Wczoraj wieczorem wróciłem ze stolicy jednego z europejskich krajów, gdzie prawie wszystko jest dozwolone i można co chwilę spotkać murzyna operującego dziwną odmianą angielskiego i znienacka rzucającego dwa słowa „Wanna coke?„. Dodam, że nie chodziło o wannę coca coli. Oczywiście nie zwracałem na to najmniejszej uwagi i oprócz służbowych spraw udało mi się znaleźć w centrum sklep z grami, ale nie ten, który mnie interesował. Miałem nadzieję, że znajdę coś ciekawego w sensownej cenie, ale okazało się, że po pierwsze nie było nic sensownego, po drugie ceny tego co mnie nie interesowało też były raczej wysokie np. osadnicy z katanu za 48€! To oznaczało, że niestety z wyjazdu żadnej gry nie przywiozę.
Okazało się jednak, że Sofcia pod moją nieobecność dostała od babci dwie nowe gry – niestety okazja z jakiej je dostała nie była zbyt szczęśliwa, ale o tym nie będę tu pisał. Gry są bardzo małe, ale okazały się być bardzo trafnym wyborem. Pierwsza z nich to zwykły malutki chińczyk od Granny. O tyle wspominam o nim, że nie graliśmy z Sofią jeszcze nigdy w to uważając, że jest za mała. Okazało się, że można było pewnie już dawno z nią grać, ponieważ gra na równi z nami i kilka razy dzisiaj już wygrała. Ta wersja jest o tyle fajna, że nie zajmuje prawie miejsca i ma skrócony tor, więc przebiega to szybciej niż w wersji standardowej.
Druga gra to Super Farmer też w małej werjsji Granny. W tym przypadku na pudełku mamy wiek od 7 lat, więc trochę się zdziwiliśmy, że babcia jej to kupiła. Po przeczytaniu zasad uznałem, że jednak można spróbować. Warto było bo załapała zasady i dzisiaj już 3 partyjki rozegraliśmy. Już podczas pierwszej okazało się jednak, że zasady musimy trochę zmodyfikować, ponieważ wilk i lis wprowadzały takie spustoszenie regularnie, że gra mogła się ciągnąć w nieskończoność. Uznaliśmy więc za pierwszym razem, że psy nie wracają do stada, ale w tym momencie trzecia osoba nie miała szansy skorzystać z niego, ponieważ są tylko 2. W kolejnej rozgrywce zmieniliśmy zasady tak, że psy wracają do stada, ale lis działa dopiero jak się pokaże za 2-gim razem a wilk za 3-cim razem. W ten sposób już mieliśmy większą satysfakcję z grania, nie denerwowaliśmy się, że nam wszystko wyjadają i że gramy zbyt długo w tak prostą grę.
Tak oto nie grając w nic cały tydzień, męcząc się na targach i walcząc z dealerami oraz omijając z daleka coffee shopy dotrwałem do dzisiejszego dnia – aklimatyzacji przy prostych, dziecięcych grach. Dodatkowo cieszę się, że Sofcia jest na dobrej drodze do tego, żeby stać się pełnoetatowym graczem w domu :) Mam tylko nadzieję, że w miarę dorastania będzie chciała ze „starym” zagrać czasem i nie wypomni mi tego kiedyś.
Comments 2
Super Farmer to całkiem fajna zabawa choć lis i wilk to czasami faktycznie mocno destrukcyjne zwierzaki… Właściwie może się zdarzyć sytuacja, że jedna osoba ma mnówstwo zwierzaków, właśnie wygrywa grę podczas gdy inni zostają z paroma królikami zaledwie na przykład.
Author
No właśnie jest sporo losowości i upierdliwości, ale eliminując trochę niebezpieczeństwa i przyspieszając przez to rozgrywkę jest w porządku :)