Podczas ostatniej wymiany na Mathandlu udało mi się otrzymać Łowców Skarbów. Od razu dodam, że w zwykłych warunkach typowania gry do kupienia nie brałbym tego tytułu pod uwagę (chyba, że przy jakiejś mega wyprzedaży). Wymiany MH jednak odbywają się trochę inaczej i uczestnik ograniczony jest do tego co inni gracze chcą oddać.
Jak to się stało, że na moją listę trafiła gra Łowcy Skarbów?
Wytypowałem ich ze względu na 8+ na opakowaniu, ładne grafiki i … w sumie to tyle.
Jak wiecie ostatnio szukam głównie gier rodzinnych – mam tu na myśli coś co wg „community” na BGG ma 8+ lub 10+. Jak na razie raczej to się sprawdza, więc ten wyznacznik u mnie dość dobrze funkcjonuje. W tym przypadku zakres wiekowy jest również odpowiedni do moich wymagań. Przyznaję się, że od momentu wymiany do pierwszej rozgrywki minęło kilka tygodni, ale po drodze były inne tytuły, które bardziej przyciągały (np. 7 Cudów Świata: Pojedynek).
Wczoraj jednak udało się w końcu przekonać żonę, że musimy przebrnąć przez kolejną porcję zasad nowej gry. Już nie raz pisałem, że jest to uciążliwa część wdrażania nowości, ale jak widać czasem się udaje. Pragnę dodać, że dopiero w 3 weekend z rzędu udało się przebrnąć przez fazę negocjacji typu „czy zagramy?”. Poprzednie dwa skończyły się kłótniami :) Tym razem jednak nie dałem za wygraną. Po obiedzie siedliśmy i Sofia była moim wsparciem.
Zasady wytłumaczyłem w 10 minut i to wystarczy, żeby ruszyć. Żona jednak jest niecierpliwa i stwierdziła, że ona już woli grać niż słuchać tyle zasad. W związku z tym pierwsza runda została przyspieszona i nie wybieraliśmy kart na rękę tylko od razu z rozdania zaczęliśmy. W wyniku tego pomimo zrozumienia zasad, podsumowanie pierwszej rundy było smutne – gra jest słaba, ale ładna :)
Czy Łowcy Skarbów to faktycznie słaba gra?
Drugą rundę ruszyliśmy już zgodnie z zasadami przekazując sobie karty jak w 7 Cudach Świata. To od razu przywróciło sens tej grze. Okazało się, że słabe punkty wynikające z losowości rozdania znikają, kiedy ma się wybór tego co nam zostaje na ręce. Oczywiście pojawiają się trudne wybory, ponieważ zostawiając sobie jakąś kartę jednocześnie ryzykujemy, że któraś z potrzebnych już do nas nie wróci. To też stanowi o sile tej gry – trzeba dokonywać wyborów. Co ważne ta część gry pomimo, że wymaga najwięcej czasu to nie dłuży się, a przynajmniej nie mieliśmy ani razu takiego problemu. Poza tą fazą rundy możemy już tylko polegać na wybranych wcześniej kartach.
Element dokładania karty akcji, po wyłożeniu kart łowców w danej krainie, zależy też od pierwszej fazy doboru kart – my tylko decydujemy czy dołożymy ją czy nie. Mechanizm ustalania kto zdobywa skarb z pola MAX a kto z MIN też jest banalny, choć do momentu wyłożenia kart pozostaje to zagadką. Element walki z goblinami jest trochę suchy, ale co ważne wpływa w znacznym stopniu na wynik końcowy. Nie tylko gobliny, które można zebrać jeśli mamy największą siłę psów, ale i pieniądze, które zdołały ukraść innym poszukiwaczom, rzutują na wynik. Generalnie dróg do zwycięstwa jest kilka, ale najważniejsze – zebrać jak najwięcej skarbów i pieniędzy. W pierwszej grze wynik najlepszego gracza (osoby najbardziej marudzącej przed poznaniem zasad) zamknął się na 110 punktach. Po kilku grach skończyliśmy przekręcając licznik. Akurat plansza do liczenia punktów to przerost formy nad treścią. Nie ma ona większego sensu, ponieważ wynik można podać sumując wszystko co się ma przed sobą.
Czytając różne recenzje było sporo o losowości, ale akurat to nie jest przytłaczające. Losowo trafiają się ręce po 9 kart na wstępie, ale to później każdy z graczy decyduje co sobie zostawi, więc raczej nie ma mowy o męczącej losowości. To my decydujemy (w ograniczonym zakresie, ale jednak) o tym, co nam na ręce zostanie.
Jęk zawodu?
Minusem tej gry na pewno jest brak fabuły i klimatu, bo tak mocna nazwa gry broni się tylko grafikami na kartach i żetonach. Łowcy Skarbów pomimo swoich słabych stron trafiły w nasze rodzinne gusta. Jeśli chciałbym zaspokoić swoje osobiste potrzeby to niestety powiedziałbym, że to za mało. Patrząc jednak z perspektywy kogoś, kto gra z żoną i 9 letnią córką, uważam ten tytuł za dobry. Myślę, że rekomendacją może być to, że chętnie zagraliśmy również dzisiaj i to dwa razy, a w planach są kolejne partyjki. Wydaje mi się, że za tą grą przemawia także czas rozgrywki – pierwsza zajęła nam 45 minut, kolejne po około 30 minut. Jak dla mnie to doskonały wynik i takich tytułów poszukuję.
Punktacja
Łowcy Skarbów mogą ode mnie dostać dwie oceny – za rodzinną grę planszową dam jej 7.5/10. W przypadku gry dla kogoś bardziej wymagającego, oczekującego wyzwania i emocji, ten tytuł zasługuje może na 4/10. Na dzień dzisiejszy jednak mój instynkt jest stępiony i wypadkowo daję grze 6.5/10.
Podsumowując inaczej – jeśli ktoś ma dzieciaki, które dadzą radę grać w tę grę to polecam ją, jeśli jednak chcemy grać z doświadczonymi graczami to raczej omijamy ten tytuł.
Comments 1
Świetnie się odnajduję w powyższym tekście, bo pytania „Ale dlaczego nie możemy zagrać w coś co już znam?” mam całkiem nieźle osłuchane :)
Ciekawą sprawę poruszyłeś. Gra, która trafia do kolekcji równolegle z czymś bardzo dobrym i wyczekiwanym (jak 7CŚ:P u Ciebie) ma cholernie trudne zadanie. Siłą rzeczy rywalizuje w wyścigu, w którym przegrywa wyraźnie moment startowy, właściwie nie ze swojej winy. Sam widzę, że w okresie po-MatHandlowym gier do spróbowania jest czasem tak dużo, że wystarczy jedna mniej porywająca partia, by nowy tytuł wylądował w kolejnej edycji MH jako moja oferta. Łatwo w ten sposób przegapić jakąś mniej oczywistą perełkę.