Ostatni wieczór graniowy potwierdził, że prędzej czy później nadejdzie czas na każdą czekającą na półce na swoją kolej grę. Gra o Tron swoje odleżała, nie raz lądowała na stole celem prezentacji elementów- „tu taka mapa, tu takie wojska, tu takie karty, aaaaa, fajne, fajne, popatrzcie, popatrzcie jakie fajne, jakie super, jakie to musi być emocjonujące, fajne, fajne… to może zagramy póki co w coś innego a na Grę o Tron umówimy się innym razem…” Tak to się zazwyczaj kończyło. Jednak w końcu, niesieni buzującymi w duszach emocjami po obejrzeniu serialu HBO, umówiliśmy się na granie.
Determinacja była na tyle mocna, że nie zabrałem na to spotkanie żadnej innej gry a osadnik owszem coś tam jeszcze dodatkowo zabrał ale tylko asekuracyjnie, gdyby przypadkiem jedna z umówionych pięciu osób się nie zjawiła. Każdy jednak dopisał i w gronie osadnik, Piotrek, Grigorij, Maroko i ja zasiedliśmy do gry. Pierwsza edycja gry więc 5 osób to maksymalna liczba graczy. Jak to zwykle u nas bywa, pora była późna i kiedy osadnik skończył tłumaczyć zasady zrobiła się 23.00. Zaczynając trochę nie wierzyłem, że dogramy do końca mając cały czas w pamięci wszystkie komentarze graczy, że gra „trochę trwa”, jednak udało się. I jakie wrażenia?
- ogólnie, bardzo ogólnie- umiarkowanie podobało mi się.
- gra trwała 4,20h.
- wydaje mi się, że nie wykorzystaliśmy w pełni potencjału gry. Za mało było sojuszy i ich zrywania. Każdy raczej skupił się na sobie, atakował kogo tam miał za miedzą i nie bardzo korzystał z pomocy kogoś drugiego. To powodowało lokalne przepychanki i raczej bardzo powolny rozrost swojego poletaka, bo jak już coś się udało komuś odebrać to w kolejnej turze ten ktoś z powrotem odzyskiwał swoje mienie. Nie zagrało u nas to co w świecie Gry o Tron jest najważniejsze- jeżeli chcesz zawalczyć o tron, to nie możesz działać sam- musisz mieć wsparcie jakiegoś sojusznika. To ewidentnie nasz błąd jako początkujących.
- zapewne przez to co opisałem powyżej gra nam się nieco dłużyła, na koniec wszyscy stwierdziliśmy zgodnie, że zbyt długo to trwało. Miałem poczucie zbyt wolnego rozwoju.
- teraz kwestia losowości. Dziwne, bo niby na samej planszy jej nie ma, sami decydujemy o naszych poczynaniach ale jak sie okazało sporo namieszać może losowe pojawianie się wydarzeń. W naszej grze ta losowość dość mocno nam doskwierała. W każdej (chyba?) talii wydarzeń jest karta, która nakazuje przetasowanie całej talii. Powoduje to, że przy kiepskim układzie pewne wydarzenia mogą w ogóle się nie pojawić albo pojawiać się na tyle rzadko, że mocno utrudnia to grę. U nas na przykład Starcie królów czyli licytacja o wpływy pojawiła sie chyba w drugiej turze a potem dopiero w siódmej i dziewiątej. Podobnie z zaopatrzeniem- również pojawiło się chyba tylko trzykrotnie, co przy bardzo częstym wydarzeniu Mobilizacja powodowało konflikt, w którym nie można było niekiedy w ogóle mobilizować wojsk, żeby nie przekroczyć limitu zaopatrzenia… To także dlatego miałem poczucie zbyt wolnego rozwoju i robienia w kółko tego samego garstką swoich żołnierzy.
- iskra emocji pojawiła się dopiero pod koniec gry kiedy delikatnie, acz stanowczo, wyraziłem głośno zaniepokojenie osadnikiem, któremu brakowało już tylko jednej twierdzy/miasta, żeby wygrać grę. Skuteczny atak z dwóch stron na osadnika spowodował, że ten utracił sporo i każdy z nas dysponował czterema twierdzami/miastami. Końcówka gry była więc pełna knucia jak tu zagarnąć jeszcze jedno miasto (a jednocześnie nie utracić innego gdzie indziej). Przez moment nawet cieszyłem się już wygraną (miałem 5 miast) ale przegapiłem jeden region gdzie pozostała niebroniona twierdza, którą osadnik werbalnym oświadczeniem ofiarował Starkom na tacy…
- ostatecznie o wygranej zadecydował poziom zaopatrzenia i na tronie zasiadł Maroko- Lannister.
Podsumowując- trochę zmęczyła mnie ta rozgrywka ale z drugiej strony mam ochotę zagrać kolejny raz, bardziej świadomie. Mechanika jest świetna, dobrze przemyślana. Bardzo podobają mi się trzy tory wpływów dające władzę przy rozstrzyganiu remisów, kolejności w turze czy inne bonusy. Podoba mi się tajne wydawanie rozkazów swoim jednostkom znane mi już z Szoguna, kombinowanie gdzie i w czym zamieszać ale także domyślanie się gdzie i w czym zamiesza nasz wrogi sąsiad. Podoba mi się wykorzystanie floty do transportowania swoich jednostek, co dodaje dodatkowego, strategicznego smaczku. Walka toczy się o miasta i twierdze ale nie można pominąć regionów wzmacniających władzę i zwiększających limit zaopatrzenia. Wypracowanie dobrego balansu między tymi regionami może być bardzo pasjonujące ale niestety losowość wydarzeń nie daje nam pełnej kontroli. To oczywiście dobrze, że dzieje się coś nieprzewidywalnego ale przy kiepskim dociągu kart (chyba taki mieliśmy?) rozgrywka może być nużąca. Zagrałbym ponownie, tylko czy znowu będziemy czekali 4 lata na zebranie się pięciu osób i przeforsowanie Gry o Tron?
Comments 17
Zasoby mojej ekipy zostały niedawno poszerzone właśnie o Grę o Tron (też 1 edycja) na MatHandlu. Jak uda się zagrać postaram się odnieść do Twoich wrażeń – oby nie za 4 lata :)
to ja dodam jeszcze moje 4 grosze:
pierwsze wrażenie – skończylismy grę zmęczeni
drugie wrażenie – dość dużo było błędnie wydanych rozkazów, co nie raz namieszało w rozgrywce
trzecie wrażenie – gra jest bardzo trudna i wymagająca. Niemożliwe jest przewidzenie kolejności wydarzeć i cięzko się do nich przygotować. Ciężko ułożyć plan odporny na wszystkie ewentualności. Trzeba grać ostrożnie. Ja byłem o krok od zwycięstwa i poległem przez złą alokację jednostek. Mało rozkazów ruchu + ograniczenia w zaopatrzeniu ujawniły swoje ograniczenia dopiero na końcu gry, gdy najbardziej potrzebowałem się poprzemieszczać, żeby bronić zdobytej przewagi.
czwarte wrażenie – zagrałbym jeszcze, nie wiem czy byłoby szybciej, nie wiem czy będę mniej zmęczony, ale wiem, że będę knuł bardziej i ruszał się ostrożniej!
Jak dla mnie to super gra dla strategów, ciężka i żmudna, na końcu gry 4 z nas było o włos od zwycięstwa, zdecydowały naprawdę małe różnice. Będę agitował za kolejną partią!
Jako czytelnik bloga, nie udzielający się ;) Zdecydowałem się zabrać głos w sprawie gry, która wciągnęła mnie na dobre w świat planszowy lata temu ;)
Polecam zagrać raz jeszcze w tym samym składzie :) Pamiętam „naszą” pierwszą grę w GoT – około 5 godzin. Z każdą następną czas leciał w dół. Nie mam ostatnio okazji zagrać w ten tytuł z różnych powodów, ale ostatnie nasze gry oscylowały w okolicach 2 godzin :) Rekord to chyba godzinka (zakończenie w 4 lub 5 turze).
Gra jest wymagająca, to prawda, ale potrafi utkwić w głowie na długo po rozegraniu partii, męcząc człowieka, że mógł zagrać lepiej :) Co do losowości, te wydarzenia potrafią napsuć krwii, ale dodają też sporo smaczku do całości :) Docenić je można po kilku grach, w końcu mają wpływ na wszystkich.
Polecam Wam grać z Portami. Były dodane do pierwszego dodatku (Clash of Kings). Można łatwo zrobić samemu (kilka kartoników), a dość ciekawie balansują rozgrywkę i dają szansę na odzyskanie morza, w przypadkach krytycznych ;) (Częsty konflikt Lannistera i Greyjoya).
Jeszcze jedna polecanka. W trakcie setup’u, dobrze zabrać Greyjoyowi specjalny rozkaz (ostatnia pozycja na kruku). Normalnie jest chyba drugi od końca i ma jeden specjalny rozkaz. Przy nieuważnym graczu Lannisterskim, w pierwszej turze Greyjoy może zdobyć Lannisport ;) Odebranie rozkazu specjalnego lekko balansuję tą „niewygodną” sytuację.
Pierwsze dwie-trzy partie należy traktować treningowo, na załapanie tak zasad stricte jak i tych rządzących rozgrywką. Potem to już jest sama przyjemność i miód na serce.
Dość powiedzieć, że mam stała, kilkunastoosobową ekipę, która bardzo regularnie gra w wersję 9-osobową. I wciąż nie mamy dość, chociaż niektórzy zdążyli zaliczyć dobre 20-30 partii :)
Author
Nie ma to jak silne wsparcie kolegów „od pionka”! Dzięki Panowie za rady! Czym prędzej siadamy do kolejnej partii póki jeszcze pionki ciepłe :)
Co do strategii, to ewoluuje ona wraz z grą. Na początku większość gra bardzo ostrożnie, chociaż zdarzają się przypadki uprawiające straczeńczą taktykę „ja przeciw każdemu”. Trafnie jednak zauważyliście, że najważniejszym aspektem jest umiejętne żonglowanie sojuszami. Tak, by rywal pomógł, ale sam za bardzo nie zyskał, a jednocześnie nie spodziewał się, że go tylko wykorzystujemy, by po jego plecach wspiąć się na tron. Jak się zacznie w tej grze myśleć takimi kategoriami, to ciężko odejść od stołu :)
To jeszcze kilka luźnych przemyśleń ode mnie (na podstawie dobrych kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu rozgrywek w 2 edycję):
– czas rozgrywki zwykle 2 – 2,5h, skład głównie czteroosobowy
Długość gry: praktycznie nie zdarza się sytuacja, w której ktoś nie zdobyłby 7ego wymaganego do zwycięstwa zamku przed upływam 10 tury – zwykle ma to miejsce w okolicach 7-8 tury i szanse są raczej wyrównane. Być może wynika to z ilości graczy a co za tym idzie, większej ilości miejsca na mapie (mimo, że część prowincji jest ‚zablokowana’)
Losowość: w moim odczuciu wpływ kart wydarzeń na realizację strategii jest niewielki. Karty w stylu Mobilizacja czy Zaopatrzenie traktuje bardziej jako miłe bonusy, niż środki do realizacji celu. Większy wpływ mają natomiast karty blokujące wydawanie poszczególnych rozkazów i one faktycznie mogą nieco popsuć szyki.
Sojusze: sojusze zwykle ograniczają się do ‚paktów o nieagresji’. Nawet taki sojusz daje sporo – pozwala przenieść większość sił na front i pozostawić odsłoniętą pozostałą część terytorium. Sytuacje w których inny gracz udziela wsparcia zdarzają się przede wszystkim wtedy, gdy gracz zagrażający naszemu sojusznikowi staje się niebezpiecznie silny – co nie zawsze przekłada się na liczbę kontrolowanych przez niego/nią zamków. Sojusze kończą się zwykle, gdy nam (lub sojusznikowi) brakuje całkiem niewielu zamków do zwycięstwa ;)
Strategia: z moich doświadczeń wynika, że gra zachowawcza raczej się nie sprawdza – walka zaczyna się zwykle od 2-3 tury. Najczęstszą strategią jest zdobycie 1-2 zamków na początku gry, później rozwój, ale nie więcej niż 3-4 zamki (graczowi z 5-6 zamkami ciężko o sojusznika :) ) a następnie zdobycie 2-3 zamków w jednej turze (dające zwycięstwo) – choćby i ostatkiem sił – w myśl zasady ‘wystarczy zdobyć, nie trzeba utrzymać’.
Co ma znaczenie w grze? Na pewno umiejętne wykorzystywanie zdolności naszych postaci (najwięcej satysfakcji podczas wszystkich rozgrywek dało mi usunięcie Królową Cierni żetonu wsparcia przeciwnika i wygranie pozornie beznadziejnej bitwy :) ).
Ważne jest również aby móc wykorzystywać rozkazy specjalne (ostatni tor wpływów). I nie chodzi tu nawet o ich specjalne ‚moce’ (chociaż możliwość zrekrutowania wojska ‚na żądanie’ to nie byle co), ale po prostu dodatkowy żeton ruchu/ataku.
Osobiście jednak uważam, że pozycja na pierwszym torze wpływu jest ważniejsza .Decyduje ona o kolejności wykonywania ruchów a zasada, mówiąca o tym, że najlepszą obroną jest atak sprawdza się zwykle doskonale – niejednokrotnie sukcesem kończył się atak na gracza, przed którego atakiem nie miałabym szans się obronić.
Jak widać 2 z 3 kluczowych (moim zdaniem) elementów gry opiera się na pozycji gracza na torach wpływu – pokazuje to jak ważną rolę odgrywają żetony władzy. Wybierają między kolejnym zaopatrzeniem bądź kolejnym symbolem władzy – zazwyczaj wybieram to drugie.
Warto też pamiętać o umiarkowanym rozproszeniu swoich wojsk – więcej jednostek = więcej rozkazów = większe możliwości.
Myślę, że długość mojego komentarza jest najlepszym wyrazem mojego zdania na temat Gry o Tron :)
Spędziłam naprawdę sporo godzin z napięciem czekając na odsłonięcie żetonów rozkazów moich sąsiadów czy odkrycie karty dowódcy mojego przeciwnika i na pewno spędzę jeszcze wiele kolejnych zastanawiąjąc się czy współgracze już odgadli moje zamiary czy jeszcze nie oraz czy ja dobrze przewidziałam ich.
Author
Fajne kolejne przemyślenia yanoo i primula- dzięki! A takie pytanie mnie naszło. Co lepsze:
a) I edycja w swojej czystej formie- jako klasyczna, pierwotna wersja gry?
b) I edycja z ewentualnie zaadoptowanymi modyfikacjami z dodatków, które da się domowymi sposobami zaadoptować?
c) II edycja?
Bo może bym sobie drugą edycję sprawił?……………………
doradzi ktoś?
WOW
co za piekny odzew :)
widac nie wszyscy kisili ten tytuł 5 lat na półce jak my
teraz to juz musimy koniecznie rewanżyk zrobić!
Ponieważ nie miałam okazji grać w pierwszą edycję, tylko dwie kwestie przychodzą mi na myśl:
1. Druga edycja bardziej podoba mi się wizualnie – nawet udało mi się przekonać do plastikowych znaczników i nie zamieniłabym ich już na drewniane.
2. Prawdopodobnie też (z powodu ciutkę innej mapy) dodatek Dance with Dragon nie będzie pasował do 1 edycji.
Witam,
Czytając opisy na innych portalach „zakochałem”się w tej grze całkiem niedawno -ok pół roku temu. wstrzymywałem się z zakupem tylko dlatego ze zebranie 6 osób to raczej trudna dla mnie sprawa – a tak przynajmniej mi się wydawało. ponieważ jednak pojawiła się okazja stworzenia ekipy do WH po X-nastulatach założyłem w ciemno że ekipa zagra od strzału w GOT.
W tym momencie okazało się,że nie można jej nigdzie kupić – to tylko mnie zaintrygowało. Allegro +100 pln do nominału zwiększyło moją ciekawość. Cudem zdobyłem chyba ostatni egzemplarz w jednym ze sklepów internetowych (V.2013) dzień przed wizytą innego Klienta spragnionego tej gry.
przeczytałem instrukcję – i chciałem zacząć grać od razu – jakież było moje rozczarowanie gdy ekipa od WH stwierdziła,żę GOT – to nie, kiedy indziej itp…
postawiłem wszystko na jedną kartę i wrzuciłem temat na email w pracy.
nie wiem czy mam dar przekonywania czy też lekko wyższe stanowisko :)- w każdym bądź razie na pierwszą rozgrywkę stawiło się :) – 6 osób ( II ed.)
na drugi dzień w pracy mówiło się tylko o GOT :)):):)
zrobiła się kolejka i musieliśmy szybko ustalać terminy rewanżu i dla ekipy która się nie załapała.
Graliśmy 2x. Za drugim razem zgodnie z przepisami :)
Mój komentarz:
z opisu Stanley wynika że I ed jest słabsza od drugiej – porty robią dużą różnicę :)
losowość – tak, ma duży wpływ na grę – ale czy to Wada tej konkretnej pozycji? wyobraźcie sobie że w drugiej grze nie mieliśmy ani 1x karty mobilizacja !:) jest to lekki szok – każda pojedyncza jednostka robiła różnicę – jak się wtedy dba o wojaków :0 – gra skończyła się koło 7 tury, na planszy było maks. 15 oddziałów – wszystkich 5 graczy :)
sojusze – w pierwszej grze mieliśmy podobny efekt – do momentu kiedy miałem 6 zamków – każdy walczył o swoje :) w drugiej grze już były większe szachy i polityka odgrywała dużą rolę – dość powiedzieć ze wygrał gracz który od początku gry był w sojuszu ze swoim sąsiadem – do ostatniej tury :)
czas gry – 1 gra ok 4 godz (5-6 tura koniec) – 3 gra godz.
z mojego doświadczenia wynika,że jeżeli się spotka 6 wyjadaczy to ta gra może się przerodzić w prawdziwą perłę.
zasady są relatywnie proste – co jest kolejnym + ( można tak jak to było u nas grać z osobami które z planszówek to grają w przysłowiowego „Chińczyka” -:) bo tłumaczenie zasad nie trwa dłużej niż 30 min)
gramy znowu w środę i dam znać jak gra przebiegała ale jak do tej pory jest to jedna z lepszych gier w które grałem – a trochę ich było.
(zaczynałem od TROI taka gra którą można było dostać tylko w składnicy harcerskiej i to tylko w Wawie – a jestem ze Śląska :))(info dla młodszych graczy – SH – miejsce gdzie za dawnych czasów można było dostać coś normalnego – sprzęt sportowy,gry ówczesne gadżety) – poprzez legendarnego Gwiezdnego Kupca, gry Dragona itd)
aha i jeszcze mały komentarzyk ( sorki trochę się rozpisałem :)) –
tory wpływów – 2 grę przegrałem dlatego,że bazując na pierwszej rozgrywce kupowałem wpływ na pierwszym torze – bo to super działało w pierwszej grze z dużą ilości wojska.
W drugiej grze jak jedyny nie mogłem wystawić żadnego oddziału (!) bo nie miałem żadnego rozkazu specjalnego (5 pozucja na ostatnim torze) – a wystarczyło mieć 1(słownie jedną jednostkę piechoty)
także z torami wpływów też może być róznie co powoduje to,że kazda rozgrywka może być inna
czyli trzeba być elastycznym :)
Ciężko mi porównać I i II edycję, bo nie grałem w I :) Wiem, że II edycja nie zawiera wszystkich rozszerzeń z dodatków.
Wspomniana już wersja 9 os. zawiera chyba wszystkie elementy, które były wymyślone i… w praktyce praktycznie w ogóle nie używamy dowódców ani fortec, czyli brakujących dodatków.
Poza tym postawiłbym znak większości dla II edycji pod warunkiem, że mamy 5-6 graczy. Przy mniejszej ilości pojawiają się „darmowe” zamki, które mocno zaburzają balans. A dlaczego II edycja lepsza? Bo im więcej graczy tym lepiej :) (plus wyważenie wszystkich elementów, które się sprawdziły)
Sorki, ale grałem w tą grę już 10ki razy. Gra jest źle zbilansowana dla każdego rozkładu oprócz 6 graczy.
No i granie w mniej osób zmniejsza wartość sojuszy, które moim zdaniem bardziej niż cokolwiek stanowią o sile gry.
nie ma rady, trzeba dodać 2 edycję na wishlistę :)
Jedna z moich absolutnie ulubionych gier. Polecam