Grałem w piątek

mars Ogólne 5 Komentarzy

No Gravatar

W zasadzie to grałem w sobotę ale w piątek a dokładniej mówiąc w piątek zagrałem w sobotę po południu. Coś nie idzie mi napisanie tego co mam na myśli. A może tak:

W sobotę zagrałem w tę grę

Friday/Freitag to druga gra Friedemanna Friese zapoczątkowana wpisami na jego piątkowym blogu na 2f-spiele (w języku wroga). Dwie rzeczy mnie skłoniły do zakupu tej gry – po pierwsze jest tytułem tylko i wyłącznie 1-osobowym a po drugie autorem jest pan z zielonymi włosami. Przyznać muszę też, że nie zauważyłbym tej gry i nie dotarł do niej gdyby nie prywatna oferta sprzedaży na gry-planszowe. Do tej poty nie miałem tytułu wyłącznie jednoosobowego. Zdarzały się takie, które oprócz normalnej, wieloosobowej rozgrywki dają również możliwość zagrania solo (np. Le Havre czy Agricola).

A co w pudełku?

  • 22 znaczniki życia
  • 3 karty etapów
  • 11 kart starzenia (3 trudne i 8 normalnych)
  • 18 kart startowych
  • 30 kart niebezpieczeństw/wiedzy
  • 10 kart piratów
  • 3 podkładki pod odpowiednie karty

 

Friday to w zasadzie gra typu deckbuilding z dodatkiem znaczników życia, które mówią nam czy Robinson jeszcze żyje. Nasz główny bohater z początku jest dość prymitywny (tylko karty startowe) i musi sobie radzić jak tylko potrafi z niebezpieczeństwami czyhającymi na bezludnej wyspie. Zmagając się z dziką przyrodą zdobywa nowe umiejętności (wygrane karty zagrożeń stają się kartami wiedzy/umiejętności) i może stoczyć boje jako coraz bardziej zaprawiony rozbitek. Niestety z czasem wyzwania stają się coraz trudniejsze (poziom kart niebezpieczeństwa wzrasta do żółtego a następnie czerwonego) a im dłużej przebywa na wyspie, tym bardziej mu odbija (karty starzenia poważnie wpływają na jego parametry bojowe). Jeśli uda mu się przetrwać wszystkie zagrożenia i zachować trochę życia to może stanąć do ostatecznej walki z piratami (dwa statki pod rząd). Jak wygra z piratami to mamy wygraną, jak straci wszystkie życia to przegrywamy.

Tak wgląda setup gry – po zgraniu zdjęć okazało się, że emocje i drżąca dłoń spsuły ujęcie. Patrząc na fotkę niżej w skrócie można powiedzieć, że bierzemy 2 karty z prawego decku  – wybieramy jedną z nich, drugą odrzucamy na górę. Ze środkowego dobieramy tyle darmowych kart ile było określone na wylosowanej karcie zagrożenia. Jak mamy wystarczająco punktów to zgaraniamy wszystko i odrzucamy na górę (nad środkowy deck). Karta zdarzenia (np. widoczna poniżej) rozpatrywana jest od tej pory z drugiej strony – ma siłę 0 i zdolność wymiany dwóch zagranych kart na nowe z decku środkowego. Jeśli podczas walki mamy za mało siły to z reguły decydujemy się na odrzucenie 1 życia za każdą dodatkową kartę. Jak się skończą karty na środku to bierzemy te z góry, przetasowujemy dorzucając jedną z lewej. Jak się skończą te z prawej to przetasowujemy i kartę odrzucamy skrajnie lewą kartę rundy – odrzucając zieloną przechodzimy do fazy żółtej i rozpatrujemy tę wartość (np. 1 zamiast 0). Gdy dojdziemy do fazy czerwonej to zdobycie tej samej karty będzie wymagać 3 pkt. zwycięstwa.

Oczywiście możemy też kombinować niszcząc kartę podczas przegranej walki – warto wtedy pozbywać się szczególnie kart starzeniowych, które są bardzo upierdliwe.

Jak wrażenia z pierwszych rozgrywek? Na razie grałem 6 razy i prawie udało mi się dojść do piratów. Grałem na najprostszym wariancie a są jeszcze 3 trudniejsze. Fakt, że pierwsze 3 zupełnie od czapy zagrałem uważając, że co może być trudnego w takiej grze. Jeśli kolejne 4 nie przyniosą sukcesu będą musiał zastanowić się, czy czegoś nie skiepściłem w zasadach. Czas rozgrywki jak na razie miałem około 10 minut dochodząc do 2 etapu, do 3-go to już 15 minut. Jakbym miał w końcu wygrać to zakładam, że potrzebowałbym około 20 minut. To jednak jeszcze nie miało miejsca, więc potwierdzę jak się uda. Z drugiej strony jakbym wygrał od razu to uznałbym grę za zbyt słabą a tak uznałem, że to ze mną jest coś nie tak.

Zaktualizuję wpis jak osiągnę sukces. Tymczasem jestem zadowolony z zakupu – w sumie to zagrałem we Friday już więcej razy niż w niektóre z moich innych gier ;)

Share

Comments 5

  1. Tez jestem szczesliwym posiadaczem Pietaszka, ale na easy juz za trzecim razem udalo sie wygrac, ale hard daje po dupie :p

  2. Widzę, że to coś dla mnie bo popykać samemu zdarza mi się ostatnio często. mars pożyczysz jak już będziesz mistrzem Robinsonem?

  3. I znowu ten wspaniały rozmiar kart Standard „Do_niczego_nie_pasuję”.
    Mi na jednoosobową grę marzy się: D-Day at Omaha Beach. Ale tego nigdzie dostać nie można :-/

  4. Stanley – się załatwi, tylko faktycznie muszę mu złupać dupsko w końcu. Na razie nie miałem kiedy nawet sam grać.

  5. To już wiem, dlaczego ciągle przegrywałem. Podczas Wigilii pożyczyłem Friday mojemu niegrającemu bratu, żeby sobie pograł (a przynajmniej spróbował). Powiedziałem mu też, żeby sobie poczytał zasady samemu, bo ja może coś źle zrozumiałem. Dzisiaj widziałem się z nim i pytam czy grał i jak mu poszło. Powiedział, że za drugim razem udało mu się pokonać piratów. Poprosiłem go więc, żeby pokazał jak gra i szybko wyszlo gdzie popełniałem błąd. Przegrywając dane zagrożenie, jeśli zdecydujemy się kontynuować musimy zapłacić ilość żyć jaką nam brakuje do wartości zagrożenia. Jakimś cudem wyczytałem, że można w tym momencie pozbyć się jednej karty płacąc 1 lub 2 życia (dla karty stażeniowej). Okazuje się, że można się pozbyć dowolnej ilości kart a ograniczeniem jest ilość oddawanych żyć tylko. W ten sposób ja tracąc nawet 5 żyć pozbywałem się maksymalnie 1 karty (np. o wartości -1) a w rzeczywistości mógłbym pozbyć się nawet 5. To właśnie dlatego tak szybko traciłem życia. Oczywiście zerknąłem do instrukcji i nigdzie nie znalazłem napisanego, że można pozbyć się tylko jednej karty, więc nie wiem skąd ja to w ogóle wziąłem.
    Teraz już tylko muszę poczekać, aż dostanę grę z powrotem! :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *