnością.
Królestwo w Budowie niestety zupełnie nam nie podpasowało. Po powrocie miałem nadzieję, że tylko zasady źle zrozumieliśmy, ale obejrzałem jakiegoś videocasta i tam to samo. Dlatego też raczej o tym tytule zapominamy.
Natomiast Tokaido, Jaipur i Splendor już zamówione, powinny być w połowie tygodnia :)
Comments 4
Splendor i Jaipur musiał zachwycić. Jak tylko przeczytałem że bierzecie je na stół to wiedziałem że muszą zaiskrzyć :) prościutkie miodne. Oj pogracie dużo!
Mam takie same wrażenia co do maty do Splendoru (tym bardziej, że Splendoru wyhaczyłam supertanio, bo za 62 PLN z przesyłką, podobnie Tokaido (77 :), Odrzuciłam Królestwo, a Jaipur na liście.
Splendor i Tokaido grane od razu po wyjęciu z pudełka, 6latek rozpakowywał, a ja czytałam instrukcje. Mama pierwsze rozgrywkę chciała zabić wzrokiem, telepatią i czym tam jeszcze, że co to za gra, o co chodzi, co mam teraz zrobić, a teraz co robić, itd., a teraz nie ma wieczoru bez Splendoru.
Aaa… i o co jeszcze mnie zaskoczyło? …… że zacny bloger-recenzent z długoletnim stażem nie grał w gry, w które grali wszyscy (to tak z przymrużeniem oka;)
pzdr b.
Author
Stanley – oj pogramy :)
b. – uwierz mi, że chciałbym odpowiedzieć jakąś ciętą ripostą np. „ale grałem we wszystkie inne”, jednak nie zrobię tego :)
Dlaczego? Dlatego, że jeszcze wiele gier przede mną i czasem takie „popularne” tytuły nie trafiły na stół. Dzisiaj natomiast zagraliśmy znów w coś nowego, ale wrzucę posta ASAP. Mam nadzieję, że to nie będzie grane przez wszystkich ;) A Tokaido za 77 to faktycznie niezła cena
Nie ma możliwości, żeby zagrać we wszystkie gry. W tej chwili lista na BGG dochodzi do 90000 gier. Zakładając, że warto pograć w pierwsze kilka tysięcy i to, że co chwila dochodzi nowa gra to nie widzę takiej opcji. Mi się wydaje, że już grałem tak dużo tytułów, a było ich raptem prawie 60 :)