Idąc tropem osadnika i ja pragnę przedstawić moje „naje” u progu 2012 roku. A że lubię cyferki i statystyki to trochę ich się pojawi. Poniżej moje podsumowanie mijającego roku i przegląd gier, które z różnych względów przykuły moją uwagę w tym roku. Ogólnie rzecz biorąc to był bardzo dobry rok. Rozegrałem dotąd (a rok się jeszcze nie skończył!) 500 partii, to jest o 200 więcej niż w roku ubiegłym. Około 150 z całości to partie online. Poza czterema może tytułami w każdą swoją grę zagrałem przynajmniej raz w tym roku co przy kolekcji 83 gier uważam za bardzo dobry wynik. Kupiłem w tym roku 30 gier, nie sprzedałem ani nie wymieniłem żadnej.
A oto moje naje w roku 2012 (liczby w nawiasach to liczba partii rozegranych w tym właśnie roku):
Najwięcej rozegranych partii: Race for the Galaxy (45)- większość online, świetna karcianka- szybka i potwornie regrywalna. Póki co gram bez żadnych dodatków choć The Gathering Storm już czeka na dołączenie do deku. Na drugim miejscu tej kategorii plasuje się 7 cudów świata (38)- nie mam żadnych zastrzeżeń do tej gry, zawsze sprawia mi przyjemność i jest zawsze ciepło przyjmowana przez moich współgraczy, uniwersalna gra.
Najmniej oczekiwany powrót: Dominion (18)- tego się w ogóle nie spodziewałem, że ta gra wróci jeszcze do łask ale stało się. Nadal wkurza mnie strategia „na kasę”, która w podstawce jest mooocno przegięta ale nowatorstwo w postaci mechaniki budowania talii zasługuje w pełni na uznanie.
Największe osamotnienie w upodobaniach: Vinhos (4)- ta gra ma szansę wylądować na stole tylko z nowymi graczami. Jak już ją komuś pokażę to kończy się na jednej partii, bo się nie podoba, bo za skomplikowana, bo nie wiadomo o co chodzi. A dla mnie to jest świetna gra i uwielbiam w nią grać, jednak zdaję sobie sprawę, że bez dania jej drugiej a nawet trzeciej szansy trudno ją polubić. Pierwsza rozgrywka to istne błądzenie we mgle. Może w końcu jednak trafię na kogoś kto podzieli mój zachwyt.
Najlepsza gra (wymigająco napiszę trzy tytuły, bo wszystkie trzy to moja ścisła czołówka): Cywilizacja poprzez wieki (4)- z racji długości rozgrywki rzadko grana ale jest mega, Brass (10)- zawsze uwielbiałem a ostatnie rozgrywki potwierdziły uwielbienie- to najlepsza gra Wallace’a, Agricola (1)- w tym roku tylko jedna rozgrywka ale nie spada z podium absolutnie.
Najlepszy debiut (tu znów kilka tytułów): Zamki Burgundii (2)- ledwo poznana ale obietnica wielu rozgrywek w przyszłym roku ogromna, Peloponnes (21)- ilość rozgrywek świadczy o tym, że łatwo przeforsować na stół. Peloponnes zyskuje dzięki krótkim rozgrywkom, bardzo dobremu skalowaniu (2-6), prostym zasadom, szerokiemu wachlarzowi możliwych działań, Boże Igrzysko (5)- kolejna wielka gra Wallace’a, której wielkim walorem jest temat Polski szlacheckiej, Neuroshima Hex (3)- jak na razie mało rozgrywek ale smaka na kolejne mam wielkiego, Alien Frontiers (3)- polubiłem w tym roku gry z wykorzystaniem kości a AF jest z nich póki co najlepsza.
Najmniejsza szansa do wylądowania na stole: Shipyard (1)- osadnikowi nie podeszło a z kim mam grać w tak złożone gry jak nie z nim…
Najulubieńszy designer: Martin Wallace.
Największe rozczarowanie roku (growe)- w zasadzie nie jestem rozczarowany, może tylko lekko zaniepokojony: City Tycoon (4)- zawsze jestem negatywnie zmęczony po tej grze, oczopląsna, świetny pomysł jakby niedopracowany, Panzer General (1)- bleeee, nie lubię…
Największe rozczarowanie (niegrowe)- żona całkowicie przestała grać w planszówki….
Tyle przychodzi mi do głowy. Może ktoś jeszcze pokusi się o takie zestawienie? Jestem ciekawy jak wyglądają Wasze naje i jak zmienia się Wasz gust z kolejnym rokiem :)
Grajcie ludzie w planszówki!!!
Comments 7
cieszę się, że mogłem się zasłużyć przy dobrych debiutach! 4 na 5 potwierdza, że miałem dobrego nosa do zakupów!
A na Vinhosa jeszcze przyjdzie czas, może jeszcze w tym roku…
U mnie największe rozczarowanie to totalny odwrót od planszówek w wykonaniu mojej żony. Gdyby nie Aton to w ostatnie trzy miesiące można by spisać na straty. Nawet w Brassa nie chce grać odkąd zbiera regularnie bęcki. Przerażające to wszystko…
Największe pozytywne zaskoczenie – A Few Acres of Snow. Berni pokazał mi jak należy grać żeby było fajnie i rzeczywiście było fajnie. Wcześniej byłem mocno rozczarowany tym tytułem.
Najlepsze nowości:
– rodzinna – Aton
– średnio-ciężka – Basilica
– ciężka – Pret-a-Porter
Gra roku – oczywiście Brass o kilka długości przed innymi
W minionym roku zagrałem w 60 różnych gier, przy większości nie pamiętam czy to był pierwszy rok kiedy w nie zagrałem. Wydaje mi się, że wszystkie są ze mną od zawsze ;-)
Na pewno najbardziej w pamięci utkwiły mi rozgrywki w
– A Few Acres of Snow (wspomniane przez kdsz:)),
– Eclipse, który wbrew mojej pierwszej niechęci okazał się grą świetną, bardzo w odczuciu podobną do Poprzez wieki
– Sekigahara, która wspaniałą mechaniką mnie zauroczyła
-C&C:Ancients, które na szczęście jest o niebo lepsze od Memoir44, a daje mnóstwo zabawy bez męczenia
Rozczarowań w tym roku było chyba niewiele:
– King of Tokyo – dzięki Alien Frontiers polubiłem bardzo kościanki, ale tutaj turlania za dużo i mam wrażenie, że gra toczyłaby się tak samo bez graczy :>
– Quarriors – tu rozczarowanie było największe, mimo całego hype’u okazało się, że gra jest płytka i nudna oraz kończy się za szybko (nim ktokolwiek uzbiera potwory, którymi naprawdę mógłby szaleć)
Bardzo mile zaskoczyło mnie tegoroczne Essen, które zaoferowało naprawdę sporo solidnych gier, z których najbardziej spodobało mi się CO2 (tuż przed Snowdonią).
A jakie mam oczekiwania wobec nadchodzącego roku?
– żebym mógł grać częściej (średnio wyszło mi około 10-15 partii miesięcznie, co jest wynikiem marnym, zwłaszcza, że były miesiące z 6 partiami. Nawet mimo planszowych wakacji w październiku udało się rozegrać tylko 20 partii)
– żebym zagrał w gry zalegające na półce (mimo stałej rotacji gier na mojej półce jedno się nie zmienia – zawsze mam od 10 do 15 gier, w które nigdy nie udało mi się zagrać, co martwi mnie niesamowicie)
– żebym nie odczuwał przestojów instrukcjowych – od nadmiaru kolejnych instrukcji czasami mam wrażenie, że nie przyjmę już żadnej porcji reguł więcej i czytanie instrukcji idzie jak po grudzie. W dodatku martwi mnie, że przez rzadkie granie zapominam zasady do gier już granych. Kiedyś po prostu podchodziłem do półki, wyciągałem jakąkolwiek grę i siadałem do partii bez żadnego przypominania. Teraz już tak nie ma. No ale wtedy miałem gier 20, teraz przewinęło się nieco więcej przez ręce.
PS: Stanley, domagam się partii RftG w dowolnej formie (na żywo/online). Grałem w to raz, podobało mi się, ale nie jestem przekonany czy do końca dobrze graliśmy. Czekam na instruktaż i pomoc :>
stając w obronie Twojej zony:
1. grała z tobą wiele partii w Thurn und Taxis i 7 cudów podczas urodzinowego maratonu
2. Walnie się przyczyniła do urodzinowego maratonu
3. regularnie puszcza cię na granie
4. kupuje ci gry z wishlisty w prezencie
5. organizuje kobiece nasiadówki, a ty wtedy możesz pograć
6. jak jest u ciebie granie to przygotuje coś do zakąszenia
więc nie przesadzajmy, tak całkiem się nie odwróciła
mogło być gorzej ….
Ależ ja żony własnej nie atakowałem! Wyraziłem tylko moje zaniepokojenie. Ale dziękuję osadnik, że przytoczyłeś te zacne zasługi, rzeczywiście nie jest źle! ;)
uważaj co piszesz, żony też tu zaglądają…
Pingback: Naj 2013 | Gry Planszowe - okiem planszoholika