Dzień pierwszy.
Dziś rozpoczyna się moja podróż w poszukiwaniu Smoczych Artefaktów. Słyszałem pogłoski o trzech innych poszukiwaczach, nie miałem jednak jeszcze okazji spotkać żadnego z nich.
Pierwszy dzień przyniósł obiecujący początek. Wyruszając w kompletnie nieznane strony świata, odnalazłem zaczarowaną studnię życzeń. Jak głosi legenda,
po wrzuceniu trzech złotych monet do studni, w zamian spełni ona jedno życzenie. Niestety nie stać mnie jeszcze na to…
Dzień drugi.
Wykorzystałem jedyny zwój z zaklęciem jaki posiadałem. Powinienem był zrobić to już wczoraj, jednak przygotowania do podróży pochłonęły mnie tak bardzo, że najwidoczniej zostawiłem resztki swojego rozsądku w domu. W każdym razie, od dziś podróżuje ze mną przywołany żywiołek wody. Taki towarzysz przyda się w tak niebezpiecznych czasach.
Na przedmurzach Moln spotkałem mistrza dominacji, który zaoferował mi naukę magicznej dominacji, w zamian za zabicie pewnej osoby. Odmówiłem tej jakże niegodziwej propozycji i odszedłem.
Dzień trzeci.
Udało mi się zdobyć zwój pochłonięcia zaklęcia! Na pewno będzie bardzo pomocny w walce z czarownicami. Zaraz po tym udałem się nad staw, gdzie natknąłem się na ducha podziemia. Na szczęście te kreatury nie są zbyt wymagającymi przeciwnikami i walka była krótka. W miejscu, którym padł, znalazłem porcję ziół. Przydadzą się, gdy odniosę rany.
Dzień czwarty.
Na moczarach spotkałem fechmistrza, który zlecił mi dostarczenie niezwykle ważnej wiadomości do Moln, osady Ludzi Mrozu i zajazdu. Ten ostatni na szczęście był blisko. Po wykonaniu zadania, mam tu wrócić po nagrodę, na którą składał się między innymi indywidualny trening finezji w walce. To zadanie w sam raz dla mnie!
Dzień piąty.
Zgodnie z planem, udało mi się dotrzeć do zajazdu. Po przekazaniu wiadomości gospodarzowi, postanowiłem odpocząć. Niestety po pewnym czasie zorientowałem się, że zostałem okradziony z ostatniej sztuki złota!
Dzień szósty.
Moln! Od razu po przybyciu udałem się na zamek, gdzie dostarczyłem informacje dowódcy gwardii. Następnie odwiedziłem gildię najemników, aby zobaczyć czy mają dla mnie jakieś zlecenie. Okazało się, że aktualnie poszukiwali kogoś do przeprowadzenia zwiadu we Wrotach Magicznego Więzienia. Niestety nie wiem jeszcze jak tam dojść, jednak jak tylko mi się uda, wrócę do nich i zdam szczegółowe relacje. Najpierw jednak muszę odnaleźć osadę Ludzi Mrozu.
Dzień siódmy.
Wstałem o świcie i wyruszyłem w stronę Lodowych Równin z nadzieją, że nieopodal odnajdę osadę, albo przynajmniej wprawię się w walce. Podobno tamtejsze stworzenia nie są trudnymi przeciwnikami. Przemierzając Dzikie Pustkowia, spotkałem mrocznego wojownika, który próbował zastrzelić mnie z ukrycia! Na szczęście chybił. W walce szło mu całkiem nieźle, ale byłem wypoczęty po nocy spędzonej jednej z zamkowych komnat, więc wygrałem. Miał przy sobie tarczę która teraz przyda się bardziej mi.
Dzień ósmy.
Trafiłem do Lasu Przygody, gdzie mówiące Drzewo Poznania zadało mi zagadkę, na którą niestety nie udało mi się trafnie odpowiedzieć.
Dzień dziewiąty.
Dotarłem do gór! Stąd już bliska droga do Lodowych Równin. Gdyby nie upiór, którego tu spotkałem, pewnie już dzisiaj byłbym na miejscu. Na szczęście jestem wprawiony w walce z takimi istotami i pokonałem go bez problemu. Kiedy jego ciało rozmyło się, coś upadło na ziemię. Zajęło mi chwilę znalezienie tego, ponieważ w miejscu, w którym walczyliśmy, było mnóstwo śniegu. Mimo wszystko warto było poświęcić ten czas na szukanie, gdyż przedmiotem tym okazał się medalion spokoju, który pozwoli mi uniknąć walki z silniejszymi demonami!
Dzień dziesiąty.
Zbłądziłem i kolejny dzień muszę spędzić w górach. Na moje szczęście znalazłem starą kopalnię złota! Pozwoli to rozwiązać moje problemy finansowe.
Dzień jedenasty.
Pogoda dzisiaj nie sprzyja podróży, lepiej więc będzie jak przeczekam ten dzień w kopalni, szukając przy okazji jeszcze trochę złota.
Dzień dwunasty.
Nareszcie dotarłem na Lodowe Równiny. W końcu będę mógł spędzić kilka dni na treningu. Po kilku godzinach udało mi się odnaleźć legowisko bestii. Niestety rozkojarzony wizją odnalezienia wielkiego skarbu, zraniłem się wpadając w pułapkę i musiałem uciekać. W biegu natknąłem się na wilkołaka. Na moje szczęście musiał być świeżo upieczonym likantropem, gdyż nie potrafił w pełni wykorzystać potencjału swej klątwy. Przy strzępach koszuli, którą miał na sobie, znalazłem kolejną porcję ziół.
Dzień trzynasty.
Dziś spotkałem łowców głów. Niestety nie byli zbyt rozmowni. Jestem ciekaw kogo szukali. Po kilk godzinach wędrówki zaatakowała mnie chimera. Po raz kolejny miałem szczęście i walka trwałą krótko. Jak się później okazało w jej prawej, tylniej łapie tkwił głęboko wbity sztylet. To pewnie dlatego wygrałem. Zabrałem sztylet i zacząłem szukać miejsca na nocleg.
Dzień czternasty.
To nie był szczęśliwy dzień. W jaskini, którą wybrałem na nocleg, zostałem zaatakowany przez wodnego jaszczura i węża olbrzymiego. Cudem uszedłem cało z tej walki, niestety mój żywiołak poległ. Od tej pory musiałem zdać się tylko na siebie. Swoją drogą ciekaw jestem jakim cudem te dwie bestie znalazły się w tym miejscu. Zaprawdę dziwne to czasy, w których przyszło nam żyć…
Dzień piętnasty.
Po wczorajszej walce znalazłem inne schronienie. Dziś muszę tu zostać i wyleczyć rany. Całe szczęście, że mam zioła.
Dzień szesnasty.
Czuję się już lepiej. Udało mi się też wytropić te bestie. Wodny jaszczur nie zauważył mnie, gdyż miał zamiar pożreć kucyka, który najwidoczniej zapędził się tak daleko od domu. Poczekałem na odpowiedni moment i zaatakowałem z zaskoczenia. Bestia padła w mgnieniu oka. Uspokoiłem kucyka, po czym dosiadłem go i ruszyłem na poszukiwanie węża olbrzymiego.
Po około pół godziny i to mi się udało. Był niedaleko, ale ciężko było go dostrzec. Walka z nim trwałą nieco dłużej niż oczekiwałem, udało mi mi się jednak go pokonać. Kiedy odpoczywałem przy jego truchle, moją uwagę przykuła para leżących przy ogromnej skale butów. O dziwo nie były one przysypane śniegiem. Kiedy podszedłem, aby się im przyjrzeć, okazało się, że były magiczne! Najpierw mnie zbluzgały, za to, że rzekomo je obudziłem, a potem uciekły, skacząc jeden przy drugim! Niech ktoś spróbuje zaprzeczyć, że czasy, w których żyjemy nie są dziwne, a spoliczkuję!
Dzień siedemnasty.
Postanowiłem, że dzisiejszy dzień będzie ostatnim dniem mojego treningu na Lodowych Równinach. Zimno daje mi się we znaki. Podróżując przez Równiny, trafiłem na jednego z wyznawców Uwięzionego Smoka. Niegodnie próbował zastrzelić mnie z łuku, strzelając w plecy! Strzała przeleciała mi tuż obok głowy! Zawróciłem kucyka i ruszyłem wprost na niego! W walce wręcz także nie był godnym przeciwnikiem. Mam nadzieję, że wszyscy wrogowie, których spotkam na swojej drodze będą podobni. Zabrałem jego łuk i ruszyłem w dalszą podróż.
Tego dnia noc zastała mnie w drodze. Wędrując w świetle księżyca zauważyłem dziwne znaki na niebie. Zwolniłem tempo podróży, przyglądając im się uważnie. Nagle poczułem jak moja magiczna moc rośnie! Było to naprawdę niezwykłe doznanie.
Dzień osiemnasty.
Powróciłem do Lasu Przygody. Tym razem udało mi się odpowiedzieć na zagadkę i zdobyć pierwszy ze Smoczych Artefaktów! Kieł smoka jest mój.
Dzień dziewiętnasty.
Przeklęty las! Błądziłem przez cały dzień!
Dzień dwudziesty.
Wybrałem zdecydowanie złą drogę. Trafiłem na Cmentarzysko Bestii. Naprawdę straszne miejsce. Starałem się być bardzo ostrożny, jednak nie udało mi się nie zwrócić na siebie uwagi orka majtańskiego, który ugodził mnie strzałą w lewe ramię. Kiedy próbował przeładować swoją kuszę, zdążyłem podbiec i wbić mu miecz prosto w gardło. Na szczęście orki majtańskie nie są tak wielkie jak ich normalni bracia, dlatego zbroja płytowa, którą miał na sobie, okazała się idealnie pasować na mnie. Ruszyłem dalej. Po pewnym czasie zauważyłem wyjście z tego strasznego cmentarzyska, ponagliłem więc kuca. Niestety zbroja płytowa zaczęła być bardzo hałaśliwa i przyciągnęła uwagę tłustego ogra, który bardzo mnie poturbował. Ledwo udało mi się ujść z życiem.
Dzień dwudziesty pierwszy.
Nie jest ze mną dobrze… Postanowiłem schronić się i wyleczyć ostatnią porcją ziół, które mam. Moje schronienie odnalazł paladyn. Powinienem się cieszyć, jednak nie podoba mi się sposób w jaki patrzy na mój Smoczy Artefakt…
[Moje obawy nie były przesadzone. Paladyn zabił mnie i tym sposobem zakończył moją grę po ok godzinie czasu. :P]
Pozdrawiam!
Comments 3
Autor zginął, więc jest to głos zza światów. Pierwszy raz w historii planszoholika!
Niech światło świeci nad jego planszą
@kdsz – to jest pamiętnik. Spisywany dzień, po dniu, urywa się dnia 21, ponieważ tegoż dnia zginął bohater. :) Pozdrawiam!