Wczoraj zaczęliśmy grać w Pandemic Legacy. Jesteśmy po styczniu, który udało się wygrać.
Pisaliśmy po kartach postaci, przyklejaliśmy naklejki na planszę, darliśmy karty – było super!
Uwaga! Wpis może zawierać minimalne spoilery, oraz drastyczne dla niektórych zdjęcia.
Do gry przystąpiliśmy w trzyosobowej ekipie, mającej doświadczenie w podstawowym Pandemicu. Majkos z Radkiem mniejsze i ja z całkiem sporym.
Na początku trzeba było wybrać postacie – wzięliśmy Naukowca (Majkos), Sanitariusza (Radek) i Logistyka (ja). Dwie pierwsze postacie wydają się niezbędne, natomiast Logistyka zawsze lubiłem, bo manewrując różnymi pionkami można naprawdę wiele osiągnąć.
I to był pierwszy podniosły moment – podpisaliśmy swoje karty! Jedyny Majkos wykazał się kreatywnością, reszta postawiła na sztampę.
Po SPROFANOWANIU kart postaci przeszliśmy do setupu.
Nigdy tak dokładnie nie tasowałem kart w Pandemii.
Trzy kostki trafiły się w Madrycie, Sydney i Seulu. Ponieważ każde rozprzestrzenienie się choroby w danym mieście (konieczność dołożenia czwartej kostki choroby w jednym kolorze) powoduje zwiększenie w nim poziomu paniki (a to z kolei może zniszczyć stację badawczą znajdującą się w panikującym mieście i utrudnić dostanie się do niego), postanowiliśmy zająć się najpierw zagrożonymi metropoliami. Sanitariusz robił robotę, Naukowiec z Logistykiem też się starali. W końcu jednak nadeszło pierwsze rozprzestrzenienie się choroby – trafiło na Hong Kong i właśnie tam przykleiliśmy pierwszą naklejkę na planszę.
Mieliśmy potem trochę kłopotów z czerwoną i czarną chorobą. Żółta za bardzo nie dawała się we znaki, a niebieską udało się w ogóle wyeliminować. Warto to robić. Nie tylko dlatego, że gra się łatwiej w danej partii. Taką wyeliminowaną chorobę można po skończeniu miesiąca mutować, dzięki czemu łatwiej się ją leczy w kolejnych grach.
W międzyczasie jednak przytrafiały się epidemie – gdy pojawiła się druga, doszliśmy do fioletowego znacznika (widać go na pierwszym zdjęciu) i otrzymaliśmy nowe zadanie na styczeń. Stare trzeba było zniszczyć. Oczywiście zrobiliśmy to.
Po wyeliminowaniu niebieskiej choroby, wynaleźliśmy lekarstwo na resztę, która nam została. Napociliśmy się, ale się udało!
Grając w Pandemic Legacy czułem jak wielka odpowiedzialność ciąży na każdej naszej decyzji. To nie jest tak, że jak coś pójdzie źle, pośmiejemy się i najwyżej zagramy od nowa. Każde rozprzestrzenienie się chorób może być kosztowne. Nam się przydarzyło pięć i chociaż nie jest to tak mało, wydaje mi się, że wyszliśmy ze stycznia w miarę obronną ręką.
Jeśli postać znajduje się w mieście gdzie rozprzestrzenia się choroba, otrzymuję ranę, czyli negatywną cechę (np. zmniejszenie limitu kart na ręku). Można mieć dwie rany – po trzeciej postać uznaje się za zaginioną. Gracz może kontynuować grę nową postacią, ale ta utracona mogła mieć też pozytywne umiejętności, więc może to być spora strata. Bo po zakończonej grze można postacie ulepszać. My jednak zdecydowaliśmy się na wspomniane wcześniej zmutowanie niebieskiej choroby, oraz ustawienie dodatkowej startowej stacji badawczej w Hong Kongu. Ostatnią możliwością rozwoju między miesiącami jest przerobienie jednej z kart miast na kartę wydarzeń – wówczas pełni ona obie role.
Tak to wyglądało po zakończeniu stycznia – 3 epidemie, 5 rozprzestrzenień chorób, 6 miast z trzema kostkami.
To był dopiero prolog, ale już nie mogę się doczekać kolejnej rozgrywki!
Comments 1
Znam tylko Pandemica standardowego. Jak się ma ten to podstawowej wersji? I co mają oznaczać te porwane i porysowane karty? Co to jednorazówka na drukarce wydrukowana?