W ile gier z banera grałem?
I co to w ogóle są za gry?
Nad planszoholikowymi wpisami co najmniej od 30 października 2010 roku (data modyfikacji pliku) wisi baner, który może być przykładem na to, jak wielka jest różnorodność wśród dzisiejszych planszówek.
Postanowiłem się z nim zmierzyć i zorientować, w które widniejące na nim gry grałem, w które nie i jakie są szanse na nadrobienie niektórych tytułów.
Jednak wcześniejszym wyzwaniem, jakie musiałem podjąć, było rozpoznanie z jakich gier te grafiki pochodzą. Niektóre były łatwe, ale w paru przypadkach trochę musiałem się naszukać.
Być może ktoś z czytających chciałby się sam pobawić w detektywa (lub zweryfikować swoją szeroką wiedzę), więc listę gier umieściłem w rozwinięciu tego wpisu. Napiszę tylko, że rozpoznałem 35 tytułów, ale być może coś mi umknęło.
Dla ułatwienia rozpoznawania – bezpośredni link do banera.
Lista przedstawia się następująco (idąc od lewej do prawej):
Wikingowie – grałem, miałem. Przyjemna rodzinna gra, ale nie na tyle dobra, żebym chciał ją sobie zostawić i tłumaczyć nieplanszówkowym osobom. A z planszówkowymi wolę zagrać w coś innego.
Yspahan – myślałem z początku, że to grafika z Przez Pustynię. Raczej nie mam zamiaru zapoznawać się z tym tytułem. Niewiele o nim wiem i wydaje mi się, że ta gra odeszła nieco w zapomnienie.
Twilight Imperium 3 – w zasadzie to chciałbym w to zagrać, ale jest ku temu tyle przeszkód, że w najbliższym czasie (liczonym raczej w latach), są na to bardzo małe szanse. Wymienię tylko czas rozgrywki, konieczność zebrania większej liczby osób, nauczenie się tej złożonej gry (i pewnie bardziej świadome granie dopiero co najmniej od drugiego razu) i brak posiadania egzemplarza wśród współgraczy.
Battlestar Galactica – pisałem o niej w swoich listach top10. To najlepsza gra, w którą nie gram.
Agricola – hodowla marchewki i krów specjalnie mnie nie pociąga, w związku z czym nie mam dużej motywacji, żeby zagrać w Agricolę. Z ekonomicznych gier Uwe Rosenberga wybrałem swego czasu Le Havre z bardziej zachęcającym mnie tematem.
Shogun – mam go na swojej liście życzeń i chętnie bym zagrał. Jednak ostatnio zwiększyła się liczba eurasów, w które gramy, więc na razie w naszych poszukiwaniach nowych tytułów celujemy w nieco inne gry.
Neuroshima Hex – bardzo chętnie zagrałbym u kogoś. Ale ponieważ posiadam duuużą kolekcję Summoner Wars, nie ciągnie mnie do wchodzenia w drugą taktyczną dwuosobową grę pojedynkujących się armii, która zapewne psychicznie zmusiłaby mnie do pozyskania wszystkich dostępnych rozszerzeń. Często wpisuję ją na listy wymian w Mathandlu, ale na tyle nisko, że nie udało mi się jej dostać.
Puerto Rico – na myśl o tej grze raczej spada mi ciśnienie. I tak jak nie mam specjalnej chęci starać się o zagranie w nią, tak chciałbym „mieć zagrane” i wiedzieć co to takiego.
Cytadela – mam wciąż na regale, ale za bardzo nie trafia na stół. Zdecydowanie się nią znudziłem swego czasu i jak dla mnie trwa trochę za długo jak na to, co oferuje, choć mechanizm wybierania ról chętnie zobaczyłbym w innych grach/
Caylus – podobno nie należy podchodzić bez bidonu z wodą i nawilżacza powietrza. Zupełnie mnie nie ciągnie do Caylusa, mimo że bardzo polubiłem mechanikę worker placement.
Rój – abstrakcyjna strategia, ale z tematem, który mnie zniechęca, więc nie starałem się jej poznać. Za to idą do mnie właśnie dwie gry z projektu GIPF, które tego problemu nie mają.
Stone Age – trzecia z rzędu gra na liście, która mnie nie potrafi sobą zachęcić. Wysyłanie jaskiniowców na polowanie, albo po jagody? Wolę jednak po raz enty budować zamki w średniowieczu, czy tłuc kasę jako renesansowy handlarz.
Age of Steam – wątpię żebym w to kiedykolwiek zagrał. Jeżeli, to w jakąś nowszą inkarnację Steama, które – jak słyszałem i pewnie kolejowi znawcy się nie zgodzą – są lepsze i bardziej dla ludzi.
At the Gates of Loyang – kolejny Uwe, w którego czasem celuję na mathandlu, ale bez jakiejś wielkiej determinacji.
Cyklady – za to Cyklady od samego początku wydawały mi się interesujące. Trochę mnie zniechęcają opinie, że gra (przynajmniej bez dodatku) kończy się bardzo nagle. Tak czy siak najpierw raczej bym sięgnął po Kemeta, o ile można je jakoś bardziej ze sobą porównywać.
Wings of War – najbliższe tej grze w co grałem to X-Wing i na razie raczej to się nie zmieni.
Brass – ceniony, ciężki Wallace. Może kiedyś. Trochę się go boję.
Catan – grałem, jest ok, ale raczej poza okołorodzinnymi sytuacjami już nie planuję.
Notre Dame – pan Feld ma u mnie bana po tym jak zagrałem w Bora Bora – jedyny tytuł tego autora, jaki znam. Tak absurdalnych i oderwanych od czegokolwiek czynności nie wykonywałem w żadnej innej grze. Najgorsze w tym wszystkim było to, że mechanizmy były naprawdę ciekawe, ale po skończonej grze zadawałem sobie pytanie – co ja w ogóle tutaj robiłem? Zapewne dam jeszcze szansę Feldowi, ale nie będę się z tym spieszyć.
Ghost Stories – miałem, pograłem i stwierdziłem, że na moim regale jest dużo lepsza kooperacja.
Le Havre – a to mój Uwe. W zasadzie to muszę wreszcie w niego ponownie zagrać, bo jestem po jednej grze skróconej i jednej pełnej. Grało się bardzo fajnie, ale jakoś nie powrócił na stół.
Carcassonne – miałem z kilkoma dodatkami, przez które gra nadmiernie się rozrosła. Tłuczenie w kółko tej samej czynności przez półtorej godziny albo i dłużej jednak jest nie dla mnie.
Wysokie Napięcie – kolejna słynna gra, której nie znam, ale chcę poznać.
Munchkin – zupełnie nie jestem zainteresowany tym tytułem.
Arkham Horror – na tę grę chyba się nie załapałem – wyszły już nowsze i podobno lepsze wersje jak Eldritch Horror i jeśli kiedyś mam biegać za Cthulhu (czy też uciekać przed nim) to pewnie właśnie tam.
Dixit – grałem w Oddysey, ale uznaję, że się liczy. W zasadzie to chciałbym mieć tę grę, razem ze wszystkimi dodatkami, żeby było mnóstwo kart do wyboru, ale nie pragnę tego tak bardzo, żeby zacząć je kupować.
Mr Jack in New York – swego czasu miałem i się nie zachwyciłem. Gra jest OK, ale nic poza tym. W moim niezbyt intensywnie kontynuowanym cyklu „Konkubinat, a gry planszowe” Mr Jack nie byłby wychwalany, bo konkubinie zupełnie nie podszedł (i do tego ZAWSZE Jackiem był marynarz).
Zombiaki – sytuacja analogiczna jak z Munchkinem.
Steel Driver – ale się naszukałem tej okładki. Gdy robiłem notatki podczas rozszyfrowywania grafik, tutaj wpisałem „jakiś Wallace”. Sprawdziłem Steel Drivera w pierwszej kolejności, ale tam wyskoczył jakiś łysy paker. Dopiero po wielu fałszywych tropach zorientowałem się, że to okładka starszej wersji. Tak czy inaczej Steel Driver raczej nie jest wysoko na liście „Wallace’y, które chcę poznać”.
Vasco da Gama – Tom Vasel zrzucił tę grę z dachu swojego domu. Nie sądzę, że akurat z tego powodu, ale nie mam specjalnej potrzeby zabierać się w podróż z Vasco.
Pandemia – po co mi Ghost Stories, gdy mam Pandemię? 10/10 na BGG
Dungeon Lords – grałem raz i było bardzo fajnie. Mimo, że w grze jest sporo poczucia humoru, sama rozgrywka nie jest banalna. Szkoda trochę, że Majkos się jej pozbył, ale fakt, że zdecydowanie najlepiej gra się przy pełnej liczbie graczy w przypadku naszej grupy jest odczuwalną wadą.
Descent – na grafice jest wersja pierwsza. Ja grałem w dwójkę, ale uznaję, że się liczy. Chyba spodziewałem się więcej po tej grze. Jest fajna, ale nie jest tak emocjonująca jak bym oczekiwał. Chyba najbardziej brakuje mi w niej odkrywania czegoś nowego i zaskakujących przygód. Inna sprawa, że „przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę”, a ta u nas była bardzo często zdekompletowana, więc Descent opuścił naszą grupę.
Talisman – też sobie zaliczam ten tytuł, mimo że grałem tylko w Magię i Miecz. Tak jak pisałem, chętnie bym zagrał w obecnego Talismana, ale na pewno nie planuję go sobie sprawiać.
Memoir ’44 – to jest niedawno poznana przeze mnie gra. Jestem po pierwszym scenariuszu i planuję rozegrać przynajmniej jeszcze jeden z innymi rodzajami jednostek. Gra się bardzo przyjemnie, ale jest nieco niedorzeczne, że przez słaby dociąg kart mogę przez pół gry nie być w stanie poruszyć jednostek na którejś flance.
Mój ostateczny wynik to 14/35. Imponujący nie jest, ale nie ma tragedii. Obstawiam, że największe szanse mam na poznanie w następnej kolejności Shoguna, a na samym końcu takiej hipotetycznej listy stawiam Zombiaki, Yspahan i niestety także Twilight Imperium 3.
Jeżeli chodzi o sam baner liderami są na nim Martin Wallace i Uwe Rosenberg – obaj mają po 3 swoje gry. Nie dziwi mnie to, bo obaj są na planszoholiku cenieni. Po dwa tytuły ma Kevin Wilson oraz para twórców – Bruno Cathala i Ludovic Maublanc. Reszta autorów ma po jednej grze.
Jeżeli baner miałby przedstawiać w miarę pełny przekrój gier i autorów na końcówkę 2010 roku to brakowałoby Reinera Knizii i Alana R. Moona. Z takich hitowych tytułów być może przydałyby się jeszcze 7 cudów, Race for the Galaxy, Dominion czy Small World.
Ale zapewne nie takie były założenia przy jego tworzeniu, tylko żeby było dużo i różnie.
Dajcie znać, jaki jest Wasz wynik banerowego wyzwania, no i czy przypadkiem nie przeoczyłem jakiejś gry!
Comments 3
Chyba zgadza się :) To ja też skomentuję:
Wikingowie – pozbyłem się, trochę partii rozegranych, ale wyparły ją inne tytuły. Jedna moich pierwszych gier jak założyłem planszoholika, ale znowu nie taka pierwsza ogólnie. Coś zamotałem, ale generalnie – dawno to było :)
Yspahan – kupiona w Niemczech albo na spieleoffensive albo na milan spiele wraz z masą innych gier – moje pierwsze zakupy przez neta w Germanii. Gra raczej przeciętna. Wymieniona albo sprzedana.
Twilight Imperium 3 – podobnie, zawsze chciałem zagrać, ale nigdy nie było okazji. Teraz raczej siły na zamiary mierzę, a poza tym gier masa.
Battlestar Galactica – nigdy nie miałem choć oczywiście chciałem. Lubię kooperacje, ale serialu BSG nie znam.
Agricola – jedna z najlepszych gier w jakie grałem oczywiście nadal w zbiorach
Shogun – kiedyś grałem i uznałem, za jedną z lepszych gier. Zawsze chciałem mieć, ale nie było w sklepach, takim rarytasikiem była, ale ostatnio przypadkiem zerkam do sklepów a tam pełno Shogunów, więc już mam :)
Neuroshima Hex – bardzo ciekawa gra, uwielbiałem układanie hexów szczególnie, że to szybka rozgrywka. Niestety nie bardzo miałem z kim grać. Sprzedałem, ale może jeszcze kiedyś …
Puerto Rico – No i znowu jedna z lepszych i tych pierwszych, pierwszych. Ostatnio niegrana, ale czeka aż Sofia podrośnie
Cytadela – bardzo dobra gra, nadal na półce, ale dawno niegrana. Chyba przegapiłem ją zastanawiając się w co z Sofią zagrać. Może w 3 osoby to nie wypas, ale spróbować można.
Caylus – zakupiłem zaraz po tym jak grałem w Filary Ziemi ze Stanleyem kopę lat temu. Stwierdził wtedy, że to taka lżejsza wersja Caylusa, więc Caylusa kupiłem i się nie zawiodłem. Teraz też czeka.
Rój – wiem co to, ale nigdy nie grałem. Tzn. kiedyś zanim jeszcze zaraziłem się graniem to miałem wersję, którą sam rysowałem na papierze i zasady były podobne (albo takie same), ale to nie moja bajka.
Stone Age – spoko gra, wielkie pudło, które zajmuje mi sporo miejsca, ale już z Sofią grałem jakiś czas temu. Lekka, łatwa i przyjemna.
Age of Steam – graliśmy raz u osadnika albo stanley’a. Ciężka i wymagająca dość, ale bardzo przyjemna, taki Wallace po prostu :)
At the Gates of Loyang – od niedawna u mnie. Dzisiaj właśnie obejrzałem jakiś gameplay i przeczytałem instrukcję. Jestem gotowy do grania. Może jeszcze w ten weekend.
Cyklady – w końcu w to nie zagrałem, choć kiedyś stanley zapraszał.
Wings of War – wiem o tej grze tyle, że na okładce są samoloty :)
Brass – faktycznie ciężki mózgotrzep, wymagający ale i bardzo satysfakcjonujący. W ramach czyszczenia hurtowego półek jakiś czas temu wywędrował do jakiegoś szczęśliwca. Przepraszam ja miałem Kohle a nie Brassa :)
Osadnicy z Catanu – to też jedna z pierwszych gier, takich top pierwszych. Nie przepadam za nią przez kości, losowość, ale z dzieckiem gra się w porządku. Mam pierwszą wersję polską już mocno wysłużoną, ale nadal w dobrym stanie pomimo już prawie 10 lat na półce.
Notre Dame – nie grałem, nie wiem, nie znam się
Ghost Stories – grałem ze stanley’em kilka partyjek na którymś wakacyjnym wyjeździe. Spoko kooperacja, ale na kilka partyjek. Tu przyznaję, że ciężko mi było zatrybić, że ten mostek to właśnie GS.
Le Havre – super ekstra gra. Mój top ileś tam. W sumie nie robiłem sobie TOP10, ale na pewno TOP10 albo i TOP5 a może i TOP3. Zresztą nieważne – TOPowa gra.
Carcassonne – jedna z pierwszych gier, w sumie to może druga, już nie pamiętam. Mam dwa dodatki i grałem jakiś czas temu z Sofią. Gra jest bardzo dobra, ale jak się zaczyna przygodę z grami i nie zna się innych tytułów.
Wysokie Napięcie – Super gra, wysoki TOP u mnie razem z Zostań Menadżerem
Munchkin – sparafrazuję autora posta „poza moimi zainteresowaniami”
Arkham Horror – no tak. Tytuł marzenie dla miłośników przygody a jeszcze do tego kooperacji. Uwielbiałem tę grę. Przez jakiś czas miałem z kim grać a później skończyło się. Nawet ta długa rozgrywka mi nie przeszkadzała. Płaczę po nocach, że sprzedałem (wraz z dwoma dodatkami) – niestety siła wyższa. Klimat było czuć i fabuła super. Ciężko mi.
Dixit – gra stoi. Próbowaliśmy z Sofią jak była młodsza, ale wyobraźnia dziecka była daleka od naszej. Spróbujemy ponownie.
Mr Jack in New York – fajna gra, jak mieszkaliśmy na Biskupinie to czasem grywaliśmy, ale to już dawne czasy. Ciekawe czy jeszcze znajomi mają tę grę.
Zombiaki – miałem z jakiejś wymiany, dodane były jako gratis, ale nigdy nie zagrałem. Dodałem też jako gratis do czegoś.
Steel Driver – nie grałem, ale pamiętam swego czasu Wallece’owy szał i jak tytuł przewijał się wśród znajomych :)
Vasco da Gama – grałem ze Stanley’em, spodobała mi się i nawet kupiłem tę grę jakoś promocyjnie i tak jak do mnie dotarła sprzedałem ją później nawet nie rozpakowawszy z folii :)
Pandemia – fajna kooperacja. Kolejna „jedna z pierwszych”. Sprzedana podczas masowych czystek, ale czy dobrze postąpiłem…
Dungeon Lords – nie grałem choć chciałem. Wydawało mi się, że grając w to przypomnę są czasy liceum i grania w Dungeon Keepera na komputerze :)
Descent – to pierwsza gra, którą kupiłem w dawnym planszaku za 260 zł :) Kilka partii rozegranych i później już nikt nie chciał ze mną grać :( Pomalowałem jedną figurkę, jeden szkielet zacząłem i sprzedałem. Oprócz War of the Ring edycji pierwszej to była moja jedyna kobyła tego kalibru.
Talisman – nie grałem, ale może bym zagrał jakby była okazja. Oczywiście MiM na półce, ale to tylko jako eksponat archiwalny :)
Memoir ’44 – zawsze biłem się z myślami. Chciałem mieć i pograć ze względu na żołnierzyki i całą otoczkę bitewną, ale kości skutecznie zniechęcały. Teraz chyba dopiero jak Filip podrośnie czyli za jakieś 8 lat :)
Wyszło mi 15. Przy czym w Age of Steam, Loyang, Caylusa i Horror w Arkham zagrałem po razie, więc się nie wiem czy mogę wliczyć. W zestawieniu znajdują się za to trzy gry z mojego TOP 5, czyli Brass, Puerto Rico i Wikingowie. Łącznie w te tytuły rozegrałem pewnie z 300 partii.
Hah, miło że po tylu latach wciąż Was ten baner bawi :)
Jeśli lubicie tego typu konkursy mogę podsyłam pliki z dwóch ostatnich edycji Pionkowego wyzwania, które – podobnie jak planszoholikowy banner – miałem okazję przygotowywać.
Odpowiednio pod tym wpisem: http://pelnapara.znadplanszy.pl/2013/12/17/pionek-2-0-pomaranczowa-relacja/
oraz tutaj http://pionek.org/wp-content/uploads/2015/06/korytarz.2015.zip