Kosmiczna kolekcja dla dwojga.

osadnik Ogólne, Recenzje 2 Komentarzy

No Gravatar

Ostatnio cichawo na planszoholiku, ale idzie jesień, potem zima, a długie i zimne jesienno zimowe wieczory sprzyjają zostawaniu w domu i domowym rozrywkom. Dlatego ufam, że i nasze plansze pójdą w ruch tej jesieni i nasze forum może tez się ożywi.

Oczywiście podstawa to mieć towarzystwo do grania, granie wersji solo jest dla mnie mało atrakcyjne, chyba za słabo jestem w stanie sam siebie zaskoczyć ;) A że  na co dzień większość z nas dysponuje towarzystwem dwuosobowym damsko-męskim to jest duży popyt na gry dobrze chodzące dla dwojga. Ja postanowiłem nabyć parę gier dedykowanych tylko dla 2 graczy – z pomocą przyszło mi wydawnictwo Kosmos, które właśnie z myślą o takich jak ja wydaje gry z serii „Spiele fur Zwei”. Oczywiście nabycie tych gier nie daje nam gwarancji, że ukochana w nie zagra, w moim przypadku odzew jest przeciętny, ale gry mam, trzymam i chyba trochę jeszcze potrzymam.

W moje łapki wpadły: Catan karcianka, Lost Cities, Cezar i Kleopatra, Druidenwalzer, Babel, Kahuna.

Jak widać z powyższego obrazka Lost Cities bardzo szybko kolekcję opusciło, o czy pisałem już tutaj (http://planszoholik.pl/2010/10/04/kniziaaaa/). Pasjanse dwuosobowe nie są dla nas, natomiast chciałem pokrótce zaprezentować pozostałe pozycje.

Częscią wspólną tej mini kolekcji są kompaktowe rozmiary pudełka – ok 20×20 cm, wszystkie te gry można wziąć ze sobą do plecaka lub aktówki ;). Większość to karcianki, ale jest jedna planszówka! Zasadniczo możnaby oczekiwać, że będą familijne, ale nie ma reguły – Babel to konfrontacja na noże, Cezar to blef, Druidzi i Kahuna to logika. Najczęściej gry te oferują krótką rozgrywkę 30-45 min, ale w Catana gra się 1,5 h.

O Babelu nie będę się ropisywał, bo raz to już zrobiłem, a że od tego czasu nie grałem, to zdania nie zmieniłem. (http://planszoholik.pl/2011/01/09/babel-dwuosobowka-rosenberga/)

Natomiast powyższa fota prezentuje nam grę Kahuna, która jest moim odkryciem i swoją prostotą zasad i sprawnie działającą mechaniką urzekła mnie. Na mapie fikcyjnego archipelagu budujemy połączenia między wyspami, kto ma więcej niz połowę dostępnych połączeń z danej wyspy, ten kładzie na niej znacznik kontroli. A położenie tego znacznika skutkuje usunięciem połączeń przeciwnika z tej wyspy, co może spowodować, że przeciwnik nie będzie już miał większości na wyspie sąsiedniej i straci nad nią kontrolę. To tyle jeśli chodzi o zasady, ale oglądanie tych reakcji łańcuchowych, gdy dołożeniem jednego połączenia zmieniamy sytuację na 3 wyspach sprawia mi kupę radości. Gra jest lekka z gatunku logiczno-abstrakcyjnych, ale nie można jej lekceważyć – wymaga ciągłego skupienia. A to jest coś co lubię – dla mnie duzym relaksem jest zmusić mózgownicę do pracy w innych obszarach niż są używane w robocie ! Oczywiście minusem będzie fakt, że przy tego typu grach lepszy zawsze wygra – mała losowość i brak innych graczy (potencjalnych koalicjantów) nie pomogą i przy pewnej dysproporcji graczy gra może się szybko zużyć. Ale jak mamy mniej więcej wyrównany poziom, to gra się super. Z moich dwuosobówek najbardziej mi podeszła i najczęściej gościła i będzie gościć na stole.

Kolejnym mocno eksploatowanym gościem u mnie to Catan – karcianka. Główną zaleta tej gry to to, że jest to Catan – więc nie musiałem żonki namawiać, gdyż obaj jesteśmy fanami serii Pana Teubera. Oczywiście z planszowym pierwowzorem podobieństwo jest umowne, ale łatwiej się wdrożyć i do boju – rzucamy kościami po surowce po to, by budować miasta, wioski, budynki i rycerzy. Gra bardzo dobrze zbilansowana, familijna, daje dużo rozrywki, wybacza błędy, nie pozwala na upokorzenie przeciwnika :). Losowość ma mniejszy wpływ niż w planszowej wersji. Bardzo polubiłem te potyczki z żoną i z chęcią bym dokupił dodatkowe zestawy kart, gdyby były po polsku (w Niemcach są po 2 eur na Milanie, ale chyba jednak słabo by się wkomponowały).

 

A to jest Cezar i Kleopatra – gra blefu, w którą swego  czasu 10 lat temu gralismy często – gęsto. Ostatnie 5 lat gra się lekko przykurzyła, ale pamiętam o niej i czeka na swój dzień, a raczej wieczór. Blefowanie dobrze się sprawdza z żoną – kładziemy zakryte karty wpływów przy różnych grupach rzymskich notabli, losujemy, którą grupę notabli sprawdzamy – odkrywamy leżące przy niej karty wpływów i ten co ma więcej zdobywa tą kartę. Za proste? No to mamy jeszcze do dyspozycji karty akcji, w trakcie gry karty szybko są odwracane więc połowę widzimy, a drugą musimy odgadnąć. Bardzo miła gra na rodzinne posiedzonko, zmieści się w kieszeni dżinsów (bez pudełka i instrukcji ma się rozumieć)

Ostatnią grą jest Druidenwalzer Michaela Rienecka – chyba to pierwsza gra tego pana. Bardzo ciekawa gra logiczna, tutuł oznacza Walc Druidów i faktycznie karty podróżują cały czas w koło, raz w lewo, raz w prawo, sytuacja na stole wciąż się zmienia i każdy ruch trzeba bardzo dobrze przemyśleć, bo konsekwencje mogą być większe niż się planowało. Dokładamy pod jednym ze swoich drzew kartę z duchem drzewa o wartości 1-6, a wtedy wszystkie duchy o tej samej licznie są przesuwane w danym kierunku o liczbę pól wskazanych na drzewie. Porównujemy wtedy siłę duchów przy drzewach o tych samych kolorach i zaznaczamy „trafienia”. Gra wymaga dużo więcej skupienia niż Kahuna (przynajmniej ode mnie) bo ma więcej zmiennych – położenie tej samej karty przy innym drzewie daje jej inny zasięg działania. Trzeba uważać, żeby nierozważnym ruchem sobie nie wywalić dobrej karty na discard albo przeciwnikowi nie odsłonić mocnych kart. Ma dużego plusa za oryginalność pomysłu. Jednak subiektywnie nie zapałałem do niej głębszym uczuciem.

Planuję jeszcze upolować Rosenkonig pana Henna, ale to później.

Póki co chciałbym tylko przestrzec, że nie ma niestety gwarancji grania i jeśli ktoś, tak jak ja, liczyłby na to, że druga połowa doceni starania, że specjalnie dla niej zadałem sobie trud i zdobyłem grę specjalnie dla nas dwojga….. Jeśli ktoś by tak kombinował, to może się niestety zawieść ;)

Share

Comments 2

  1. Ja na stałe przyjąłem już strategię zakupu tylko takich gier, które co najmniej dobrze działają przy dwóch osobach, jako że we dwójkę mam możliwość gry zawsze, a w więcej osób zdecydowanie rzadziej. Wiem, że omija mnie przez to wiele świetnych tytułów 3+osobowych, ale z jednej strony, niektóre z nich są w posiadaniu znajomych, a z drugiej – Twilight Imperium czy Gra o Tron też są ponoć wspaniałe, ale trudność w zorganizowaniu optymalnej liczby osób chętnych do takiej rozgrywki skutecznie zniechęca do zakupu. Wolę więc często eksploatowane gry działające w parze, z możliwością gry w więcej osób, gdy akurat jest okazja ku temu, niż nawet najlepsze 3+/4+osobowe planszówki, kurzące się przez większość czasu na półce. Tym bardziej, że nie brakuje bardzo dobrych gier działających na dwie osoby (niekoniecznie stricte dwuosobówek).

  2. Zgadzam się z tobą Solkan niestety ja też ograniczam się tylko do gier które dobrze działają w dwójkę, chociaż czasem znajomi mogą Cię zaskoczyć, jakiś czas temu skusiłem się na Twilight imperium zdecydowany zrobić kompilacje zasad dla dwóch osób, jeżeli nie znajdę więcej chętnych do gry, zasady zrobiłem ale tylko raz użyłem, gra się tak spodobała że minimum 3 osoby prawie zawsze są chętne a nie rzadko zdarza się więcej graczy. A co do gier dla większej ilości graczy które fajnie działają dla dwóch osób mogę polecić Mansions of Madness,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *