Jakiś czas temu na planszoholiku umieściłem wpis dotyczący wyścigówki dla dzieci pod tytułem „Regatta”. Gry bardzo fajnej, oryginalnej, bajerancko wydanej. Gry, w którą młóciłem z siostrzeńcami non stop jak ją tylko ode mnie dostali. Niestety od tego czasu nie graliśmy ani razu. Zupełnie inaczej sprawa wygląda z bohaterką niniejszej recenzji, grą „303”. Tę katujemy regularnie od kilkunastu miesięcy.
fot. ipn.gov.pl
Jak nie trudno zgadnąć gra „303” osadzona jest w realiach Bitwy o Anglię – kampanii lotniczej toczonej latem 1940 roku pomiędzy niemieckim Luftwaffe i brytyjskim RAF-em. W bitwie uczestniczyło kilka polskich dywizjonów, a szczególną sławą cieszy się myśliwski dywizjon 303 im. Tadeusza Kościuszki. Przeszedł on do historii jako najskuteczniejsza jednostka bitwy. Legenda polskich lotników jest tłem fabularnym gry opracowanej przez Karola Madaja, a wydanej przez Instytut Pamięci Narodowej.
Gra przeznaczona jest dla dwóch osób w wieku od 10 lat, jednak z doświadczenia wiem, że nie stanowi wyzwania nawet dla dzieciaków sześcioletnich. Mechanika jest bardzo, ale to bardzo prosta. Jeden z graczy wciela się w dowódcę Luftwaffe i jego celem jest zbombardowanie Londynu, tzn. dotarcie żetonem bombowca na jeden z heksów symbolizujących miasto. Gracz kierujący poczynaniami Aliantów stara się do tego nie dopuścić. Ma za zadanie strącić bombowiec lub dotrwać do końca ósmej rundy, gdy Niemcom kończy się paliwo. Każda z rund rozpoczyna się od ruchu myśliwców niemieckich, następnie niemieckiego bombowca i wreszcie alianckich myśliwców. Każdy z myśliwców ma do wykorzystania 3 punkty akcji. Przesunięcie samolotu o 1 pole kosztuje 1 punkt, oddanie strzału podobnie. Strzelać można jedynie wtedy, gdy znajdziemy się na polu sąsiadującym z samolotem przeciwnika. Kwestię trafienia rozstrzyga rzut kośćmi. Mamy 50% szans na sukces, jednak prawdopodobieństwo możemy zwiększyć przeznaczając punkty akcji na większą liczbę strzałów lub atakując wroga kilkoma samolotami. Jedno celne trafienie skutkuje odwróceniem żetonu przeciwnika na drugą stronę symbolizującą uszkodzenie, natomiast drugie trafienie oznacza strącenie. Po oddaniu strzałów myśliwiec atakujący przelatuje na drugą stronę przeciwnika i kończy swój ruch. Nieco inaczej wygląda ruch bombowca, jednostki z definicji mniej mobilnej. Bombowiec posiada dwa punkty ruchu, może atakować wyłącznie jedną serią strzałów i nie przelatuje nad przeciwnikiem. Trudniej go jednak strącić – oba trafienia musi otrzymać podczas jednej rundy, co stanowi spore wyzwanie dla dowódcy RAF-u. Im koniec starcia bliższy, tym rosną szanse Aliantów, ponieważ w rundach 4 i 6 dowódca RAF-u otrzymuje dodatkowe samoloty. Powyżej przedstawiłem niemal wszystkie zasady kierujące grą. Warto jeszcze wspomnieć o regułach dotyczących samolotów uszkodzonych. Te nie mogę wykonywać ataków, jednak każdorazowo można je naprawić na własnym lotnisku. Naprawa trwa turę i z doświadczenia wiem, że raczej nie ma na nią czasu.
Może to dziwnie zabrzmi, ale to napiszę: „303” to gra uczciwa. Nie naciąga nas, nie mami obietnicami bez pokrycia, nie udaje czegoś czym nie jest. Płacimy mniej niż cztery dychy i otrzymujemy w zamian grę wydaną porządnie, ale bez wodotrysków. Widzimy małą planszę i żetony i od razu wiemy, że jest to kameralny fillerek, bez ambicji by pokazać nam epickość podniebnej kampanii. Odczucia podczas rozgrywki są dokładnie takie jak się spodziewaliśmy otwierając pudełko. Co ważne dostajemy rzeczywiście grę a nie rekwizyt edukacyjny. Warstwa edukacyjna ogranicza się do broszury stanowiącej część instrukcji i w żadnym wypadku nie jest dominująca. Gra ma nas zachęcić do czytania o wydarzeniach roku 1940, a nie zmuszać do tego.
Karol Madaj: „To są w zasadzie dwie strony medalu. Bez waloru edukacyjnego nie można wydać gry w IPN. Ale bez grywalności walor edukacyjny będzie do niczego, bo nikt nie będzie chciał w grę zagrać. W sumie w 303 i Kolejce ważniejsza jest grywalność. W projektowanej grze o roboczym tytule ZnajZnak uda się chyba połączyć te dwie rzeczy w sposób bliski ideałowi”.
Jak wiecie moje teksty na planszoholiku ograniczają się do zagadnień „okołobrassowych” oraz opisów gier dla dzieci. „303” postrzegam jako grę dla dzieci właśnie, świetnie nadającą się do grania ojca z synem. Reguły są łatwe, gra się bardzo szybko, jest spora losowość wyrównująca szanse (oraz miejsce na domowe reguły, utrudniające życie dorosłym) i, co chyba najważniejsze, tematyka bardziej przemawia do chłopaków niż świetne ale infantylne „Pędzące żółwie”. Moi siostrzeńcy (7 i 12 lat) wprost uwielbiają ten tytuł i zawsze gdy się widzimy, kilka partyjek trzeba pyknąć. Z ich inicjatywy, co warto podkreślić.
Karol Madaj: „Początkowo grupą docelową byli euro-parlamentarzyści. Gra miała być tylko elementem wystawy w Parlamencie i gadżetem dla posłów. Przeważnie staram się określić grupę docelową, choć przeważnie wychodzi inaczej niż chciałem. 303 miało być dla dorosłych a jest dla młodszych, a Kolejka miała być dla dzieci, a grają głównie dorośli”.
„303” jest grą asymetryczną, a takie tytuły zazwyczaj budzą kontrowersje w kwestii balansu. Uważam, że nie ma to znaczenia w przypadku gier dla dzieci, ale uznałem, że przez uczciwość trzeba zaznaczyć, że moim zdaniem Niemcy mają trudniej. Przeglądając wpisy w polskich serwisach planszówkowych widzę, że większość recenzentów podziela mój pogląd. Postanowiłem zapytać autora jak widzi tę kwestię i oto co mi odpowiedział.
Karol Madaj: „Po setkach (!) partii testowych wiem, że to Alianci mają trudniej jakieś 40/60. Skoro zdania są podzielone, to chyba jednak gra jest zbalansowana”
Reasumując – jeśli macie synów, siostrzeńców itp., którzy chodzą do podstawówki i potrzebujecie dynamicznego tytułu na kwadrans grania za niewielkie pieniądze, to proponuję zaopatrzyć się w „303”, bo to gra znakomita w swojej klasie. Przed zakupem możecie spróbować zagrać na stronie IPN pod adresem http://ipn.gov.pl/ftp/303/index.php Partii z AI jednak radzę nie testować – zero emocji i tempa. Można się tylko zrazić do tego tytułu. Grajcie wyłącznie w realu i wyłącznie z dziećmi!
Bardzo dziękuję autorowi gry Karolowi Madajowi za udzielenie odpowiedzi na moje wścibskie pytania! Dzięki!
PS. Być może w przyszłości na rynku pojawi się „111” – gra oparta na mechanice znanej z „303”, uzupełnionej o kilka elementów. Kwestia publikacji jest jednak uzależniona od budżetu IPN.
Comments 7
No ja właśnie grałem niegdyś na stronie IPN z AI i faktycznie kompletnie bez emocji się ta gra toczyła. Teraz wiem dlaczego :) kdsz- fajny tytuł posta :)
Author
@Stanley
Może po prostu powinieneś zagrać przeciwko sobie ;-). Masz na tym polu bogate doświadczenie!
A tytuł jest ściągnięty z pudełka gry. Bardzo fajne logo – widać je w maksymalnej rozdzielczości pod tym linkiem: http://boardgamegeek.com/image/812459/303?size=original
@kdsz- przekonałeś mnie. Właśnie nabyłem egzemplarz 303… Se pogram na planszy ;)
Hm, dotychczas BOB kojarzył mi się tylko z budowniczym, ale od teraz także z Bitwą o Anglię ;]
No i BOB do mnie dotarł. osadnik szykuj się na walkę w przestworzach!!
Się mogę wypowiedzieć jako że ponad 20 rozgrywek już za mną. W kategorii lekkich, krótkich (10 min), tanich (!), niesamowicie regrywalnych pozycji, to jest mistrz! Praktycznie przed każdym poważniejszym graniem i po nim 303 ląduje u mnie na stole a nawet w momencie kiedy ktoś wychodzi do toalety w trakcie innej gry ;) Jak na razie zbalansowanie obu stron wydaje mi się niezłe- nie zauważyłem jakiegoś przegięcia w którąś ze stron. Polecam mieć ten tytuł u siebie.
Author
@Stanley
Cieszę się, że 303 się spodobało. Powinienem dostać parę groszy z IPN za reklamę ;). BTW na Kotle zajrzałem do sali IPN gdzie wystawiono wielką makietę do 111. Na planszy występuje dodatkowy element w postaci żetonów chmur, zmieniających nieco sytuację. Niestety nie było czasu zagrać, a szkoda, bo kostka była maksymalnie bajerancka. Facet „obsługujący” grę po prostu ciskał nią z całą siłą o stół, kostka się odbijała jak piłka, wykonywała kilka obrotów w powietrzu i lądowała na planszy. Korciło mnie żeby spróbować, ale obowiązki rodzicielskie nie pozwoliły.