W świecie Bydgoszczan panują pogłoski o rodzinie, która ma korzenie franuskich władców Carcassonne. Familia ta co niedzielę siada przy stole aby wspólnie rozplanować rozbudowe swojego księstwa. Zadanie to nie należy jednak do najprostszych.

Każde z nich chce dołożyć swoją płytkę z terenem budowy w jak najlepsze miejsce aby później wysłać swoich pracowników do zdobywania zamków i klasztorów. Niektórzy z nich wykształcili nawet swoich Kupców i Budowniczych aby przynosili im więcej zysków i wpływów na ziemiach. Rodzina z korzeniami francuskich władców siada przy stole każdej niedzieli obradując nad wspomnianymi wcześniej planami. panuje zacięta rywalizacja. Ustalili, że każdy, według ruchu wskazówek zegra będzie dokładał wybraną płytę, a następnie zdobywał punkty, dzięki którym będzie miał możliwość stawania się liderem w klasyfikacji do najlepszego władcy. Jak wcześniej wspomniałam obrady te są bardzo burzliwe. Niektórzy z nich sprytnie podkradają przeciwnikom towary, które na koniec obrad dają im dodatkowe wpływy. Inni z kolei kładą swych chłopów aby opiekowali się zamkniętymi miastami i przynosili do puli jak najwięcej wpływów. Każdy z władców ma swoją strategię, której nie zdradza nikomu. Każdy walczy o swoje. Trzeba jednak podkreślić, że mimo brzuliwych obrad, wszystko odbywa się w bardzo pozytywnej i przyjaznej atmosferze. Podczas tych spotkań każdy ma swoją filiżankę ulubionej herbaty i jak na władców przystało stół zastawiony samymi łakociami. Kiedy całe imperium zostanie zbudowane – płytki się skończą – nadchodzi do podliczania wpływów. Napięcie sięga po sam szczyt. Nerwy. I….! The winner is…. I w tym momencie jeden z władców zaczyna skakać pod sam sufit, podczas gdy jego rywale zastanawiają się nad jego taktyką. Jak na zwycięzce przystało, wygrany ma możliwość wydania jednego rozkazu pozostałym, którzy do następnych obrad stają się jego podwładnymi i pracownikami księstwa Carcassonne.

Tak mniej więcej baaardzo obrazowo i bajecznie wygląda rozgrywka w ową grę w mojej rodzinie ;)