Pierwsze wrażenie: Lewis&Clark

Stanley Ogólne, Pierwsze wrażenie 9 Komentarzy

No Gravatar

Mówi się, że to jedna z lepszych gier zeszłorocznych targów w Essen. Mówi się, że bardzo dobra, że pięknie wydana i takie tam. Więc się skusiłem i po przeczytaniu instrukcji niezłocznie zakupiłem czując, że to gra dla mnie.  Teraz będę miał okazję przekonać się czy to co „się mówi” jest rzeczywiście prawdą. To znaczy już odrobinę miałem okazję się o tym przekonać bo obok normalnego trybu 2-5 osobowego gra posiada również bardzo dobrze i prosto opracowany wariant solowy. I co? Od teraz ja też będę mówił dobrze o tej grze a myślę, że z każdą rozgrywką będę mówił jeszcze lepiej.

okładka

Lewis&Clark gra debiutanta na rynku planszowym Cedricka Chaboussita pozwala nam wcielić się w szefa ekspedycji podróżniczej i zbadać niedodkryty Dziki Zachód a jednocześnie, konkurując z innymi ekspedycjami, dotrzeć jako pierwszy do Pacyfiku. Temat nawiązuje do podróży Meriwethera Lewisa i Williama Clarka wysłanych w 1804 roku przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Thomasa Jeffersona celem zbadania świeżo zakupionego od Napoleona Bonaparte ogromnego terenu Luizjany.

Gra rzeczywiście wydana jest bardzo dobrze- nieduża, piękna plansza przedstawiająca ścieżkę zmagań czyli rzekę i górskie odcinki a także wioskę indian, drewniane meeple podróżników i indian o kształtach dotąd nie napotkanych przeze mnie w żadnej grze, 84 ładnie ilustrowanych, unikatowych kart (każda jest inna), planszetki graczy, drewniane znaczniki zasobów, żetony zmiany szlaku. Pudełko wyposażone jest w przemyślaną plastikową wypraskę doskonale mieszczącą wszystkie elementy.

WP_001346

Plansza w trakcie mojej rozgrywki solowej

Po pierwszej rozgrywce momentalnie zauważyłem podobieństwa w mechanice do kilku innych gier. Są one bardzo wyraźne i pozwolę sobie je tutaj opisać.

Lewis&Clark jest jak Dominion bo mamy tu elementy deckbuildingu. Każdy gracz zaczyna z identycznymi (co do działania) sześcioma kartami na ręku i w trakcie gry będzie mógł powiększać swoją talię o karty zakupione z toru, tzw. Księgi wyprawy. Różnica w stosunku do Dominiona polega na tym, że nowa karta od razu wędruje na rękę i jest gotowa do wykorzystania a także, że naszej talii nigdy nie tasujemy. Sami decydujemy kiedy jaką kartę wybrać i w jaki sposób ją zastosować.

Lewis&Clark jest jak 51stan bo każdą kartę możemy wykorzystać na różne sposoby- jako zagraną postać czyli wykorzystać jej główne działanie, jako kartę wzmacniającą inną postać lub jako zniżkę do zakupu innych kart.

Lewis&Clark jest jak 7 cudów świata bo mamy tu podobny system zbierania zasobów z kart swoich i naszych sąsiadów.

Lewis&Clark jest jak Stone Age bo na podobnie skonstruowanej planszy z identycznymi kółeczkami i półkolami wysyłamy indian w różne miejsca wioski skąd przynoszą nam albo zasoby albo inne gażety pomocne w naszej podróży. Mamy tu więc elementy mechaniki worker placement.

Lewis&Clark jest jak Troyes bo akcję możemy wykonać kilkakrotnie w zależności od siły wzmocnienia jaką udzieliliśmy inną kartą. W Troyes o wielokrotności decydowały kości a w L&C decyduje karta wzmocniająca i/lub dodani indianie.

Lewis&Clark jest jak Le Havre bo co chwilę zamieniamy jedne zasoby w drugie, żeby zaraz przerobić je znowu bądź zapłacić za akcję.

Lewis&Clark jest jak… Pędzące żółwie czy jakaś gra wyścigowa, w której dążąc do celu przesuwamy się na torze oczywiście do przodu ale czasem musimy się też niestety cofnąć.

WP_001355

Masa kart postaci

Czy miks tych różnych mechanik włożony w jedną grę może być udany i nieprzekombinowany? Ano może i jest, aczkolwiek powoduje, że gra na poziomie mechanicznym nie jest łatwa do ogarnięcia. Przy stosunkowo prostych zasadach do przemyślenia mamy multum różnych ruchów i opcji do wyboru i łatwo o paraliż decyzyjny. L&C ma także swoje własne „znaki rozpoznawcze” wyróżniające je na tle innych eurowych gier. Dla mnie był to przede wszystkim warunek zwycięstwa- nareszcie nie punkty jak w większości eurosów ale dotarcie jako pierwszy do celu. Takim znakiem rozpoznawczym jest też zarządzanie naszą ekspedycją czyli łodziami do przewożenia zasobów i indian. Na początku mamy do dyspozycji dwie łodzie o różnej ładowności do transportu zasobów i dwie do transportu indian, również o różnej ładowności (w toku gry dokupić możemy kolejne łodzie). Myk polega na tym, że niektóre łodzie zbytnio załadowane będą opóźniać naszą ekspedycję, trzeba więc uważnie planować kiedy i co pakować aby, gdy przyjdzie czas rozbicia obozu (powtarzający się wielokrotnie w ciągu gry), nie zostać zbytnio w tyle. Ten mechanizm bardzo dobrze współgra z tematem, gra ma więc szansę zadowolić tych którzy lubią gry euro ale jednocześnie narzekają na ich sucharowość.

WP_001356

Meeple zwiadowców i indian

Jestem bardzo zadowolony z tego zakupu i czekam na jakąś rozgrywkę multiplejerową bo wariant solo, choć ciekawy, zapewne nie ukazuje całego piękna gry.

Share

Comments 9

  1. Aż chce się powiedzieć Howgh.
    Też wiele dobrego słyszałem o tej grze, ale jest ten wysoki koszt wejścia. Czyli żeby doznać pełnej przyjemności z grania, trzeba dobrze poznać zasady i mieć kilka rozgrywek za sobą. Zazdroszczę Ci trochę Stanley, że już masz to za sobą, A przed tylko coraz większą satysfakcję z odkrywania Pocahontas.
    Ja się zasadniczo piszę na bycie Indianinem przez chwilę.

    Voytec

  2. Post
    Author

    Voytec- no właśnie z tym wysokim progiem wejścia jest tak, że według mnie go nie ma bo zasady są proste, w tej grze występuje raczej „wysoki próg poruszania się” tak bym to nazwał, coś jak w Le Havre gdzie masz do wykonania jedną z dwóch akcji i tyle- całe zasady. Wczoraj grałem z Grigorijem w L&C i zasady wyłożyłem w ciągu 10 min więc bardzo szybko. Ale poruszać się w obrębie tych zasad nie jest już prosto, trzeba gimnastykować mózgownicę dość solidnie. I grało się bardzo fajnie. Ostatecznie wygrałem kupując tylko 4 fajne karty w trakcie gry podczas gdy Grigorij zmontował ogromną ekspedycję, dokupił kilka łodzi, żonglował toną zasobów, masą indian i może nie była to zła strategia ale tak wielką ekspedycją trzeba umiejętnie kierować i trochę się mój oponent pogubił :) Tak czy inaczej, gra bardzo przyjemna i jakaś taka świeża :)

  3. Gdy pojawiły się pierwsze pozytywne informacje o grze, to byłem zainteresowany. Podkreślano, że to ciekawa, oryginalna gra wyścigowa z deckbuildingiem bez tasowania. Fajnie brzmi! Mój optymizm nieco osłabł, gdy okazało się, że Lewis & Clark to jakiś straszny mózgożer z obmyślaniem kilku ruchów do przodu. Od pewnego czasu takie gry omijam szerokim łukiem, bo nadmierne grzanie zwojów mózgowych przestało mi się kojarzyć z fajną rozrywką. Zdecydowanie planszówkowo zdziecinniałem. I dobrze mi z tym

  4. Post
    Author

    @kdsz- broń mnie Wielka Planszo przed takim zdziecinnieniem. W przeciwnym razie większość moich gier poszłaby w odstawkę… Osobiście nie demonizowałbym mózgożerności w L&C. Bez przesady, zdecydowanie więcej jej jest np. w Brassie ;)

  5. Moim zdaniem Brass nie jest super mózgożerną grą. Decyzje podejmuje się w ciągu kilku, kilkunastu sekund. To mi właśnie pasuje. Gry w których występuje miliard zmiennych i bez ostrego analizowania nie ma sensu siadać do stołu przestały mnie interesować. Wiele przez to pewnie tracę, ale jakoś nie mogę się przełamać by zagrać w grę, która jest czasem niewiele lżejsza niż praca ;)

  6. Post
    Author

    Po dzisiejszej, kolejnej partii ocena z 8 wzrosła do 9 na BGG- ŚWIETNA GRA!!! No myślenia i planowania „do przodu” jest rzeczywiście dużo, można się nieźle zamulić i utkwić gdzieś na trasie. Zwłaszcza na górach można się przejechać. Gra nie ma podziału na rundy, czas gry może być bardzo zróznicowany. Pudełkowy czas (30 min na gracza) owszem jest możliwy ale przy naprawdę ogranych w tę pozycję graczach. Nam dzisiejsza dwuosobowa rozgrywka zajęła 80 min (poprzednia 85), więc nieznacznie schodzimy z czasu :) Jestem sobie jednak w stanie wyobrazić rozgrywki ciągnące się w nieskończoność przy mniej wyrobionych graczach co może być wadą. Niemniej gra jest przefajna!!

  7. Witam

    Mam prośbę do Osadnika o instrukcje po Polsku gry Colonia.
    Zagubił mi bratanek i leży bezużyteczna.

    Jak by co to kontakt na maila drkonstancjusz@interia.pl albo skype mrjoel777

    macie wogóle tutaj może jakieś pojęcie o tym czy są sposoby uzupełnienia brakujących elementów żetonów kart pionków??
    moe ktoś czymś takim gdzieś handluje?

  8. Ja już więcej z osadnikiem nie będę grał. Ledwo mu dziś zasady wytłumaczyłem a wygrał ze mną… Na nic się zdało moje kilkupartiowe „doświadczenie”, ogarnął wszystko błyskawicznie i złoił mnie aż niemiło… Ale myślę, że stało się to za sprawą świetnie wytłumaczonych przez mnie zasad ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *