Już po

mars Imprezy 19 Komentarzy

No Gravatar

Udało się dzisiaj dotrzeć na Gratislavię! Niestety od początku poziom irytacji wzrósł do granic możliwości, ale teoretycznie powinienem przeczytać co na stronie gratislavii pisali. Nie czytałem, ponieważ oprócz programu, który i tak poznałem tutaj z reguły nic ciekawego tam nie piszą. W ten oto sposób wsiadłem w auto i ruszyłem na grunwaldzką zaparkować sobie spokojnie i przejść raptem kilkadziesiąt kroków do budynku Uniwersytetu Przyrodniczego. Oczywiście trochę się zdziwiłem wchodząc i widząc tylko garstkę zagubionych studenciaków. Telefon do berniego wyjaśnił zaistniałą sytuację i wiedziałem, że muszę jechać na giełdę komputerową – a przynajmniej na miejsce, które kojarzyło mi się tylko z jednym. Nie będę już narzekał na fakt, że był to weekend a wszystko działo się na terenie Polibudy, gdzie zaoczni przyjeżdżają milionem aut i oblepiają wszystko jak muchy … Opanuj się! Udało się zaparkować po 5 patrolach okolicy, ale na szczęście niedaleko. Zostało już tylko zalogowanie się i odlezienie stolika. Po przyjściu berni i vaski z kolegą akurat młócili w Blood Bowl Team Managera, więc miałem trochę czasu na przejście wśród stolików i stoisk. Ostro promowane kapsle jak dla mnie sprowadziły się do kawałka chińskiego plastiku, gdzie można sobie popstrykać. Oczywiście przypomniało mi to czasy dzieciństwa, ale gdzie to może się równać do torów misternie przygotowywanych przez młodych kapslowców w piaskownicach, na podwórkach. To zdecydowanie dla dzisiejszych dzieciaków, przyzwyczajonych do tego, że wszystko jest gotowe. Jednak jak to mawiają business is business, więc życzę sukcesów w sprzedaży.

Podczas obchodu można było zauważyć, że było sporo dzieci z rodzicami a podczas losowania nagród to wylegały z różnych zakamarków licząc na wygraną. Tu od razu wspomnę, że losowanie nagród i wszelkiego rodzaju zapowiedzi przy wykorzystaniu sprzętu audio było bardzo niedograne. Jestem pewien, że sprzęt taki ma regulację głośności i nie trzeba dodatkowo wypruwać płuc podchodząc znienacka do mikrofonu. Tu akurat irytację słyszałem ze strony współgraczy, więc nie jestem jedynym malkontentem. Jeszcze na jedną rzecz muszę ponarzekać – nie wygrałem żadnej nagrody ;)

Gdy czekałem na koniec BBTM zjawił się osadnik z plecakiem taszcząc jakieś pudła. Przeszliśmy raz jeszcze po placu zabaw i po powrocie akurat stół był czyszczony z krwi i szykowany pod kosmiczne wyprawy w Alien Frontiers. Okazało się, że vaski grał w sobotę w AF i próbował berniemu pomóc w tłumaczeniu zasad. Szybko wyszło też, że vaski uczestniczył w grze ze źle wytłumaczonymi zasadami. Co turę zagarniali wszystkie kości i grali na pustym polu – chyba, że coś źle zrozumiałem – w trakcie było losowanie nagród ;) . Oczywiście berni naprostował wszystko i po 15 minutach ruszyliśmy w podbój przestworzy. To był pierwszy tytuł typu dice placement, który miałem okazję grać i bardzo mi się spodobało. Pierwsze co mi przyszło do głowy to duża losowość, ale uzupełniając to możliwością umieszczania kości w różnych lokacjach okazało się, że kości nie muszą oznaczać poddaniu się losowi. Szybkość rozgrywki i przejrzyste, łatwo przyswajalne zasady dodatkowo przekonały mnie do gry (tak, to oznacza, że chcę mieć tę grę). Berni wspominał, że grał w dwie osoby i też się sprawdzało, więc jak dla mnie po pierwszej partyjce 8/10. Udało mi się wygrać pomimo rozpraszającego działania organizatorów , więc chętnie powtórzę to na spokojnie. Na minus na pewno zawartość – rewelacji nie ma, trochę plastiku i drewna, kilka kart i śliska plansza. Dobrze by było jakby cena oscylowała w granicach 90 zeta, ale skoro ustawiona wyżej to trzeba kartkować jak się chce grać.

Na drugi ogień poszła Cramerowska Helvetia przytargana przez osadnika. Dla mnie atutem było pudełko z flagą Szwajcarii, którą uważam za przepiękną – raczej mam równo pod sufitem. Osadnik tłumaczył zasady przez 15 minut natomiast dokładał elementy na kilka razy – chyba chciał nam zrobić niespodziankę dorzucając bonusy po pewnym czasie. Zaczęło się fajnie i pomimo tego, że z bernim więcej się śmialiśmy niż słuchaliśmy zasad (osadnik wypominał to kilka razy), to nawet jakoś się grało. Od pewnego momentu na stole jednak zaczął się robić burdel, który ciężko było ogarnąć. Mężczyźni podobni do kobiet, dzieci leżące na boku, faceci i kobiety też leżące, małżeństwa – bajzel na kółkach. Mózgożerność gry raczej mała ale pomimo to czułem się zmęczony po zakończeniu co spotęgowane było ponad 2 godzinną rozgrywką. Berni na zakończenie wyskoczył do przodu o kilka punktów zdobywając pierwsze miejsce, vaski natomiast pomimo, że był ostatni to z nawiązką zrealizował swój cel przekroczenia 10 punktów :). W tym przypadku skłonny byłbym dać może 6/10 i raczej bez promocji typu 10€ w szwablandii nie chciałbym tej gry.

To niestety było tyle mojego udziału na gratislavii, ale jakoś 5 godzin minęło w dobrym towarzystwie i pod znakiem dobrej zabawy. Na koniec vaski pochwalił się jeszcze Sekigaharą w zestawie z dominem. Faktycznie jest ładna, choć bardziej bym powiedział „dostojna”. Na początku Berni obciążył mnie chyba 5 kilogramowymi Kupcami i Korsarzami dla Stanley’a, które przytachałem do domu i o mały włos nie odpakowałem. Może berni jeszcze napisze coś o BBTM, którego nie miałem okazji zagrać, ale kilka ruchów widziałem kątem oka. Dzięki za grę!

Share

Comments 19

  1. Ano padło na Helvetię. Wczoraj pisaliście, że za długa, a dzisiaj zdziwieni, że nie przyniosłem.
    Helvetię chciałem wypróbować w doświadczonym towarzystwie, bo wiedziałem, że tytuł raczej wymagający. Niestety wrażenie średnie – gra przepięknie wydana, jednak zasady jakoś nie składają mi się w spójna całość. Sporo kombinowania, dużo do ogarniania, po grze podobnie jak reszta poczułem ulgę, że dobrnęliśmy do końca. Gdyby była krótsza, to byłoby dużym plusem, a tak – wystawiam na sprzedaż.
    Po hicie z Essen spodziewałem się więcej szczerze mówiąc.

    A AF bardzo fajne, byłbym skłonny kupić, ale cena trochę przyduża i chciałbym rozegrać zawartość mojego regału.

    ps trochę żałuję, że jednak nie Imperial. Może się ustawimy po świętach na wieczór stratega?

    Berni – co masz do Mare Nostrum?

  2. „Po przyjściu berni i vaski z kolegą akurat młócili w Blood Bowl Team Managera”
    To nie był mój kolega ;) Tak naprawdę to nikt nie wie skąd i kiedy ten młody mężczyzna pojawił się przy „naszym” stoliku. Uważam, że wyjaśnieniem tego faktu mogła by spokojnie zająć się Pani Jaworowicz z „Sprawy dla Reportera”

  3. Post
    Author

    Dzięki vaski za ten komentarz bo miałbym do końca życia wyrzuty sumienia, że musiał odejść jak się zjawiliśmy :)
    A w co zagraliście jak się zmyliśmy z osadnikiem?
    …stratega – fajnie, tylko ten wieczór to już gorzej, ale na Imperiala i Mare jednak bym się skusił

  4. Po waszym wyjściu Berni obejrzał jeszcze Command & Colours, które przyniosłem wraz z Sekigaharą. Porozmawialiśmy na temat gier wojennych (tzn. ja mocno je zachwalałem) i to właściwie wszystko. Na zagranie w jakiś inny tytuł nie było już praktycznie czasu więc zebraliśmy się przed końcem imprezy.

  5. Też bym się skusił. Zasady jakby bardziej się kleją, MN ma z resztą raptem 2 kartki zasad. No ale czasu trochę potrzeba .Imperial ok 3 a mn myślę ze nawet więcej.i do obu gier najlepiej siadać w pięciu. szczerze mówiąc głównym owocem wczorajszego spotkania było rozbudzenie większego apetytu . gry wojenne i strategiczne są u mnie niestety najmniej grane. na lepsze czasy nadal czeka boże igrzysko, labirynt, mn, italia, perykles, panzer generał, imperial, okko i battlelore. W wymienione tytuły zagrałem w sumie 4 razy :(

  6. Oj tak, Osadnik okazał się być bardzo surowy podczas tłumaczenia zasad, rozstawił nas po kątach równie chętnie co żetony na planszy ;]

    @Avandrel (bo pewnie będziesz czytał) – graliście w nie to Alien Frontiers, musisz jeszcze raz spróbować :) W grze nie sprząta się wszystkich kostek po rundzie wszystkich graczy, tylko każdy w swojej turze zabiera tylko swoje kostki i rzuca.

    @osadnik: mogę grać w co chcesz (może nie w Helvetię :D), więc Mare Nostrum od bidy też będzie, choć wolałbym jednak Boże Igrzysko ;-)

    @vaski: i cały czas żałuję, że nie udało się jeszcze zagrać. Następnym razem jak czas będzie się kończył, to przeniesiemy imprezę gdzie indziej i jeszcze pogramy :>

  7. @berni: miły człowiek który nam tłumaczył, o tym nie powiedział ;] Powiedział za to, że raz ustala się pierwszego gracza a później się to już nie zmienia. I to (w kontekście czyszczenia całego stołu) nam nie pasowało. Więc ‚naprawiliśmy’ grę i po wyczyszczeniu planszy zmienialiśmy pierwszego gracza. Więc pewnie dało by się tak grać, jeno była by to krótsza gra.

  8. @Avandrel uwierz mi przez te źle wytłumaczone zasady graliśmy w zupełnie inną grę :P

  9. @osadnik – faktycznie ta instrukcja jest krótka jak się do niej zajrzy :) Połowa z niej to opis kart i jakieś przykłady.

    Ja się piszę tylko na dwie gry wymienione wstępnie przez osadnika – poza tym 3+3 to wyjdzie w praktyce z 7-8 godzin grania i tłumaczenia

  10. @mars: tak przy okazji, poprzednia Gratislavia też nie była na UP, tylko w Instytucie Matematyki UWr :D

  11. Post
    Author

    Heh, to zobaczymy co się wydarzy. A z tego info to wynika, że ktoś sobie skorzystał z wypracowanej marki, tak mi jakoś wychodzi…

  12. Ja tymczasem dołączyłem do grona posiadaczy Sekigahary. Przepięknie wykonana gra, zabieram się za czytanie instrukcji.

  13. Post
    Author
  14. Nie:) Polowałem na tę grę już od jakiegoś czasu, wyglądało na to, że wszystkie egzemplarze zostały już wyprzedane i trzeba będzie poczekać na dodruk, ale ostatnio znów zrobiła się dostępna w Rebelu, więc nie tracąc czasu, zdecydowałem się ją kupić. I już wiem, że na 100% mi się spodoba, gdyż najbardziej w grach lubię, gdy prosta mechanika w tak inteligentny sposób współgra z tematem gry.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *