Wczoraj popełniłem błąd, który może mnie kosztować wysłaniem na emeryturę jednej z moich najnowszych gier. A wszystko zaczęło się od nocnego grania u Grigorija. Osadnik szykuje się do fajnego posta, który zapewne niebawem się ukaże, zagraliśmy w trzy różne tytuły, których tożsamości póki co nie zdradzę, żeby nie zabierać osadnikowi przyjemności podzielenia się nimi z Wami. No i zrobiła się 2.00 nad ranem… Atmosfera była luźna i wesoła (kolega Grigorij i osadnik raczyli się jakimiś wyśmienitymi trunkami, ja z racji szoferowania niestety nie) i padła propozycja zagrania jeszcze w Terra Mystica… 2.00 godzina, chłopcy zasad nie znają, trunek w żyłach krąży, ale czemu nie? Rozłożyliśmy grę, kto zna ten wie, że trochę do rozkładania jest i na fali ogólnej radości osadnik rzucił „no to grajmy”… Bez tłumaczenia zasad. I to był właśnie ten mój błąd, że dałem się podpuścić. Nieskładnie próbowałem przez chwilę rzucać jakimiś strzępkami informacji co robić, co do czego służy ale w przypadu takiej pozycji jak Terra Mystica „no to grajmy” nie ma szansy powodzenia. Skończyło się po chwili na ogólnym śmiechu, że „dziwna ta gra”, że „jakoś Stanley koślawo zasady wytłumaczył”, że „chaotyczna”, że „nieintuicyjna” i gra wróciła do pudełka… Niby żarty, niby śmiechy ale rysa pozostała. Trzeba uważać kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach pokazuje się nową grę. Bo drugiej szansy może już niestety nie dostać. Następnym razem piję trunek razem z kolegami, bo choć nic nie piłem, to dziś mam kaca…
Comments 1
Znam ten ból kiedyś po kilku piankach poszedł w ruch Sigismundus Augustus i niestety współgracze sie chyba wystraszyli i marudzili ze to strasznie trudne echhh mam nadzieję że jeszcze ich przekonam do tej pozycji