Czy ktoś chce jeszcze czytać o Dominionie?

kaszkiet Ogólne, Recenzje 9 Komentarzy

No Gravatar

Trochę już było wpisów o Dominionie na Planszoholiku. Nie będę więc zbytnio się rozpisywał na temat zasad i o co tu w ogóle chodzi. Zaznaczam, że grałem w podstawkę(Rozdarte Królestwo), a później także z dodatkiem Róg Obfitości.

Na wstępie chciałem nie zgodzić się z opinią, że w podstawce brakuje interakcji między graczami. Trzy ofensywne karty – Milicja, Wiedźma i Złodziej – potrafią wprowadzić sporo zamieszania. Gdy Złodziejami zajumałem ze 4 czy 5 Złociszy podczas jednej partii niezadowolenie współgraczy rosło wprost proporcjonalnie do mojej satysfakcji. A i zapchanie komuś ręki klątwami Wiedźmy, oprócz tego, że przynosi ujemne punkty sympatycznie potrafi zablokować wykonywanie akcji w niektórych turach. Milicja może i jest mniej odczuwalna, ale też potrafi czasem popsuć plany.

Dominion po raz pierwszy


Mało to odkrywcze, ale najistotniejszą rzeczą w Dominionie jest jego mechanika. Można by tak napisać o każdej grze, ale chodzi mi w tym przypadku o to, że mechanika Dominiona jest zarówno jego największą zaletą, jak i wadą.

Zaletą, ponieważ to dzięki niej tak fajnie się w to gra. Gdy udaje się zasadzić soczyste kombo z kilku wcześniej dobranych przez siebie kart do talii czuć, że o to właśnie tutaj chodzi.
Z drugiej strony rozgrywka w Dominiona trochę nudnawo się zaczyna i trochę nudnawo kończy. Na początku każdy ma śmieciowe karty i niewiele ciekawego można z nimi zrobić. Za to pod koniec gry, gdy chciałoby się podominować swoją precyzyjnie uzbieraną talią trzeba się w zasadzie skupić tylko na kupowaniu Prowincji (chyba, że powinno się celować w wyższy poziom, którego nie udało mi się osiągnąć, czyli w kupowanie więcej niż jednej Prowincji podczas pojedynczej tury).

Pół biedy jednak podział na poszczególne etapy rozgrywki. Najgorzej jest gdy zadamy sobie pytanie: co my w tej grze w ogóle robimy?
Wydajemy pieniądze, które mimo to nie znikają z naszych zasobów. Chociaż posiadamy mnóstwo złota możemy wydać tylko tyle ile w danym momencie nam się niechcący wyciągnęło z sakiewki. W dodatku wszystko, czego nie wykorzystaliśmy w danej turze tracimy. Jest to wszystko troszeczkę bez sensu i cały pretekst zarządzania królestwem (które polega tylko na kupowaniu do niczego konkretnego nie służących ziem) jest mocno powierzchowny.

Gdy się ten fakt zignoruje, albo przynajmniej nie przywiąże do niego zbytniej wagi będzie się grało w Dominiona bardzo dobrze. Tury idą szybko, a sama rozgrywka zazwyczaj trwa około 20 minut. Jakiś czas temu mieliśmy nie-planszówkowe spotkanie ale m.in. z osobami, z którymi gram. Na początku było kulturalnie i integracyjnie, ale gdy później panie zagłębiły się w rozmowę my rachu-ciachu na małym stoliku rozłożyliśmy Dominiona i pyknęliśmy dwie partyjki.

Jeszcze kilka luźnych spostrzeżeń na koniec.
Przezabawna jest instrukcja, która wygląda jakby projektowano ją na komputerze z kartą CGA (czarno-biała plus wielkie wypalajace oczy plamy w kolorach cyan i magenta – niestety nie zrobiłem zdjęcia). W dodatku jest słabo napisana i zakręca dosyć proste zasady. Cała oprawa graficzna podstawki jest mocno przeciętna. Niektóre karty są paskudne, część jest średnia. Róg Obfitości prezentuje się dużo lepiej i część kart ma bardzo ładne rysunki (np. Błazen). Nie wpływa to jednak bardzo na grę, a obrazki spełniają swoje zadanie i po jakimś czasie przestaje się na nie zwracać większą uwagę.
Dominion po raz drugi
Oczywiście bardzo fajną sprawą jest fakt, że poszczególne rozgrywki różnią się od siebie. Wykorzystuje się tylko 10 rodzajów kart w danej partii. Dzięki temu gra z dodatkami nie rozrasta się do niebotycznych rozmiarów, jak np. Carcassonne. Z drugiej strony fajnie byłoby poczuć, że ma się bardziej rozbudowaną grę dzięki rozszerzeniom, no ale nie da się iść jednocześnie w dwie strony. Ciekaw jestem bardzo dodatku Seaside, który wprowadza więcej zmian w rozgrywce, niż tylko nowe karty.

Jasna sprawa, że nie wszystkie karty są równie ciekawe – z niektórymi nie gramy prawie wcale, część pasuje tylko niektórym graczom, którzy namiętnie ich używają ku niezadowoleniu pozostałych. Ja nie przepadam za zestawami kart, które umożliwiają czasem nawet kilkukrotne przemielenie swojej talii w jednej turze (tak się zdarza gdy ma się np. wielu Posłów).

Wbrew niekoniecznie przychylnym opiniom na Planszoholiku mi się Dominion spodobał. Partie są szybkie i sprawdza się już przy dwóch osobach. Na BGG oceniłem go na 8.

Share

Comments 9

  1. To najpierw wyjaśniająco:
    Nie można przemielić kilkakrotnie swojej talii! Wszystkie karty które zagrywasz w danej turze są ‚zagrane’. W momencie w którym kończysz talię, tasujesz odrzucone i tworzysz nową. Jeśli z jakiś powodów skończysz i nową nie masz już kart odrzuconych (tylko rękę + ‚zagrane’), więc musisz kończyć turę tym do masz. Po czym wyrzucasz wszystko do odrzuconych, tworzysz z nich nową talię i dobierasz 5 na nową turę.

    A co do mojej opinii o Dominionie (którą tu przedstawiałem już kilka razy) to mi najlepiej się gra ze wszystkimi dodatkami, losowymi taliami i przez www. Niestety Dominion na żywo strasznie marnuje czas (w porównaniu z komputerowym) i w pewnym momencie gra idzie denerwująco wolno. Nie mniej jednak zdarza mi się nadal grać od czasu do czasu z różnymi znajomymi niezbyt grającymi i (IMO) jest to ciekawsze w prowadzenie w nowoczesne planszówki niż Osadnicy.

  2. Post
    Author

    To jest bardzo dobra uwaga! Sam tego nie robiłem, więc nie jestem teraz pewien jak to się odbywało (czy było mielenie wszystkich, czy tylko odrzuconych kart). Tak czy siak przy pewnych układach można w jednej turze dostać na rękę praktycznie wszystkie karty ze swojej talii, co mi się nie do końca podoba, choć jest zgodne z zasadami.

    W gronie w miarę ogarniętych graczy partie i poszczególne tury idą szybko, ale rzeczywiście gdy ktoś jest mniej doświadczony może podczas swojej kolejki nieco dłużej zastanawiać się co tu można zrobić.

  3. Ja już się o Dominionie wypowiadałem na różne sposoby. Poprzez początkowy zachwyt, przez totalne odrzucenie, aż do ponownego zainteresowania i na tym etapie (ponownego zainteresowania) obecnie jestem. Dominion jako prekursor deck buildingu zasługuje na uwagę niewątpliwie choć lepiej się bawię przy innych grach wykorzystujących ten mechanizm- A Few Acres of Snow czy Mage Knight. Ale zawsze wyciągnę na stół dla „nowych” graczy :)

  4. Post
    Author

    Na razie staramy się z ekipą celować w sprawdzone tytuły(a jest ich jeszcze mnóstwo), niekoniecznie nowości.
    Do Mage Knighta trochę się przymierzamy, ale są istotne obawy o klocowatość tej gry, że partie będą trwały nie mniej niż 4 godziny. Na co niestety nie zawsze możemy sobie pozwolić (no i wprowadzenie nieobecnego na pierwszej partii w kolejną grę też jest czasochłonne).

  5. I bardzo dobrze, że celujecie w sprawdzone tytuły. Mage Knight na 4 osoby raczej bym odradzał, 4 godziny może być mało a i płynność rozgrywki ucierpiałaby przy tylu graczach.

  6. Post
    Author
  7. czy ewentualnie mozecie cos polecic? Interesuje mnie gra tak dobra i lekka jak osadnicy z catanu ale nie tak skomplikowana i ekonomiczna jak Puerto Rico. Power Grid tez nam sie nie spodobal (nieciekawa, banalna rozgrywka)

  8. @lol- Samo przez się narzuca się Epoka kamienia (Stone Age). Ma dużą szansę się spodobać patrząc na wytyczne, które podałeś. Polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *