Właściwie mógł to być sen. Wymarzony sen planszoholika. Mógł to być sen bo rzeczywiście spałem. 15 maj czyli dwa dni temu, dokładnie 34 lata po tym jak przyszedłem na świat. Godzina 7.30. Spałem sobie w najlepsze kiedy obudził mnie donośny śpiew „sto lat” w wykonaniu mojej kochanej żony i nieco mniej kochanego ale zawsze jakoś, osadnika. Nie zdążyłem nawet przetrzeć oczu bo moje ręce zostały wypełnione skrzynką napoju na „p” i dalszą częścią prezentu w postaci… gry! Ale o prezentach napiszę później. Tak zaczął się dla mnie dłuuuuuuugi dzień, w którym wieeeeeeele się jeszcze wydarzyło.
Z łóżka musiałem wyjść błyskawicznie gdyż osadnik bezwzględnie zarządał natychmiastowego grania. Rozpoczynając niewinną 3-osobową rozgrywkę w 7 cudów nie spodziewałem się jeszcze, że jest to początek 20-o godzinnego maratonu graniowego i że przez mój dom przewinie się multum ludzi łaknących rozgrywek. Każdy kto przychodził wypowiadał formułkę: „jak chcesz prezent to musisz ze mną najpierw wygrać”. Na szczęście goście okazali się mniej surowi bo gdyby spełnili to co zapowiadali to niewiele prezentów tego dnia bym dostał… Z tym wygrywaniem było po prostu kiepsko :) Goście wymieniali się w drzwiach a ja co chwilę zasiadałem do kolejnej rozgrywki. I tak w najróżniejszych konfiguracjach osobowych zagrałem 10 razy w 7 cudów, 1x w Alien Frontiers, 1x w Stone Age, 1x w Thurn und Taxis, 1x w Cytadelę, 1x w Super Farmera, 1x w Szoguna i 1x w Peloponnes. Razem 17 rozgrywek w 8 tytułów… Ostatnich gości pożegnałem o 3.30. Kiedy zasnąłem śnili mi się kolejni goście, którzy przychodzili grać… a więc sen trwał dalej :) Był to niezwykle miły dzień, naładowałem się niezmiernie pozytywną energią. Jedynie osadnik chyba czuł niedosyt bo rano znów się u mnie pojawił i znów zażądał grania :) Co do prezentów zaś, to nie licząc różnych „innych” rzeczy niezwiązanych tematycznie z tym blogiem, moja kolekcja wzbogaciła się o 3 nowe gry- Village, City Tycoon i Inka. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy pamiętali o mnie w tym dniu i zorganizowali mi super urodziny!!
Comments 12
Planszówkowa libacja? Orgia? Jak to nazwać? ;-) Gratuluję i zazdroszczę!
STO LAT Stanley!
@kdsz- ja bym to nazwał SodoGRA i GomoGRA ;) dzięki!
Tylko pozazdrościć. Wszystkiego najlepszego! :)
Toż to jakaś obrzydliwa rozpusta była. Za takie grzechy skończysz w wiecznej partii Monopoly :)
STO GIER to za mało, STO GIER to za mało, STO PIĘĆDZIESIĄT by się dało! Najlepszego!
Najlepszego!
była to wyuzdana orgia, ostateczne upojenie, spełnienie najskrytszych i najbardziej wstydliwych marzeń, do których wstyd się przyznać publicznie
mieliśmy grać do upadłego, zmęczyć Stanleya, ale się nie dało – siedział z uśmieszkiem 20 godzin za stołem, przegrywał raz za razem a uśmiech mu rósł od ucha do ucha i widziałem, że gdy my już nie widzieliśmy na oczy, to on by zagrał jeszcze i jeszcze…
@berni&poooq&dumspirospero- dzięki, dzięki, dzięki!
@osadnik- Nie dałem się zmęczyć grami bo w moich żyłach płynie Eufrat i Tygrys!!! No i czasami Vinhos…
Nigdy jeszcze takiego maratony nie przetrwałem. Tyle gier rozegrać w takim czasie. Gratuluję i tym bardziej zdrowia życzę. Jesteś prawdziwym maniakiem gier planszowych !
Author
@Tomasz- czas mija błyskawicznie podczas takiego grania. A najlepsze w tym wszystkim było to, że następnego dnia nie czułem się w ogóle zmęczony i miałem ochotę na jeszcze :) Jedno wielkie nienasycenie!
Następnym razem musimy wybrać dzień przed dniem wolnym. Mnie od stołu odsadziła tylko świadomość pobudki o 7.00.
A skoro już wprawę mamy może dla chwili sławy rekord Guinessa pobijemy jakiś?
@TajKoon- z tym Guinessem to dobry pomysł, też bym chętnie spożył, najlepiej dobrze schłodzonego ;)
Śpieszę donieść, że od tego posta minął rok. Tym razem nalotu porannego nie miałem, całego dnia na graniu nie spędziłem ale coś tam pograłem a co ważne nieoczekiwanie wzbogaciłem się o kolejną grę :) Snowdonię mianowicie. Ponieważ nikt jeszcze nie pokusił się o posta w temacie tej gry, postaram się to w najbliższym czasie nadrobić.