Flądra z planszą w tle

berni Ogólne 4 Komentarzy

No Gravatar

Właśnie powróciłem z wakacyjnych wojaży. Co prawda krótkich, bo ledwie tygodniowych i w dość nietypowym terminie, ale narzekać nie mam na co. Pogoda nad naszym morzem dopisała, praktycznie codziennie było słonecznie i ciepło (na tyle, na ile ciepło może być w październiku). Dzień rozpoczynał się spacerem, później trochę plażowania i pluskanie się w wodzie – przynajmniej do kolan ;-) A wieczorem…

piwo, ryba z grilla i plansza. W tym roku wyjazd wyraźnie dopisał również pod tym względem. Poprzednie eskapady polegały na tym, że plany były, chęci również, ale wykonanie nie bardzo. Tym razem było inaczej. Przygotowania do wyjazdu rozpoczęliśmy od skromnego arkusza kalkulacyjnego, w którym każdy mógł zgłosić propozycje gier na wyjazd, a później przypisać im odpowiednią wartość punktową, nie przekraczając w sumie 50 punktów na wszystkie pozycje. Pojechać miały gry z największą liczbą punktów, a limitem była spora torba zakupowa z jednego z popularnych dyskontów ;-) Ostateczne wyniki plebiscytu, ogłoszone oficjalnie w przed dzień wyjazdu prezentowały się następująco:

Planowo pojechać miały gry oznaczone kolorem zielonym, ale okazało się, że są pewne odstępstwa, bo oto czarnym koniem z biletem nad morze zostali Kupcy i Korsarze, a z torby Szwagra zamiast ubrań wysypały się jeszcze Hawaii, Vasco da Gama i kilka pomniejszych. Spędziliśmy w Dźwirzynie 6 nocy, z czego 5 było posiedzeniami niemal czysto planszowymi. Jak tylko Młody szedł spać, dorośli siadali do planszy i najczęściej nie odchodzili od niej do godziny 24 – 1, bądź do skończenia zapasu rumu. Tradycyjnie nie wszystkie tytuły zostały zagrane. Ba! Tinners’ Trail, na którym zależało mi najbardziej nie powąchał nawet stołu, ale za to rozegraliśmy 22 partie w różne inne tytuły, a część z nich stała się moimi faworytami. I tak na wyjeździe udało się zagrać w:

  • Romę x6
  • Puerto Rico x4
  • Zamki Burgundii x3
  • Vasco da Gama x3
  • Caylus x2
  • Hawaii x2
  • Basilica x1
  • Troyes x1

Ogółem rozegraliśmy 22 partie, co uważam za wynik iście wyborny, zważywszy, że zazwyczaj jest to moja miesięczna porcja grania – w dodatku w miesiącach, które uznaję za bardzo dobre dla naszego hobby. Bardzo polubiłem Vasco da Gamę. Przekonałem się również do Caylusa, choć nadal uważam, że przydałoby się kilka nowych budynków. Najwyborniej bawiłem się przy Hawaii, wykręcając w dodatku rekord punktowy na 142! Dzień później Szwagier zdobył 147 punktów, za co dostał trzykrotnie w Zamki Burgundii ;-) Ach, więcej takich urlopów.

Share

Comments 4

  1. Brawo berni! Jestem z Ciebie dumny ;) Zbyt często ostatnio pojawiają się pozytywne opinie o Hawaii… Niechybnie będę musiał coś z tym zrobić, jako że w ogóle nie znam jeszcze tego tytułu… Nie mówiąc już o Zamkach Burgundii! A tak w ogóle to masz obiecaną u nas partię Age of Steam, trzeba ją będzie kiedyś skonsumować.

  2. berni, patrząc na stosunek liczby gier do ilości wieczorów jakie nad nimi spędziliście to tytuł Twojego posta powinien raczej brzmieć: „Plansza z flądrą w tle” a nie odwrotnie ;) no chyba że flądry było faktycznie więcej niż gier ;)

  3. Post
    Author

    Zamki to aktualnie jedna z nielicznych gier, do której jestem w stanie namówić żonę nie widząc jej cierpiętniczego spojrzenia ;-)
    A Hawaii naprawdę dobre, podoba mi się mechanizm, że na początku dostajemy sporo surowców na start i musimy nimi zapewnić sobie godziwą przyszłość, bo z czasem dostajemy ich mniej, a w ostatniej rundzie bazujemy już tylko na infrastrukturze, którą udało nam się zbudować.

    Faktycznie ryby okazały się być tylko pobocznym, acz miłym akcentem:)

  4. podoba mnie się naukowa metoda selekcji gier na wyjazd
    chociaż u mnie limitem jest pojemność 3 największych pudełod gier :)

    i podoba mi się spontaniczny przemyt dodatkowych plansz sprytnie ukrytych w bieliźnie. Pewnie drewno i żetony były pochowane w skarpetkach, a plansze i instrukcje gdzieś między swetrami a Tshirtami!

    I podoba mnie się ilość partii! Wychodzi mi ok 27 godzin grania co daje 5 pięciogodzinnych posiedzeń i jedno 2 godzinne, z czego wnioskuję, że jak kończyliście po północy, to wasz młody idzie spać po dobranocce o 19.30. Zazdroszczę, wasze wieczory są ok 2h dłuższe od moich!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *