2 x 7 Cudów Świata na 5 graczy

mars Rozgrywki 2 Komentarzy

No Gravatar

7 Cudów Świata rozegrałem dokładnie tak jak w tytule po raz pierwszy. Do tej pory grałem co najwyżej w gronie czteroosobowym, a z reguły we trójkę. Chcę o tym donieść, ponieważ w 5 osób ta gra nabiera innej wymiarowości.

7 cudów świata

Na szczęście stołu pod dostatkiem :)

Sprawcą tej przygody był człowiek, który w poprzedni weekend odwiedził nas podając się za mojego brata. Nic mi o tym nie wiadomo, pytałem rodziców nie znają go, pierwsze słyszeli, że mam brata.

Ponieważ dopiero co była wigilia, więc ja jeszcze w klimacie i nie mogłem wygonić gościa od stołu. Co więcej przyprowadził panią, która jest jego trochę dziewczyną, może niedoszłą żoną aka konkubiną. Toż to prawie jak taka wielka rodzina. Wyglądali mizernie, więc ugościłem. Zjedli większość zapasów z lodówki i wypili 3 butelki wina, ale co tam, w końcu ponoć to mój brat. Twierdzi, że doktorat obronił jakiś czas temu, ale to ewidentnie ściema, co można było od razu zauważy spoglądając na ten niemądry wyraz twarzy. Do sedna jednak przejdę, gdyż nie miejsce tu na rodzinne wynurzenia (szczególnie, że dotyczą jakichś oszustów).

Grając w 5 osób talia trafia do nas o wiele rzadziej niż w 3 osoby i tu według mnie jest najważniejsza różnica względem grania np. w 3 osoby. Zaczynając z 7 kartami zestaw ten dostajemy jeszcze tylko raz i to do wyboru mamy już tylko 2 karty.

Dodatkowo można bardzo łatwo umoczyć inwestując w jakiś typ kart, które nie koniecznie nas odwiedzą. W drugiej partyjce miałem taką sytuację, że chciałem militarnie coś ugrać i bezpośrednio na kartach niebieskich, a te jak na złość w 3 rundzie skumulowały się w dwóch rękach – tzn. w jednej ktoś miał prawie wszystkie karty niebieskie, a druga osoba większość czerwonych. Oczywiście oznaczało to, że każda z tych rąk trafi do mnie tylko raz, więc i cała strategia mi się posypała.

Damianowi się udało, bo uzbierał sobie aż 6 kart zielonych jednego typu, przez co zapewnił sobie ponad połowę swoich punktów z raptem jednego zbioru. Takie rzeczy w mniejszym gronie nie mogły mieć miejsca. Asia pomimo małej armii i tak złupiła na sąsiadach komplet 18 punktów i wraz z resztą zbiorów zajęła 2 miejsce.

7 cudów świata

Może jednak naukowiec – 36 punktów z zielonych? WTF?

Te kilka spraw całkowicie zmieniły sposób grania i postrzegania tej gry. Nie mogę się doczekać kolejnej rozgrywki w dużym gronie.

Podsumowując: 7 Cudów Świata nie dość, że było od jakiegoś czasu w moim TOP 5 najbardziej grywalnych gier, to teraz jeszcze bardziej doceniłem ich potencjał.

Jeszcze na koniec muszę dodać, że pomimo tego iż ta para oszustów

  • wygrała w drugiej rozgrywce
  • wyjadła wszystko z lodówki
  • wypiła sporo alkoholu
  • wyrażała się o gospodarzach niepochlebnie

to i tak jest mile widziana u nas. Nawet wysłałem oficjalne pismo do rodziców, aby wystąpili o adopcję tego człowieka (a tej kobiety, jako uzupełnienie całości zaakceptowanie i nie straszenie policją).

Share

Comments 2

  1. Nie grałem co prawda w więcej osób niż w 5, ale tę liczbę uważam za najciekawszą dla 7 cudów. Z draftem rzeczywiście prawda, ale na to nie zwróciłem większej uwagi w swoich grach. Natomiast w takim gronie trzeba dużo uważniej dbać o surowce. Przy 4 osobach jesteśmy niemal pewni, że razem z sąsiadami będziemy mieli wszystkie lub niemal wszystkie rodzaje surowców. W 5 osób, może się okazać, że jeśli sami nie zadbaliśmy o to sami, niezbędne nam akurat szkło jest tylko po przeciwnej, niedostępnej dla nas stronie stołu.

  2. Post
    Author

    To prawda – na surowce czasem mieliśmy ochotę dogadywać się po sasiedzku, żeby ktoś wziął ten brakujący – szczególnie problematyczne bywały te z szarych kart ponieważ one zawsze wyglądały jakby były towarem/wyborem drugiego sortu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *