Pierwsze pancerniki na śmietniki, czyli Eclipse.

berni Recenzje, Rozgrywki 3 Komentarzy

No Gravatar

Po trwającym wiele tygodni kryzysie planszówkowym, objawiającym się niemocą przyswajania instrukcji, wreszcie zacząłem wychodzić na prostą. W ostatnim tygodniu udało mi się opanować aż 4 nowe instrukcje! Mało tego, w dwie gry udało się w dodatku już zagrać. Po otwarciu pudełka z zawartością Eclipse poczułem jak dreszcz i zimny pot przebiegły po moim ciele. Kolejna gra, do której w życiu nie przeczytam instrukcji! Z pomocą przybył Macike, który zaoferował spotkanie w Grajdołku. Niestety nie doszło ono do skutku, a na dokładkę Razul pochwalił się, że ma już partię dwuosobową za sobą. W takiej sytuacji nie miałem innego wyjścia, jak tylko wziąć się w garść i ogarnąć zasady. Na szczęście okazało się, że nie taki wilk straszny i wystarczył niespełna jeden wieczór żeby wszystko dobrze zapamiętać i być w stanie przedstawić grę pozostałym. Ta historia zaczyna się w piątek, krótko po 20…

Wiedziałem, że tytuł wymaga sporo czasu, dlatego starałem się jak mogłem z tłumaczeniem, tak żeby niczego nie pominąć, żeby nie zabrać zbyt wiele czasu i żeby nie zmęczyć współgraczy. Jak dla mnie poszło gładko i szybko, choć są złośliwi, którzy odebrali to inaczej. Tak czy siak, jeszcze przed godziną 21 zaczęliśmy. Nikt z nas nie znał gry, więc wszystko odbywało się trochę po omacku, przynajmniej w pierwszych rundach. Generalnie w grze mamy zdobyć jak najwięcej punktów stosując się do standardowych założeń każdego komputerowego RTSa – a więc, 1. odkryj 2. zabuduj 3. wydobywaj 4. niszcz wroga. Największą popularnością cieszyła się akcja odkrywania nowych heksów. Co więcej, wszyscy nagle zaczęli uciekać na brzeg galaktyki, kompletnie zapominając o środku. Na szczęście twórca przewidział taki obrót sprawy i wprowadził ograniczenia co do pozycji heksów, w dodatku ograniczył poszczególne grupy liczebnie. Chcąc nie chcąc zaczęliśmy w końcu na siebie wpadać, co kończyło się długimi seriami rzutów. Trochę przeszkadzały statki Starożytnych, ale i z nimi można sobie poradzić.

Eclipse, początkowe rundy

>> Eclipse, początkowe rundy. Wszyscy uciekają od środka. <<

Spodziewałem się ameritrasha, tymczasem gra bardziej przypomina bardzo klimatyczną i nieco losową eurogrę, w której tak naprawdę bardzo ważna jest optymalizacja i rozsądne zarządzanie imperium. Mamy 10 rund, w których trzeba zadbać o produkcję, o utrzymanie tego co już mamy – zarówno ekonomicznie jak i militarnie. Tradycyjnie chciałoby się zrobić wiele, ale nie starcza surowców. Gra bardzo przypomina mi Poprzez wieki – dysponujemy dyskami wpływów (jak kostki akcji w TtA), dzięki którym możemy wykonywać różne akcje, między innymi zasiedlać planety korzystając z ograniczonych zasobów populacji (również TtA). Zarządzając imperium możemy skupić się na ilości (ilości zasiedlonych heksów, ilości statków kosmicznych), bądź dbać o jakość tego co mamy (rozwijać technologie i unowocześniać).

Teraz słów parę o losowości. Występuje w momencie dociągnięcia heksa. Czy przeszkadza? Nieznacznie, bo możemy tego heksa położyć zazwyczaj w kilku możliwych kombinacjach albo zupełnie odrzucić. Myślę, że zawsze znajdzie się odpowiednie ułożenie, które jeśli nie od razu, to w następnych rundach przyniesie korzyści. Dalej losowość występuje w momencie dociągania technologii. Niby jest to problem, jeżeli zależy nam na konkretnej technologii, czekamy, czekamy, a ona nie przychodzi. Ale akurat taką samą bolączkę mają inni. Poza tym warto dostosować rozwój technologiczny do tego, co aktualnie w ofercie. Ostatnim elementem losowym są walki. Tutaj rzucamy kośćmi, więc powinno być tragicznie, tymczasem… wystarczy wyposażyć nasze statki w komputery, które spowodują, że trafienie nie będzie tylko po wyrzuceniu szóstki, ale także na piątce, a nawet i trójce. Możemy zadbać o to, żeby rzucać większą ilością kości. Jeżeli walczymy z kimś, kto trafia wyrzucając nawet -10 na kostkach, to zawsze możemy pomyśleć o tarczach, bądź mocniejszym kadłubie, który przyjmie obrażenia.

Starcie z pancernikiem Żony

>> Starcie z pancernikiem Żony, byłem bez szans. Krążownik i myśliwiec poszły w rozsypkę. Dostałem za to honorowe punkty za podjęcie walki. <<

Wykonanie gry jest naprawdę świetne. Wszystkie heksy, żetony idealnie wycięte. Nie ma niedoróbek, no może poza elementami w języku polskim. Angielskie elementy są na grubej tekturze, polskie na niezbyt grubym papierze. Przynajmniej karty akcji mogłyby być lepszej jakości, bo trzeba je obracać w tę i z powrotem w trakcie rund, a wygodniej jednak jeśli można coś bezproblemowo złapać.

Eclipse, plansza gracza

>> Plansza gracza z kostkami populacji i dyskami wpływów. Im więcej dysków zużyjemy, tym droższe utrzymanie imperium. <<

Jeśli chodzi o czas gry, to jest naprawdę znośny. Jak na pierwszy raz 4 godziny dla 4 osób, wraz z tłumaczeniem zasad nie wydaje się być przerażające.

Co do naszego wieczoru, to ostatecznie wygrał Piter prowadząc strategię militarną opartą na krążownikach z potężnymi działami. Prowadził dużo eksploracji, rozwalał statki Starożytnych nawet tego nie zauważając, do tego unikał starć z innymi graczami. Ostatecznie w dwóch rzutach przełamał i rozwalił w pył Centrum Galaktyki. Drugie miejsce zająłem ja. W końcówce skupiłem się na dużej eksploracji i przejmowaniu niebronionych terenów innych graczy. Innymi słowy poczekałem aż odlecą dalej i zacząłem niszczyć ich od tyłu ;-) Trzecie miejsce dla Yanoo, który na początku miał pecha przy dociąganiu heksów (trafił dwukrotnie Starożytnych na początku), ale jakoś potrafił przejść naokoło i jeszcze zapewnił sobie spokój darmowymi Starożytnymi strażnikami na graniach. Czwarte miejsce dla Żony, która wpadła w tarapaty finansowe zbytnio poszerzając terytorium. Za to później straszyła i często z powodzeniem atakowała dobrze chronionymi pancernikami. Ostateczny wynik: 45 – 28 – 25 – 24. Ciężko mi powiedzieć, czy wyniki dobre, czy też słabe. Ale na pewno poza zwycięzcą cała reszta zaprezentowała wyrównany poziom.

Eclipse, atak na Centrum Galaktyki

>> Eclipse, atak na Centrum Galaktyki. Chwilę później dotarły kolejne krążowniki. <<

Podsumowując, gra zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. Myślę, że będzie miała szansę powalczyć z TtA o tytuł gry wszechczasów. Bardzo dobra gra, dobra zarówno dla fanów kostek jak i dla optymalizatorów (tylko ci ostatni trochę przedłużają oczekiwanie na kolejkę).

Eclipse, plansza w środku gry

>> Eclipse, sytuacja w środku gry <<

Share

Comments 3

  1. Gra spoko, chociaż potencjał w pełni może pokazać przy drugiej rozgrywce, jak już każdy się skupi na tym co chce zrobić, a nie na tym o co tu chodzi :)

  2. Post
    Author

    So true. Ja jeszcze dodam, że poważnym minusem gry jest setup. Robiłem go po raz drugi, ale jakoś specjalnie się nie skrócił. 20-30 minut chyba trwał nim przyszliście. W tym jednak przenoszenie stołów, żeby się zmieścić z grą ;D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *