Jeżeli macie czasem chwilkę między meczami doty, albo nie chce wam się akurat iść spać, a jesteście gdzieś na wyjeździe gdzie nie ma gdzie się za bardzo podziać to czas na partyjkę Onirima
Dokładnie tak, gra ta jest przemiłym acz chwilami psującym krwi przerywnikiem/wypełniaczem czasu. Niekiedy z partyjką można się zmieścić w 5 minut, czasem zajmuje aż 15. Generalnie można określić to jako pewnego rodzaju pasjans z opcją coop dla 2 osób. Bowiem Onirim jest z założenia grą solo.
Zasady są proste (w wersji podstawowej). Tali dzieli się na karty labiryntu, drzwi i koszmarów. Naszym zadaniem jest przejść labirynt przechodząc przy tym przez osiem drzwi każdego koloru (po dwoje zielonego, niebieskiego, czerwonego i brązowego). Jeśli się nam to udało to bingo jesteśmy w domu obudzeni i wszystko jest ok. Jeżeli natomiast nie uda nam się to zanim skończy się talia to coż… jest wielu śniących tułających się po labiryncie krainy snów.
-hmm drobny odskok od tematu… jako wielki fan(atyk) Lovecrafta aż nie mogę się oprzeć od porównania tego do tułaczki po krainie snów, gonionym przez nightgaunty hehehe-
To teraz jak tego dokonać? Na start dobieramy 5 kart na rękę, muszą być to karty labiryntu – jeżeli nie są odrzucamy je na bok i dobieramy aż będzie piątka z labiryntu, odrzucone wcześniej karty (drzwi i koszmary) wtasowujemy w deck.
No i zaczyna się tura podczas której możemy wyłożyć kartę do labiryntu albo odrzucić jedną z ręki i dobrać nową (odrzucone na wymianę karty labiryntu nie wracają do talii). Labirynt układamy tak by te same znaczki na kartach nie występowały po sobie (np. księżyc – księżyc), dążymy do tego by zebrać trzy kolejne karty z tego samego koloru. Gdy je zbierzemy, wyciągamy kartę drzwi odpowiedniego koloru z talii i odkładamy na bok – właśnie przeszliśmy przez pierwsze drzwi, jeszcze siedem… Jeżeli podczas dobierania kart trafimy na drzwi to odkładamy je na bok dobieramy nową kartę i wtasowujemy je w talię.
A teraz pewne ułatwienie, wśród znaczków na kartach labiryntu są także klucze mające pewne dodatkowe zdolności – mając klucz na ręce i dobierając akurat drzwi tego samego koloru po prostu je otwieramy, ot tak i już pyk i przeszliśmy. Jeśli chcemy możemy odrzucić kartę z kluczem żeby dobrać 5 kart jedną z nich (poza drzwiami) permanentnie odrzucić a resztę ułożyć w dowolnej kolejności na wierzchu talii. Pozwala to czasem uciekać przed ścigającymi nas koszmarami – które są ostatnim typem karty do omówienia w podstawowej wersji gry. Koszmar który dobierzemy na rękę w trakcie gry, dopadł nas i żeby się go pozbyć odrzucamy permanentnie całą rękę kart albo jeżeli mamy akurat to tylko kartę klucza. Po skończeniu się koszmaru dobieramy karty do pięciu labiryntów jak na początku – karty drzwi i koszmarów znowu idą do wtasowania. I tak aż wyjdziemy, albo nie.
Nie ma co ukrywać grze przydają się koszulki mimo całkiem solidnych kart, bo talia idzie w tas co i rusz. Grafiki są bardzo przyjemne dla oka i klimatyczne. Nie opisywałem już wariantów z dodatkami jak wierze czy mroczne przeczucia. Zostawiłem to dla chętnych którzy poczują smaczek gry i będą chcieli ją potem troszkę doprawić. Mimo że losowość jest mocno widoczna to nie przytłacza podczas rozgrywki, powiedziałbym że jest dobrym sposobem gry na obronę przed graczem (zupełnie jak w Arkham). Za mniej więcej 30-40 PLN otrzymujemy dobrze wykonany i zaprojektowany tytuł który spokojnie może podróżować z nami i od czasu do czasu zająć chwilkę. Jedyne do czego można się przyczepić to dość toporna instrukcja, czytając ją można się zakręcić i łato pogubić. Polecam jako klimatyczny i miły zakup do noszenia w kieszeni.
Comments 2
nie jestem fanem pasjansów, ale onirima mam ochotę spróbować, te senne klimaty mi się podobają!
Lubię, lubię Onirima ale trzeba uważać, żeby nie zakatować- w kółko nie potrafiłbym grać. I trzeba szybko wprowadzić dodatki, bo podstawka to w moim odczuciu jedynie przedsionek tej gierki.
@osadnik- egzemplarz czeka u mnie do wypożyczenia :)