Życie po Brassie

kdsz Ogólne, Wspomnienia 11 Komentarzy

No Gravatar

Ostatnio z ciekawości zajrzałem na brass.orderofthehammer.com, by w historii swoich partii sprawdzić, kiedy pierwszy raz zagrałem w Brassa. Kwiecień 2011, ponad dwa lata temu. Od tego czasu poznałem pewnie więcej niż 20 nowych gier. Oczywiście nikomu na planszoholiku nie zaimponuję taką liczbą tytułów, jednak dla mnie tych dwudziestu gier mogłoby w zasadzie nie być. Żadna nie wytrzymuje porównania z Brassem.

W ostatnich kilkunastu miesiącach miałem przyjemność zagrać w sporo udanych tytułów jak Robinson Crusoe, Blokus czy Agricola. Poznałem również gry bardzo dobre, do jakich zaliczam Pret-a-Porter, Basillicę i A Few Acres of Snow. No i co z tego? Poza szybkimi Atonem, K2 i Tinners’ Trail, reszta trafiła na stół raptem kilka razy. Część gier wymieniłem, część sprzedałem, ale żadnej z nich nie miałem okazji porządnie poznać. Doszło do absurdalnej sytuacji, że najwięcej czasu zajmuje mi czytanie o grze w necie, rozkminianie instrukcji, a następnie pakowanie komponentów do pudełek wędkarskich i woreczków strunowych. Sama gra to zaledwie kilka partii, kilka godzin i koniec. I już tracę zainteresowanie. Nie jestem w stanie poznać i docenić potencjału drzemiącego w tych tytułach. A przecież jedna z moich ulubionych gier, czyli Wikingowie, odsłoniła przede mną swoje prawdziwie oblicze dopiero za piątym czy szóstym razem. Gdybym dostał ją w swoje łapy dzisiaj, pewnie wylądowałaby na MatHandlu…

Nie twierdzę, że za całe zło odpowiedzialny jest Martin Wallace. Pewnie większość graczy dochodzi do momentu, że liczba posiadanych gier rośnie w sposób zupełnie niekontrolowany i w pewnym momencie „nie ma czasu taczki załadować”. Nie jest to mój przypadek, bo zwykle balansuję między 20 a 25 pudełkami na półce i nie mam obsesji kolekcjonerskiej, ale i tak odnoszę wrażenie, że nic by się nie stało, gdybym się ograniczył do 10-15 tytułów. W końcu nic lepszego od Brassa już chyba nie znajdę. Dwie gry rodzinne, dwa fillery, trzy czy cztery ekonomie, jakiś tytuł logiczny i gra z wariantem solo – to zestaw, który powinien mi wystarczyć. Więc dlaczego częściej wymieniam niż sprzedaję? Dlaczego miejsce po sprzedanej właśnie grze zajmuje nowe pudło? No dlaczego? Skoro wiadomo, że podczas premierowej partii będę bardzo krytyczny i skupię się na szukaniu dziury w całym?

Share

Comments 11

  1. @kdsz- No cóż, nieco się różnimy pod względem kolekcjonerstwa/niekolekcjonerstwa ale w jednym widzę, że jesteśmy podobni. Gusta nam się generalnie pokrywają :) Te gry, które wypisałeś jako udane lub bardzo dobre to również i moje udane i bardzo dobre tytuły. I podobnie jak Ty Brassa uważam za grę wybitną. Ale, ale… na czele stoi u mnie jednak Cywilizacja Poprzez wieki. Wysnuję więc, patrząc na nasze podobne gusta tezę, że to dla Ciebie mógłby być strzał w dziesiątkę. Bo chyba jeszcze nie miałeś okazji poznać CPW? Tylko pytanie czy złożoność, czas rozgrywki (godzinę na gracza) by Ci odpowiadała? Bo pod względem mechaniki jestem raczej pewien że tak. I może byś zdetronizował króla? ;)

  2. Król jest tylko jeden !
    Generalnie, o wielu grach jedyne co mogę powiedzieć to to, że „Brass to nie jest” lub „można zagrać, ale po co, skoro jest Brass”….ale jakoś nie powstrzymuje mnie to od kolekcjonowania :D

  3. Post
    Author

    @Stanley
    O TtA oczywiście marzę, jednak obawiam się, że małżonkę ta gra może przytłoczyć i nie będzie taka bardzo chętna do nauki zasad.

    CIV I na Amidze zjadła mi kawał życia gdy miałem 12-13 lat. Teraz mam 33 i czasu wolnego mam „trochę” mniej. Może jak córka dorośnie… A tymczasem postaram się zapoznać z instrukcją i może spróbuję kiedyś online. Pomożecie?

  4. No to może zamiast szukać czegoś, co ma przebić Brassa zostawić go, a do kolekcji dołożyć gry idące w inną stronę? Jakąś karciankę, czy wręcz przygodówkę?
    Może refleksja typu „Brass to to nie jest” przychodzi bo mechanizmy są podobne?

  5. @kdsz, chętnie umówię się z Tobą na partię CPW online choć uważam, że przynajmniej pierwszą partię warto by było jednak rozegrać przy planszy by poznać zasady. Wersja online jest super ale raczej jak już się jest obytym z mechaniką. Cobyś się nie zraził…

  6. @kdsz, jak ja dobrze znam ten stan, że czytanie informacji o grze i wertowanie pdf-owej instrukcji zajmuje więcej czasu niż późniejsze granie w grę :) No niestety, też mam malucha i spotkania na granie średnio wypadają raz na dwa tygodnie. Moim sposobem na głód planszówkowy to elektroniczne wersje na ipada :) mam już całkiem sporą kolekcję, o której niebawem opowiem w artykule. Istnieją świetne pozycje jak Eclipse, Settlers of Catan, Ride to, Neuroshima, Agricola, Puerto Rico itp. 1h z ipadem w wyrku przed snem i partyjka w ulubioną „planszówkę” – bezcenne :D (no może nie dla żony ;) )

  7. @kdsz widziałem na forum, że jesteś z Warszawy. Ja z niej pochodzę, wyprowadziłem się rok temu. Często bywam, np na weekend u rodziców. Możemy kiedyś ustawić na partyjkę jeśli będziesz chciał ;)

  8. Post
    Author

    @mat_eyo Dzięki za ofertę. Latem weekendy spędzam z rodziną na jakiś wycieczkach lub odwiedzając/przyjmując familię, ale jesienią chętnie się umówię na granie

  9. planszoholik łączy, planszoholik radzi, planszoholik nigdy Cię nie zdradzi a i daj to Boże w graniu dopomoże!

  10. Ktoś jeszcze pocina w Brassa online? Tak mi się nasze rozgrywki przypomniały i narobiłem sobie smaka… Może by tak?…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *