Basilica, czyli nie czyń bliźniemu co tobie niemiłe

kdsz Recenzje 7 Komentarzy

No Gravatar

Tematyka sakralna jakoś mi nie pasuje do gry Basilica. Nawet nie chodzi o to, że mechanika i temat żyją sobie w osobnych światach. Mam raczej na myśli decyzje, które podejmuje się podczas partii. Gra jest tak podła, złośliwa i przepełniona negatywną interakcją, że po każdej rozgrywce nie od rzeczy byłoby przejść się do najbliższego kościoła i wyspowiadać.

Najkrócej Basilicę można określić jako grę kafelkową, w której rozbudowujemy obszar gry i zdobywamy przewagi na zespołach kafelków w jednakowym kolorze. Brzmi znajomo, prawda? Kto spodziewa się jednak gry familijnej w typie Carcassonne czy Horusa, może się trochę zdziwić.

Gracz w swoim ruchu wykonuje trzy akcje z trzech dostępnych:

– rozbudowa katedry – gracz bierze jeden z trzech dostępnych kafelków elementów katedry i dokłada go w obszarze gry. Jeśli na kafelku jest symbol korony, wówczas przesuwamy pion króla o jedno pole

– umieszczenie budowniczego – gracz kładzie swój znacznik na dołożonym przed momentem elemencie katedry

– wykonanie rozkazu – gracz bierze jeden z trzech dostępnych kafelków rozkazów i wykonuje opisany przez ikonę rozkaz. Rozkazy są przeróżne – można przesuwać znaczniki, umieszczać znaczniki na niezajętych kafelkach, dokładać żetony rusztowań, które służą do blokowania przeciwnika, złośliwie usunąć jeden kafelek z planszy itd. itp. Najmocniejszym rozkazem jest Awans. Pozwala przypisać do wyłożonego znacznika jakąś specjalną cechę – podwoić jego siłę, podwoić wartość obszaru na którym stoi lub zapewnić sobie przewagę w przypadku remisu na danym obszarze. Na części rozkazów znajduje się symbol monety. Oznacza on, że przeciwnik może zapłacić aktywnemu graczowi monetę i w ten sposób wykonać przeznaczony dla niego rozkaz.

Podliczanie przewag odbywa się, gdy pion króla osiągnie pola nr 10, 20 i 30. Trzecie podliczanie to automatycznie koniec gry. Gra może się również skończyć po dwukrotnym wyczerpaniu stosu żetonów.

Proste, eleganckie, łatwe do ogarnięcia. Ale diabeł tkwi w szczegółach.

Obszar gry (z błędem…)

Przede wszystkim kafelki są dwustronne. Na jednej znajduje się typ rozkazu, a na drugiej element katedry. Gracz, który zabierze kafelek elementów z jednego z trzech pól, uzupełnia puste miejsce sąsiednim kafelkiem z pola rozkazów (należy go odwrócić na drugą stronę). Proste dołożenie elementu katedry skutkuje więc automatycznym wyeliminowaniem z gry jednego z rozkazów. Gracz musi tak obmyślić swoją turę, by po pierwsze nie utrudnić sobie życia utratą potrzebnych rozkazów, po drugie zrealizować swój zamysł, a po trzecie pozostawić po sobie sytuację możliwie niewygodną dla przeciwnika. W planowaniu pomaga fakt, że obok wyłożonych trzech elementów katedry i trzech rozkazów graczom znany jest też pierwszy rozkaz ze stosu żetonów. Opcji do przewidzenia jest zazwyczaj bardzo dużo, dlatego w naszych partiach regularnie pojawiają się przestoje. To zdecydowanie nie jest lekka gra! Jest ostro, gra się na wyniszczenie, a im bardziej chamskie zagranie, niweczące wysiłek przeciwnika z całej rundy, tym lepiej. Po 45 minutach czuję się zjechany jak po oraniu pola chomątem!

Nie ukrywam, że gra bardzo mi się spodobała. Ma naprawdę dużo zalet. Rozgrywki są wciągające, występują ciągłe zwroty akcji a jeden głupi błąd może kosztować szansę na zwycięstwo. Czas rozgrywki dobrano optymalnie, wykonanie stoi na dobrym poziomie, a cena nie jest szczególnie wygórowana.

Są też wady. Przede wszystkim losowość pojawiających się kafli. Przed swoją kolejką znamy siedem płytek, ale w trakcie ruchu pojawiają się kolejne, co nie raz burzy nam genialny plan obmyślony przed ruchem. Druga sprawa – balans rozkazów. Przydatność poszczególnych typów jest po prostu bardzo różna. Płytka z rozkazem awansu jest konkretnie przypakowana i w 9 przypadkach na 10 jak tylko się pojawi, to od razu ją bierzemy. Pozostałe są fajne w zależności od sytuacji. Czasem trafi nam się taki układ rozkazów, że nic nie można wycisnąć i pozostaje ordynarne dokładanie kafli katedry.

Te drobne mankamenty Basilici nie zmieniają mojej oceny. Gra jest bardzo fajna, agresywna i daje dużo satysfakcji. Dodatkowo na jej korzyść przemawia fakt, że dostałem ją w MatHandlu za Mr. Jack Pocket, co zrównoważyło niekorzystną wymianę Caylusa na Pret-a-Porter ;-) Polecam!

Share

Comments 7

  1. @kdsz: miałem dokładnie takie same wrażenia po rozgrywce, czułem się po prostu wymęczony (pozytywnie, dużym móżdżeniem i stresem, że zaraz przeciwnik zrobi mi krzywdę) i zły :)
    Moja rozgrywka ze szwagrem była już od początku obarczona wydarzeniami z rozgrywki wcześniejszej, kiedy jednym pstryknięciem pozbawił mnie trzech akcji w Caylusie. Nie wybaczyłem mu do końca i jak tylko siedliśmy do Basiliki zaczęliśmy ostro pogrywać. Jeszcze przed pierwszym podliczeniem zużyliśmy wszystkie kafle rusztowań, blokując się po prostu wszędzie. Niestety w wymianie ciosów poniosłem sromotną porażkę i zostałem zdublowany punktowo. Byłem tak zły po tej partii, że dopiero następnego popołudnia mogłem wykrzesać z siebie choć jedno słowo ;-)

    Losowość występuje, w dodatku mam poczucie, że mi przychodziły gorsze kafle niż szwagrowi ;-) Niemniej gra jest przednia i będę w nią grał, szkodził i eskalował przemoc!

  2. A wymiana Caylusa na PaP to chyba nie jest wielka strata, przynajmniej w sensie ekonomicznym, zwłaszcza, że teraz możesz sobie kupić np. upiększone wydanie polskie. W PaP nie grałem, ale z tego co widzę gra jest bardzo dobra.

  3. No i kolejna pozycja na wishliście… Nie oszczędzasz mnie kdsz, a Pret-a-Porter już jest „w trakcie realizacji” :) Jak mi się nie spodoba reklamację będę składał bezpośrednio u Ciebie ;)

  4. Post
    Author

    @berni. Ale ja miałem właśnie Caylusa PL…

    @Stanley. PaP powinien się sprawdzić, szczególnie, że jesteś fanem Agricoli. Mechanika jest zbliżona – żywienie co turę, worker placement, usprawnienia w postaci budynków i pracowników itd. Dochodzi większa interakcja, ale to chyba dobrze, nie? Z kolei w Basilice odczucia podczas partii w dużej mierze zależą od stylu gry. To co opisał berni, czyli granie na totalne wyniszczenie, to jest właśnie najlepsza droga do dobrej zabawy. Myślę, że osadnik będzie w siódmym niebie ;)

  5. Stanley – kupuj! (proszę, proszę, proszę)

    wojna walka przemoc lub chamskie zagrywki
    to coś co w grach lubimy najbardziej
    w życiu trzeba się wciąż poskramiać…
    :)

  6. W końcu udało mi się zaciągnąć żonę do bazyliki (w sensie do gry). Jestem pozytywnie zaskoczony – spodziewałem się niezbyt porywającej rozgrywki a dostałem naprawdę dobrą dwuosobową potyczkę.

    @kdsz : dla mnie ta wymiana była równie korzystna :) Uroki MH… :)

  7. Post
    Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *