Czy słoń może popełnić falstart?

kdsz Dla dzieci, Gry rodzinne, Recenzje 2 Komentarzy

No Gravatar

Zainteresowanie grami wyścigowymi to stąpanie po bardzo grząskim gruncie. Jest to segment planszówkowy o niespotykanie wysokim stężeniu tytułów przeciętnych czy wręcz żenujących. O perełki na miarę „Pędzących żółwi” (dla dzieci) czy „Snow Tails” (dla starszaków) naprawdę nie jest łatwo. Osobiście lubię się ścigać na planszy i uporczywie sprawdzam kolejne tytuły. Dzięki korzystnym rozstrzygnięciom ostatniego MatHandlu od kilkunastu dni mam okazję testować „Sawannę”, najnowszy tytuł Jana Madejskiego i Łukasza M. Pogody.

sawanna1

Krótko by nie zanudzać – wykonanie jest kozackie! Wyśmienite ilustracje, czytelna ikonografia, solidne lakierowane komponenty, pudełko z grubego kartonu. Trefl nie oszczędza na materiałach i najnowsze gry tego wydawnictwa prezentują ekstra jakość. Absolutnie nie ma się do czego przyczepić.

Czy rozgrywka też jest ekstra? Może nie aż ekstra, ale „Sawanna” to bardzo udana gra! W pudełku znajdują się dwie instrukcje, bo tyle wariantów wykombinowali autorzy. Prosty jest naprawdę prosty. Można go spróbować z mniejszymi dzieciakami, ewentualnie wykorzystać w pierwszych partiach do nauki podstawowych reguł. Zaawansowany z kolei wprowadza specjalne zdolności każdego ze zwierząt, co teoretycznie stanowi niewielką zmianę, ale w praktyce bardzo mocno poszerza wachlarz taktycznych zagrywek podczas wyścigu. Bo o wyścigu zwierząt do wodopoju opowiada „Sawanna”. Gracz wciela się w… nie wiadomo kogo, którego zadaniem jest doprowadzić do rzeki swoje dwa zwierzaki z pięciu w drużynie. Kto pierwszy tego dokona, zostaje zwycięzcą.

Gra oparta jest o mechanizm zarządzania kośćmi z lekką nutką push your luck. Ruch każdego zwierzaka determinowany jest przez liczbę kostek, którą na niego położymy. Każdy zwierzak ma inne ulubione cyfry. Na przykład żyrafa reaguje biegiem na piątkę i jedynkę, a słoń na dwójkę i trójkę. I tylko kości o takich wartościach można przypisać do zwierzaka. Specjalną cyfrą jest szóstka. Pozwala przesuwać zwierzę przeciwnika, co bywa czasem zbawienne.

Na planszy jest naprawdę ciasno, szczególnie w wariancie zaawansowanym. Taki efekt został uzyskany dzięki trzem regułom. Po pierwsze liczba dostępnych torów na planszy jest uzależniona od liczby graczy uczestniczących w rozgrywce. Im mniej graczy, tym mniej torów do wykorzystania. Po drugie na jednym polu mogą się znajdować maksymalnie dwa zwierzęta. Przeskoczyć je lub ominąć mogą tylko te gatunki, które posiadają specjalną zdolność w przedmiotowym zakresie. Po trzecie żeton znajdujący się pod innym zwierzakiem nie może być przesunięty nawet o krok. Jest zablokowany.

sawanna2

Blokowanie ścieżek i unieruchamianie zwierząt przeciwników to czysta negatywna interakcja. Mówiąc wprost – nie da się zwyciężyć grając w myśl zasady „biegnij i pozwól biec innym”. Jednocześnie gra nie jest tak agresywna, jak chociażby „Basilica” – starsza (rewelacyjna!) gra autorstwa Łukasza M. Pogody. Tam wbijało się nóż w plecy ofiary i wypruwało flaki na kościelną posadzkę. Tu wbijamy tylko szpilki. To bardzo dobrze, w końcu „Sawanna” jest tytułem stricte rodzinnym.

Płynnie przejdę do grupy docelowej. Na pudełku napisano 6+ i muszę się z tym zgodzić. Maluchy w tym wieku załapią o co chodzi. Nieco starsze czy bardziej ograne będą już w stanie w pełni wykorzystać potencjał mechaniki. Grę polecam więc rodzinom z dziećmi. W gronie samych dorosłych raczej nie miałbym serca jej wyciągać. Skalowalność oceniam dobrze, chociaż na dwie osoby jest może trochę zbyt luźno na planszy. Na trzy i cztery osoby wrażenia z partii miałem zbliżone. W piątkę nie graliśmy.

Pojedyncza partia to 5-10 minut, czasem troszkę dłużej. Można więc zagrać kilka razy z rzędu. Przestrzegam jednak przed przedawkowaniem. Nam się to niestety udało (13 partii w jeden sobotni poranek), po czym musieliśmy się przez kilka dni resetować.

Klimat o dziwo jest obecny w mechanice. Co prawda sama idea wyścigu zwierzęcych drużyn jest bez sensu, ale już zdolności poszczególnych gatunków są fajnie pomyślane. Żyrafa by wygrać wcale nie musi dobiec do końca toru, bo ma długą szyję i może się napić wody już z ostatniego pola przed rzeką. Lew ryczy i rozgania zwierzaki na boki. Słoń jest wielki, więc nie może być przywalony przez inne zwierzęta, z wyjątkiem słoni. Zdolności gatunków sprawiają wrażenie dobrze zbalansowanych i przydają się w określonych sytuacjach.

Na tle innych gier wyścigowych, skierowanych do młodszego odbiorcy, „Sawanna” prezentuje się bardzo dobrze. Nie będzie to raczej hit na miarę „Pędzących żółwi”, ale na pewno jest grą lepszą od „Pędzących jeży” czy „Regatty”. Cena w sklepach internetowych kształtuje się na poziomie 35-50zł i jest to uczciwa kwota za tak świetnie wydany i regrywalny produkt. Polecam sprawdzić.

Share

Comments 2

  1. Savanny nie znam i zastanawiam się czy poznać, czy jednak nie jest za prosta. Swego czasu (czyli jak Sofia miała 5-6 lat) graliśmy masowo w pędzące żółwie, wielokrotnie, po kilkanaście razy nawet pod rząd. W sumie mieliśmy ponad 150 partii na kocie. Niestety zakładam, że Savanna nas już nie zainteresuje za bardzo. Ostatnio zauważyłem pędzące jeże i pędzące ślimaki, ale z jakiegoś powodu w ogóle mnie nie zainteresowały.

    Z innej beczki. Przypomniałem sobie, że ostatnio byłem w markecie i akurat musiałem kupić prezent na urodziny dziecka znajomych. Wiem, że lubią gry, a była tam akurat gra Roar czyli takie połączenie planszówki z grą komputerową (przynajmniej tak z okładki zrozumiałem). Już ją miałem kupić (promocja – przecena na 89 zł), ale oczywiście zerknąłem na i-szopa żeby sprawdzić cenę. Na necie 40 zł a ja już miałem to wrzucić do koszyka! Później poszedłem do ToysRus a tam 119 zł. Jak to w ogóle możliwe? No oczywiście, że możliwe bo cena sugerowana a cena rynkowa prawie zawsze się różni. Dobra, koniec dygresji bo zupełnie na inny temat była.

  2. Post
    Author

    Roar i Sawannę można spokojnie ze sobą połączyć. Po pierwsze obie gry bardzo ładnie wydał Trefl, obie są polskich autorów i obie trwają króciutko. Ponadto obie pozyskałem swego czasu w ramach wymiany na MatHandlu. Niestety na tym podobieństwa się kończą. Roar jest grą potwornie nudną, bez emocji, bez decyzji. Czyli zupełnie odwrotnie niż Sawanna. Zdolności postaci są mało ciekawe i mało przydatne. Czyli zupełnie odwrotnie niż w Sawannie. Czuję ból tyłka jak muszę w to zagrać. Zarówno w przenośni jak i w sensie ścisłym. A to dlatego, że gramy na podłodze, bo tylko tam prawidłowo skanują się elementy na planszy. Na stole to się nam jakoś nie udawało – albo za mało światła, albo zbyt ostry kąt pod jakim trzymamy telefon. Nie wiem.
    Reasumując – nawet za cztery dychy bym nie brał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *