Powiadają, że w przyrodzie nic nie ginie. Tym stwierdzeniem skrócę długą opowieść, jak to w 2010 roku założyłem planszoholika, po 3 latach zniknąłem a teraz znowu pojawiam się. Od tego czasu wydarzyło się wiele, ale co ważne dla zgromadzonych tutaj – nadal gram. Co więcej hoduję w domu kolejnego planszoholika i pomimo tego, że dopiero niedawno skończył rok, to już nie jeden znacznik i żeton zdążył zwinąć ze stołu i nie jedno pudło ściągnąć z półki.
Na razie po dłuższej przerwie musiałem kilka technikaliów ogarnąć na blogu – zaktualizowałem wordpressa i wszystkie nakładki ponieważ zagościła tu prehistoria. Do tego usunąłem ponad 1500 użytkowników, którzy zarejestrowali się spamersko – od tej pory rejestracja tylko po weryfikacji. Przy okazji chciałbym podziękować Stanleyowi, który nie dał planszoholikowi umrzeć. Teraz on ma swoje sprawy na głowie, ale liczę na to, że też do nas wróci. Zauważyłem, że ostatnio KDSZ wierny planszoholikowi, nie uciekł i udziela się co jakiś czas. Oczywiście podziękowania należą się wszystkim, którzy z różnych powodów nadal odwiedzają planszoholika a tym bardziej piszą. Plansza jednak mnie nie opuściła i to, że nie byłem na blogu nie oznacza, że pokłóciłem się z grami. Owszem nie zawsze mam czas grać, często jestem wykończony i wolę np. obejrzeć jakiś film aby rozluźnić mózg. Jednak w graniu w planszówki tkwi duża siła i urok, z których ciężko jest zrezygnować. Dodatkowo od najmłodszych lat moja córka wychowywała się w otoczeniu gier i teraz stała się wybornym graczem, pomimo swoich 7 lat. Teraz ona jest jest moim najwierniejszym rywalem, a gramy już z powodzeniem w tytuły nawet sklasyfikowane od 10 lat. Niestety ponad rok temu wykryto u niej cukrzycę typu I, ale po okresie załamania wszyscy już staramy się żyć normalnie. Wychodzi raz lepiej raz gorzej, jak to w życiu. No ale ton dołujący wycofuję. Wczoraj nauczyłem ją grać w 7 Cudów Świata i już 6 partyjek 3 osobowych odegraliśmy. Na razie stan rozgrywek 2 : 2 : 2 więc rywalizacja jest zacięta.
Idąc dalej – przez te ponad dwa lata moja kolekcja też przeszła rewolucję. Sprzedałem przeszło 80 pudełek, w międzyczasie kupiłem około 20. Prawie wszystkie ostatnio zakupione gry były celowane tak, żeby Sofia mogła i chciała w nie grać. Zbieractwo zastąpiły takie aspekty jak racjonalność, grywalność, frajda. Jeśli kupujemy grę i pierwsza rozgrywka nie miała tego „czegoś” to nadaje się do sprzedania. Ostatnio taką grą było Schotten-Totten. Niby Reiner, ale nawet krzty emocji nie dostarczyła, nie mówiąc o przyjemności grania.
Nie mówię, że teraz będę codziennie pisał posty, ale wróciłem. Na pewno za jakiś czas będę chciał zmienić wygląd planszoholika, ale będę musiał kogoś do pomocy znaleźć. Więcej niebawem.
Raz jeszcze dzięki.
P.S. Jak można tyle czasu załatwiać druk Caverny?!
Comments 5
Hip hip hurra dla Marsowego! Gdzie Homer?
Mars, już podejrzewałem, że się planszówkowo wykrwawiłeś, lub wręcz wykrwawiłeś się w sensie ścisłym ;-). Z tym większą radością przeczytałem powyższy tekst. Liczę na regularne wpisy o tytułach ogrywanych w gronie rodzinnym, bo sam celuję w ten segment. Gratuluję kolejnego potomka i życzę wytrwałości. Świat rozwija się jak oszalały, z medycyną nie jest inaczej. Trzymam więc kciuki!
@poooq – świetny pomysł ze stroną edugracja.pl. Wszystkie materiały mam już przeczytane, więc niecierpliwie czekam na kolejne.
Cześć – cieszę się, że mnie nie usunąłeś :)
Powodzenia zarówno rodzinnie jak i z planszoholikiem.
Co do ogarniania wyglądu, może coś bym mógł pomóc. Co prawda nie mam za bardzo doświadczenia z silnikami blogowymi, ale pewne kompetencje informatyczne już tak. Jakby co, odzywaj się.
Author
@poooq – Homer nadal w domu, ale teraz czuję się bardziej w klimacie zygzaka :) Już wypadłem z obiegu, nawet nie wiedziałem, że kolejny projekt odpaliłeś. Bardzo mi się podoba pomysł edugracja.pl – sam z maluchami czasem grywam a w domu też wiek wczesnoszkolny a za chwilę będę z młodym też pierwsze gry uskuteczniał.
@kdsz – na szczęście nie wykrwawiłem się ;) zakładam, że faktycznie duży ciężar będzie na tytułach i rozgrywkach rodzinnych, ale pewnie nie tylko. Na pierwszy ogień chyba napiszę o karcianej Metropolii bo przez ostatnie kilka tygodni prawie codziennie na stole gościła
@kaszkiet – nawet bym nie śmiał – usuwać kogoś kto pisze i nawet ma to sens? ;) jak już się ogarnę i wymyślę co i jak to się odezwę
Welcome back, Mars :)