Gra o serze

kdsz Dla dzieci, Recenzje 4 Komentarzy

No Gravatar

Jestem osobą słowną, więc skoro obiecywałem opis dwóch gier Haby to żeby nie wiem co będą dwie gry Haby. Bardzo głęboką i wyczerpującą analizę „W ogrodzie” przeczytaliście w jednym z moich poprzednich wpisów, natomiast teraz czas na „Po cichutku, pomalutku” czyli „Grę o serze” według nomenklatury mojej córki.

Gra o serze (niemiecki tytuł „Mucks Mäuschen Still”), to stricte zręcznościowa produkcja przeznaczona dla wszystkich dzieci znających (lub chcących poznać) kolory i posiadających jako takie umiejętności manualne. Gra polega na umieszczaniu patyczków w otworach tekturowego sera zgodnie z kolorami wylosowanymi na dwóch kościach – np. jeżeli na kostkach wypadną kolory biały i czerwony, wówczas dziecko ma za zadanie włożyć patyczek tak by znalazł się w otworach białym i czerwonym. Niby łatwe, ale jest mały szkopuł. Do elementów sera są przytwierdzone dzwoneczki (okropnie czułe!), które oczywiście nie powinny wydać dźwięku by próba mogła zostać zaliczona. Nie ukrywam, że jest to bardzo trudne zadanie nawet dla dorosłego, szczególnie jeżeli prezentuje tak znikome uzdolnienia manualne jak ja. Na szczęście moja córka jest jeszcze za mała by zwracać uwagę na rolę dzwonka, więc gramy tak jakby go nie było, i tym sposobem wciąż zachowuję resztki autorytetu rodzicielskiego ;-). W trakcie gry w serowym zamku robi się coraz tłoczniej. Coraz więcej „dziur” jest niedostępnych, przez co zrealizowanie wyrzuconego na kostkach układu staje się coraz trudniejsze, a czasem wręcz niemożliwe. Bywa naprawdę ciężko!

Kilka słów o wydaniu. Elementy sera wykonane są z dość grubej tektury i powinny przetrwać niejedno, natomiast dzwoneczki z klipsami wydają się stosunkowo delikatne i należy na nie uważać, szczególnie gdy gramy z malutkim dzieckiem. Kciuk w górę należy się wydawcy za pudełko. Zarówno „Po cichutku, pomalutku” jak i „W ogrodzie” wsadzono do boksów o niesamowitej wręcz sztywności.

„Po cichutku, pomalutku” to naprawdę fajna gra. Nie ma może potencjału Jengi – nie wywołuje aż takich emocji, bo odpalenie dzwonka alarmowego jest jednak mniej widowiskowe niż rozwalenie drewnianej wierzy – ale w zamian oferuje znacznie krótszy setup i walor edukacyjny w postaci nauki kolorów. Podobnie jak Jenga ćwiczy koncentrację i wspomaga rozwój zdolności manualnych naszego dziecka. Fajna dla maluchów, wymagająca dla starszaków. Polecam.

Share

Comments 4

  1. Patrząc na zdjęcie myślałem, że te metalowe elementy to coś trzymające konstrukcję w potocznej kupie. A co jak już nie ma układu, który da się zrealizować? Ile jest patyczków? Fajnie wygląda choć ponownie już Sofcia uciekła od tej gry wiekowo. Szkoda.

  2. Post
    Author

    @mars
    Niestety gdy nie da się zrealizować układu, wówczas gracz traci kolejkę. Nie jest to fajne rozwiązanie, wiem. Gramy do momentu, gdy 12 pałeczek znajdzie się w serze. W pudełku pałeczek jest 16 i dzieli się je równo między graczy a wygrywa ten, któremu zostanie ich najmniej.

    Co do wieku… Gra jest naprawdę dość trudna, tzn. trudna dla mnie ;-). Te dzwonki są bardzo czułe i delikatne potrącenie sera lub innych pałeczek natychmiast wzbudza alarm. Myślę więc, że gra może sprawić wiele frajdy nawet trochę starszym dzieciom. Ale zgoda, że „setting” jest wyjątkowo infantylny.

    PS. Jak się merytorycznie przygotuję, to skrobnę coś o „Nogach stonogi”, czyli ostatnim naszym hicie wysępionym przez moją córkę podczas wizyty w planszomanii. Ta gra wymaga już trochę kombinowania, a mechanika jako żywo przypomina testy z ameritrashy ;-)

  3. O to czekam na nogi stonogi :)
    Z tym dzwonkiem to ciekaw jestem jak on jest zrobiony, że taki czuly – jak bokiem wisi to dzyndzel dzwoniący pewnie leży na zewnętrznej części dzwonka i wtedy łatwiej go oszukać. ?

  4. Post
    Author

    Wstawiłem do wpisu fotkę dzwonka.

    Dzwonek składa się z klipsu, sprężynki i dzwonka właściwego. I właśnie ta sprężynka wpływa na czułość całego zestawu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *