Są pewne gry, gdzie porażka boli wcześniej, przed końcem gry, gdzie przegrana majaczy na horyzoncie i choćby nie wiem co zrobisz nie możesz uniknąć czekającego cię losu, gdzie widzisz, że źle ci idzie, że sprawy źle się mają i wkurza cię, że nie możesz nic na to poradzić. A po zakończonej rozgrywce chodzi ci po głowie, czy mogłeś coś zrobić inaczej, aby odwrócić los wojennej fortuny, w którym momencie popełniłeś błąd krytyczny, po którym już nieodwracalnie straciłeś szanse na równą walkę z przeciwnikami.
Taką grą okazał się być dla mnie (i Stanleya) wczoraj Szogun. Skończyłem przedostatni z 3 prowincjami, Stanleya czarne ziomki zmieciono z planszy nawet przed końcem gry. Tak całkowicie zdecydowana porażka tym bardziej mi dopiekła, że Szogun jest jedną z moich ulubionych gier. Niestety agresywni sąsiedzi i kilka pechowych walk rozwiały moje marzenia o wojennych laurach.
Pierwszy raz graliśmy w wariant z wyborem prowincji przez graczy i po tym etapie już przewidywałem, kto będzie tańczył na mogiłach wrogów – niebieski gracz miał wszystkie 7 startowych prowincji koło siebie, skonsolidował się, wyczyścił zaplecze, oparł plecami o morze i jak walec pewnie zmierzał po dominację w Szogunacie podczas gdy reszta się wykrwawiała we wzajemnych przepychankach na wielu frontach.
Jednak nie daje mi spokoju myśl, że nie wykorzystałem wszystkich szans, że mogłem zagrać lepiej, skuteczniej (na półmetku byłem pierwszy).
Cóż, pałam żądzą rewanżu. Następnym razem ja poproszę niebieskie!
Comments 6
Jak po pierwszym roku jesteś pierwszy, to naturalnie wszyscy rzucają się właśnie na Ciebie. A Stanley przegrał, bo nie grał czerwonymi ;-)
hehe, Rewanż :) to częste słowo wśród planszówkowych geeków ;)
wczoraj znajomym zaprezentowałem mój imieninowy i prawie miesiąc wyczekiwany prezent w postaci Epoki Kamienia , jako że jako jedyny raz już w tą grę grałem ,więc nawet tłumacząc całość zasad nie było opcji bym nie wygrał ( 4 os. 227pkt.) ale spodobała się tak bardzo , że już od żonki dostałem info że dzisiaj gramy rewanż :) hihihi
Epoka kamienia zawsze jest dobrze przyjmowana przez osoby nie lubiące inwazyjnych metod grania a brak negatywnej interakcji jest często (nie mówię, że zawsze – są takie co chętnie skopią tyłek) wyznacznikiem tego, czy gra spodoba się kobiecie.
Co do Szoguna to jest to gra, której zakup odwlekałem bo rad i Stanley mają a teraz żałuję bo w normalnej cenie już tego nie dostanę.
Szogun (w polskiej wersji) zalega za 150 złotych w jednym sklepie na Krupówkach w Zakopanem… Byłem tam kilka razy w ciągu ostatnich trzech lat i ciągle jest :) ostatnio w wakacje byłem i nadal był…
To dosyć przyzwoita cena. Ja swojego kupiłem chyba za około 130, to już był jeden z ostatnich nim się zaczął cyrk z out-of-print hypem ;-)
Szogun na Krupówkach? To ja rezerwuję. Ktoś jedzie w najbliższym czasie? Jasne, zaraz ktoś mi skubnie sprzed nosa…