Seasons to jedna z ładniejszych gier, jakie widziałem. Oprawa graficzna nie musi podobać się wszystkim , ale jest bardzo spójna i fajnie tworzy wcale nie taki dziecinny, jak na pierwszy rzut oka może się wydawać, klimat w stylu Alicji w Krainie Czarów.
Jak się w to – w dużym skrócie – gra?
Najpierw rzucamy tymi wielkimi super kostkami. Każdy z graczy wybiera po kolei jedną z nich, a symbole oznaczają jakie akcje będzie można wykonać w swojej turze. Dostępne akcje to pobranie surowców charakterystycznych dla danej pory roku, zwiększenie limitu kart, które można wyłożyć na stół , wzięcie dodatkowej karty, wymiana surowców na kryształy/punkty zwycięstwa (tym drożej im rzadszy jest surowiec o danej porze roku), pobranie kilku punktów zwycięstwa. Ostatnia niewykorzystana kostka określa jak szybko płynie czas między rundami – może to być od jednego do trzech miesięcy. Gdy zmienia się pora roku, zmieniamy też kostki.
Oprócz tego można wyłożyć dowolną ilość kart płacąc ich koszt, pod warunkiem, że nie przekroczymy limitu. Kartami można pomagać sobie (magiczne przedmioty) i szkodzić przeciwnikom (kompani – różne stworki). Magiczne przedmioty pozwalają np. na przerzucanie kostek, zagrywanie kart za darmo, korzystniejsze wymienianie surowców na punkty, czy pozyskiwanie surowców przy zmianie pór roku. Kompani zmuszają przeciwników do wzięcia z powrotem kart na rękę, płacenia punktami przy zmianie pór roku, czy wykładaniu kart. Każda karta na stole ma także swoją wartość na koniec gry (niektóre mają ujemną).
Oszukałem z tym, że na początku rzuca się kostkami. Jeszcze wcześniej jest draft – każdy otrzymuje 9 kart, wybiera jedną i przekazuje resztę następnej osobie. Tak 8 razy, aż się stworzy swoją talię. Taką talię dzieli się na 3 części. Grę zaczyna więc się z trzema kartami, po roku dostaje się kolejne trzy, a po dwóch latach trzy ostatnie.
Gra kończy się po upływie trzeciego roku. Za każdą kartę pozostałą na ręku są ujemne punkty. Kto ma najwięcej kryształów i punktów na wyłożonych kartach wygrywa i zostaje ARCYMAGIEM, wielkim zwycięzcą Turnieju Magicznego!
Wszystko to wydaje się bardzo fajne. Draft, jak to draft – jak ktoś lubi to i tutaj mu się spodoba (ja lubię). Kostki są super, wielkie, kolorowe, nic tylko rzucać. 5 surowców, kilka strategii (można iść w punkty na kartach, albo skupić się na wymianie surowców na punkty), kombinacje z kartami, które na siebie wpływają.
I ogólnie gra się dobrze, ale po prostu za długo.
Tak naprawdę największy wpływ na grę ma draft – tam buduje się talię i jednocześnie strategię na całą grę. Jednak to tylko 9 kart, które koniecznie trzeba zrzucić, bo dostanie się ujemne punkty. Więc wybór to najczęściej zagranie najlepszej karty, jaką można opłacić i tyle. Owszem można karty dobierać, gdy się wybierze odpowiednią kostkę, ale nigdy nie wiadomo na co się trafi, a wystawić trzeba – więc nie robi się tego często. Byłoby fajnie przez 30-45 minut, ale zdarzyła mi się prawie dwugodzinna czteroosobowa partia. Możliwe jednak, że była to kwestia nadmiernego rozmyślania nad swoimi turami przez niektórych zamulaczy.
Tak czy inaczej Seasons oferuje mi zbyt mało jak na tyle poświęconego mu czasu. Być może po wielu partiach, gdy dobrze pozna się karty, można stosować rozbudowane piętrowe strategie, a sama gra znacznie przyspiesza. Ale ja już tylu ich nie zagram, bo Pory Roku nie ujęły mnie wybitnie przy pierwszych podejściach. Ode mnie 6 w skali BGG, więc zazwyczaj nie odmówię zagrania, ale raczej sam nie zaproponuję.
Mój egzemplarz poleciał na siedemnastym MatHandlu, a dostałem za niego równie ładną wizualnie grę – Wasabi! Liczę na to, że tematyka zainteresuje konkubinę do rozegrania paru partii. Przedtem gra musi jeszcze do mnie dotrzeć, a potem musimy znaleźć na nią czas między obsługiwaniem potomka, ale jak już to się uda będzie z górki i zawiniemy trochę ryżu w glony.
Comments 3
@kaszkiet
Jak zwykle super fotki, panie kolego. A propos ostatniego MatHandlu – u mnie również bardzo udana edycja (3/3). Mam nadzieję, że nowe gierki spełnią pokładane w nich nadzieje. Ogrywanie zamierzam rozpocząć już dzisiaj, na co już uzyskałem ustne przyrzeczenie małżonki.
Author
Dzięki! O Mathandlu osobno chyba napiszę. Dla mnie też był bardzo udany – skuteczność również 3/3 Jedną z otrzymanych gier szacuję, że ogram nie wcześniej niż za pół roku :) Ale za to powinna wychodzić bardzo fajnie na zdjęciach.
Pingback: Po Mathandlu #17. Trwa dogrywka! :Gry Planszowe – okiem planszoholika