2013 spędziłem na dosyć intensywnym orientowaniu się, o co w ogóle chodzi w naszym hobby. Wciągnąłem się bardziej pod koniec 2012 i wtedy zrobiłem pierwsze większe zakupy. Byłem prawie zupełnie nierozeznany, ale jak się okazało (o czym później), na pół czuja też można dobrze trafić.
Po roku czytania BGG, forów, blogów, artykułów i wszystkiego co się nawinęło, mogę powiedzieć, że cokolwiek już wiem, ale nadal ogrom dostępnych tytułów przytłacza.
Poniższe zestawienie to będzie mój top 10 gier wszechczasów – stan na koniec 2013 roku. Oczywiście wybierałem tylko z tego, w co miałem możliwość do tej pory zagrać, ale zapewniam, że do selekcji stanęło więcej niż 10 gier!
Nie przedłużając – poniżej lista.
10. Innowacje
Z Innowacjami mam dwa problemy. Po pierwsze, tylko ja w mojej ekipie lubię w nie grać. Po drugie, na te kilka partii, które udało się rozegrać, ani razu nie graliśmy w pełni poprawnie! W związku z tym twierdzę, że zarzuty o tym, iż karty są nierówne i niektórych w ogóle nie da się zniwelować, a rolnictwem można wygrać grę (można, ale nie jest to warunek wystarczający), uważam za bezpodstawne. No i nie moja wina, że prawie zawsze wygrywam!
Jeżeli tylko uda się w końcu zagrać prawidłowo, napiszę coś więcej na Planszoholika o Innowacjach.
9. Union Pacific
To dosyć niespodziewany owoc wymiany na Mathandlu kol. Majkosa. Union Pacific okazał się bardzo wciągającą grą, gdzie rozbudowujemy linie kolejowe różnych firm w USA, jednocześnie inwestując w udziały w tych firmach. Dwóch największych akcjonariuszy co jakiś czas dostaje do podziału kasę zależną od stopnia rozbudowy danego przedsiębiorstwa. Jest tu trochę blefu, trochę hazardu (bo momenty wypłaty kasy są losowe) i chociaż układamy na mapie wagoniki i dociągamy karty z pociągami, wcale nie jest to bliźniacza gra z Ticket to Ride (chociaż autor jest ten sam).
8. Pandemia
Tej gry przedstawiać nie trzeba – z resztą sam niedawno o niej pisałem. To mój ostatni nabytek (biorąc pod uwagę zakupy, a nie wymiany na forum czy prezenty) i sprawdził się bardzo dobrze, także w bardziej rodzinnym, niż planszowym gronie. Ponadto ostatnio pewien czterotygodniowy człowiek powoduje, że za bardzo nie mogę wyskoczyć wieczorem na dłuższe granie, ale za to solo w Pandemię już raz z przyjemnością przegrałem.
7. Rune Age
O tej grze też niedawno pisałem. Zastąpiła nam Dominiona (w którego jednak, z powodów wymienionych przy Pandemii, tłukę trochę online). Zawsze wciągający deckbuilding, w którym chodzi o coś więcej, niż tylko kupowanie.
6. Świat Dysku: Ankh-Morpork
Nie znam innej gry, w której negatywna interakcja (także skierowana przeciwko mnie) byłaby tak zabawna. Można tutaj coś zaplanować, ale zazwyczaj niezbyt wiele z tego wychodzi. Można blefować ze względu na ukryte cele, ale najczęściej jest to strata czasu. Kiedy ktoś wstaje podczas gry trzeba uważać – oznacza to, że zaraz rzuci jakąś mocną kombinację kart. Ale największą przyjemność sprawia wciśnięcie przeciwnikowi Obranych orzechów.
5. Battlestar Galactica
Podejrzewam, że BSG byłoby wyżej na liście, ale przez cały rok (grę dostałem na Święta 2012) udało się zagrać tylko raz. Z opisaniem wrażeń na Planszoholiku czekałem na drugą partię, która jak dotąd nie nadeszła. A rozgrywkę, mimo że zdarzyła się na początku marca, ciągle mam dobrze w pamięci. Była to najbardziej emocjonująca gra w jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się zagrać. Mieliśmy podobno optymalny, pięcioosobowy skład – ja jako szlachetny William Adama zostałem swego czasu zarówno Admirałem, jak i Prezydentem. Ale przecież dobrze wykwalifikowana osoba, poradzi sobie na każdym stanowisku. Mimo moich niemal nadludzkich wysiłków ci niedobrzy, zdradzieccy Cyloni jednak ostatecznie zwyciężyli. Brakowało nam jednego skoku do zwycięstwa, a końcówkę spędziliśmy nad stołem na stojąco. Tylko na początku było nieco nudnawo, bo przez pierwszą połowę gry Cylonów w ogóle jeszcze nie było we flocie, o czym po jakimś czasie się zorientowaliśmy.
Przy okazji obejrzałem też w tym roku serial Battlestar Galactica, dzięki czemu mogę stwierdzić, że gra doskonale oddaje klimat tego co na ekranie. Pojawiające się coraz to nowe hordy cylońskich statków wzbudzają uczucie osaczenia i beznadziei, a po udanym skoku floty ku chwilowemu bezpieczeństwu ociera się pot z czoła.
4. 7 cudów świata
O tej grze pisałem w jednym z pierwszych moich wpisów na Planszoholiku. Gra się w nią szybko, łatwo i przyjemnie. Podobają mi się wszystkie dodatki i wyczekuję także nadchodzącej Wieży Babel. Moim zdaniem najlepiej gra się na 5 osób, gdzie jest ograniczony dostęp do surowców i trzeba bardziej o nie zadbać, niż w przypadku 4 graczy. Największa zaleta tej gry jest w tym, że po skończonej rozgrywce, niezależnie od wyniku, stwierdzam, że bardzo przyjemnie się grało i zazwyczaj coś fajnego zbudowałem.
3. Small World
Wiele o tej grze zostało już napisane, więc nie będę się rozpisywał. Żałuję tylko, że poznałem ją tak późno, bo dopiero w listopadzie, w związku z czym nie zagrałem zbyt wiele razy. Bardzo mi się w niej podoba konieczność adaptowania się do sytuacji w grze, co dotyczy zarówno tego co jest na planszy, jak i wylosowanych kombinacji ras. Dzięki temu można wpaść na zaskakujące przeciwników pomysły, co daje sporą satysfakcję.
2. Race for the Galaxy
O RftG zostało napisane jeszcze więcej. Jestem nadal w nią zielony i ciągle poznaję nowe drogi do zwycięstwa. Nie zgadzam się z mitologizowaną złożonością symboli na kartach – są one bardzo logiczne i rzutem oka można się zorientować jakie profity ma się w danej fazie. W przeciwieństwie do Dominiona nie będę sobie „zużywał” RftG grając z komputerem i kiedy tylko będzie okazja bardzo chętnie pogram z żywymi przeciwnikami.
1. Summoner Wars
Nie mogło być inaczej. Nad innymi pozycjami z listy trochę się zastanawiałem, ale od razu wiedziałem co będzie numerem jeden. Rozegrałem dotąd 40 partii w tę grę i wciąż mi mało. OK, w Dominiona grałem o kilka razy więcej, ale w zasadzie żadnej z tych gier nie pamiętam, natomiast wspomnienia z niejednej bitwy w Summoner Wars wciąż są żywe. Zalet gra ma mnóstwo – zróżnicowane rasy z zupełnie odmiennymi stylami gry, niebywały balans 16 armii, odkrywanie powiązań między kartami, które czasami nie są oczywiste na pierwszy rzut oka, talie prosto z pudełka, które można wziąć i grać, zamiast godzinami składać decki jak w LCG typu Inwazja (ale jak kto lubi można dokupić Reinforcements Pack i trochę zmodyfikować talię).
I to właśnie jest gra, o której wspominałem na początku – pierwsza większa inwestycja w planszówki trafiona w samą dziesiątkę.
Summoner Wars zawiesiło mi bardzo wysoko poprzeczkę w kategorii gier dla 2 osób. Taka gra musi podejść i mi i konkretnej osobie, bo zawsze przecież możemy wyciągnąć Summoner Wars.
Być może innej dwuosobówce będzie trudno pobić SW, ale niech będzie dla niej ciekawą alternatywą.
Na razie wciąż szukam czegoś jeszcze dla dwóch.
Kilka słów na koniec
Nadchodzący rok będzie dla mnie bardziej problematyczny, jeśli chodzi o znalezienie czasu na planszowe spotkania. Być może rozpoznam trochę gier z wariantem solo? Myślałem o Mage Knight, ale trochę boję się, że przytłoczy mnie trzygodzinnym posiedzeniem. Ewentualnie jakiś inny koop z możliwością gry w pojedynkę. A może jednak rzadziej bo rzadziej, ale jakieś solidne spotkania uda się zorganizować.
Jak by nie wyszło, bardzo jestem ciekaw jak ta lista będzie wyglądać za rok.
Jeśli ktoś dotrwał do tego momentu, dziękuję za przeczytanie całości (lub przewinięcie tekstu do końca) i życzę wszystkim udanego planszowego 2014!
Comments 13
No ciekawa ta Twoja lista kaszkiet. Paru tytułów, w tym Twojego TOP1 nie znam. Przypominając sobie mój drugi rok planszowego hobby wróżę Ci niezłe zintensyfikowanie w zakupach i poznawaniu co rusz to nowych tytułów w 2014 roku ;)
TOP Majkosa we wpisie: http://planszoholik.pl/2013/12/29/majkosa-top-2013/
Majkos, z Twojego komentarza mógł się zrobić spokojnie osobny post ;) Widzę panowie kaszkiet z Majkosem, ze razem pogrywacie- znacie te same gry i Wasze Top10 z tych samych niemal tytułów złożone :)
Author
Nie da się ukryć :) O Majkosie wspominałem przy Union Pacific i czasem w innych postach. Gust mamy dosyć zbieżny, ale nie do końca taki sam :)
Tak to prawda. Nie jedną partię zagraliśmy i nie dziesięć, stąd podobne gry. Jeśli chcecie możecie gdzieś przesunąć i zrobić z tego osobnego posta.
W sumie wyszło że jestem niewychowanym gburem. Więc witam wszystkich forumowiczów serdecznie.
Życzę wszystkim również mnóstwa partii w 2014 roku!
Takem uczynił z osobnym postem :) Niniejszym witam Cię Majkos w gronie autorów planszoholika!
Author
No to oby jeszcze coś więcej napisał! :)
:) Gracjas!
@Majkos- jo łelkam!
Witam wszystkich,
Skoro na pierwszym miejscu stoi Summoner Wars to polecam Wam Mage Wars. Jak strasznie jarałem się SW tak MW stłumiło to zafascynowanie(chociaz wciaż bardzo lubię grać w SW). MW jest swietna dwu osobowa przestrzenna karcianką, tutaj dopiero dzieja sie epickie akcje i jest ogrom możliwości. Niestety wymaga sporo wiecej czasu oraz trzeba składać deki(chociaz tutaj pierwsze nascie parti spokojnie mozna grac przykladowymi dekami z instrukcji)
Author
Wiem o istnieniu Mage Wars i chętnie bym zagrał, ale obawiam się przed inwestowaniem w ten tytuł. Zaletą Summoner Wars jest m.in. właśnie kwestia bardzo dobrych już złożonych decków, składających się w dodatku z wcale nie tak wielu kart. Można taką talię dać komuś zielonemu i powiedzieć masz i graj. W Mage Wars znajomość kart ma dużo większe znaczenie (jesli się nie mylę można zagrywać dowloną kartę z całej talii?). To oczywiście w żaden sposób nie umniejsza Mage Wars, ale Mage Wars wymaga dużo większej znajomości gry i zaangażowania też w przygotowania do rozgrywki.
Dzięki za sugestię!
No niestety masz racje:/ to była raczej sugestia dla dwóch czesto grajacych ze sobą graczy a odniosłem wrażenie że gracie czesta z Majkosem.
Tutaj też można komuś zielonemu dać gotowy spell book i powiedzieć masz i graj ale moze to byc odebrane jako niesmieszny zart;) Ale jest swietny pdf jak uczyc grac w Mage Wars(na mniejszej ilosci kart).
mimo wszystko polecam
Pingback: Top 10 gier wszechczasów – edycja 2014 :Gry Planszowe – okiem planszoholika