Podczas dogrywki do 11 MH (czyli wersji 11.5) wystawiłem kilka gier, których mogę się pozbyć i na jedną z nich skusił się pewien obywatel Wrocławia o nicku berni. Oddałem Mauera Bauera a w zamian dostałem już dawno wrzucony na wishlistę 51. Stan. Berni niestety zakosił mi koszulki, przez co musiałem pozbyć się tych przeznaczonych na Glory to Rome, ale jakoś to przeżyję – w zamian berni niech się pochwali tym co w nie wcisnął.
Dlaczego chciałem 51 Stan? Dawno temu, kiedy to jeszcze grywaliśmy z radem i kobrą (oooojjj dawno to było!) miałem okazję kilkukrotnie u nich uczestniczyć w tej neuroshimowo-cosiowej karciance. bardzo mi się spodobała i to nie dlatego, że od razu dobrze mi szło, tylko że grało mi się przyjemnie i szybko. Gdy dostałem do ręki egzemplarz berniego musiałem niestety na początek przejrzeć instrukcję, ponieważ pamiętałem już tylko ogólnie ideę bez jakichś szczegółów. Szybko przypomniałem sobie o co chodzi i z jedną sprawą miałem kłopot – czy budynki produkcyjne jako lokacja wymagają umieszczenia tam robotnika – w przypadku produkcji otwartej przeciwnik może przy pomocy robotnika skorzystać z naszej lokacji, ale nie byłem taki pewien co w przypadku właściciela fabryki.
Najłatwiej sprawdzić wszystko grając, ale znaleźć czas lub graczy czasem jest problematyczne – w tym przypadku w sobotę rano brakowało mi tylko gracza, więc zrobiłem tak jak to Stanley z reguły na początek przerabia – tryb solo. Przy pierwszym rozstawieniu wysyłałem robotników do własnych lokacji produkcyjnych i chyba dlatego po 6 rundach uzyskałem 29 punktów. W drugiej już produkowałem bez robotników i udało się 42 punkty wyciągnąć.
Rozgrywka w obu przypadkach zajęła mi około 40 minut (za drugim razem troszkę mniej). Niestety po raz kolejny przkonałem się o tym, że wersje solo nie są dla mnie. Oczywiście pomogło to w opanowaniu zasad, ale pasjans pozostawiał wiele do życzenia. Niestety, ale jak to powiadają „z braku laku”… dzisiaj zagram ponownie solówkę :) Sentyment do gry chyba dodatkowo wynika z tęsknoty to dwóch pierwszych Falloutów, które ciąłem w liceum a tu jakoś ta maska na pudełku :)
Marzy mi się jednak jakaś na prawdę wypasiona ameritrashówka w klimacie Fallouta, ale taka na żywca wyciągnięta z pierwszej i drugiej części wersji komputerowej. Taka żeby się wcielić w rolę Chosen One’a podróżować od lokacji do lokacji i takim Vindicatorem siekać mutantów i gangi…eh. Dużo fajnych figurek, najlepiej już pomalowanych; karty z ilustracjami z gry, plansza z Vaultami, pustyniami, miastami – i co najważniejsze rozsądna cena w okolicach 300 zł :)
Comments 5
berni się pochwali, jak wreszcie zagra w to, co wpakował w koszulki ;-)
Co do samotnego grania, to akurat 51. Stan daje takie same odczucia przy gdzie jedno jak i wieloosobowej. Może solo jest nawet lepszy, bo się nie ciągnie i nikt nam nie podbiera kart ;] Interakcji jest właściwie tyle samo.
Ja sobie sprawię Nową Erę, ot co!
@mars- do swoich lokacji produkcyjnych wysyła się robotników jak chcesz z nich skorzystać. Za pierwszym razem do lokacji wysyłasz jednego robotnika a jak chcesz ponownie skorzystać z tej samej lokacji to dwóch. Trzeci raz nie możesz w tej samej turze skorzystać z tej samej lokacji. Jak chcesz skorzystać z lokacji innego gracza (w wersjii solo z neutralnych kart) wysyłasz jednego robotnika. i tyle. Dwa razy do tej samej lokacji przeciwnika nie można. Trzeba pamiętać też o tym, że jeżeli wystawiamy kartę z produkcją jako lokację to produkuje ona (jednorazowo) od razu w momencie wystawienia to co produkuje :)
Mnie się coś wydaje, że lokacje produkcyjne produkują raz na rundę i tylko przeciwnik może tam wysłać robotnika, jeśli jest to produkcja otwarta. Natomiast wysyłać robotników można do kart akcji (tych z drugiego rzędu) „wyślij robotnika i wymień coś na coś”.
Jasne berni, źle się wyraziłem… Do tych produkcyjnych się nie wysyła robotników, produkują nam za friko co turę. Chodziło mi faktycznie o karty akcji czyli te z narysowanymi ludzikami. Pomerdało mi się wszystko, sorry za zamieszanie…
No właśnie to się wydaje sensowne a po przeczytaniu instrukcji byłem troszkę zmieszany zasadami w tym punkcie.
Wariant nie solo jednak bardziej do mnie przemawia. Nie zmienia to faktu, że zagrałem znowu samemu i zawsze jest to alternatywa do niezagrania w ogóle :)