Jak już zdążyłem wspomnieć przy okazji wizyty znajomych w moje ręce trafiły dwie części Czarnych Historii autorstwa Holgera Böscha.
W zasadzie to ciężko tu mówić w ogóle o grze – najbardziej pasuje mi tu określenie zagadek kryminalnych. Fizycznie dostajemy jednak pudełko formatu Fasolek a w środku instrukcję (równie dobrze mogłoby jej nie być) oraz 50 dwustronnych kart. Na froncie mamy tytuł zagadki i krótki opis jakiegoś wydarzenia/faktu. Z drugiej strony natomiast znajduje się wytłumaczenie/uzasadnienie/wyjaśnienie okoliczność danej Czarnej Historii.
Osobę czytającą można uznać za mistrza gry jakby się uprzeć – ona poznaje wszystkie dane i pomaga detektywom rozwiązać zagadkę. Do uczestnictwa w Czarnych Historiach potrzebujemy co najmniej 2 osób, ale zdecydowanie jest to „gra” imprezowa – od góry nie ma ograniczeń w ilości graczy. Detektywi mają za zadanie rozwikłać zagadkę zadając mistrzowi gry pytania, na które można udzielić odpowiedzi TAK lub NIE. No i koniec wyjaśniania idei tego produktu.
Teraz sfera duchowa: wrażenia z grania są wspaniałe! Każda zagadka angażuje siły wszystkich uczestników i każdy jest w stanie przyczynić sie do rozwikłania jej zadając odpowiednie pytania. Często wydarzenia są abstrakcyjne, albo bardzo mało prawdopodobne lub też trudne do wyobrażenia. Stąd też nawet najgłupsze i najbardziej zwariowane pomysły mogą pomóc grupie. My graliśmy w 4 osoby i co zagadkę przekazywaliśmy rolę prowadzącego kolejnej osobie. W ten sposób każdy mógł się przez chwilę poczuć panem sytuacji i wszechwiedzącym ale także zawodowym detektywem od ciężkich przypadków. Dodatkowo rola mistrza gry to nie tylko odpowiadanie TAK lub NIE ale i pomaganie gdy grupa nie umie trafić na właściwy trop.
Zdarzają się historie łatwiejsze i trudniejsze. Dwie Darek rozwiązał w zasadzie po 2 pytaniach, których prawdopodobnie nawet nie musiał zadawać. Większość jednak wymagała sporego gimnastykowania umysłu. Część zagadek jest taka, że nawet rozwiązanie ich nie powinno przerwać zgadywania – czasami ciekawe może być dojście do jakiegoś szczegółu niby mniej istotnego, który był tylko uzupełnieniem całości.
Na razie przerobiliśmy 20 kart, zostało nam 30 z części pierwszej i komplet z części 2. Do kupienia jest jeszcze część 3 i 4 oraz dwa zestawy o znaczących tytułach Głupia Śmierć i Tajemnice Zaświatów. To oznacza, że do kupienia jest 300 zagadek, które wystarczą na jakiś czas. Minusem Czarnych Historii jest fakt, iż w danym gronie są one jednorazowe. Dodatkowo jeśli ktoś grał już w Czarne Historie to nie powinien uczestniczyć w rozgrywce, chyba że jako prowadzący. No cóż nie ma ideałów a poza tym to nie jest jakaś wada samej gry tylko natura tego typu rozwiązania.
Mam nadzieję, że kolejne części nie są już jakieś pisane na siłę, bo jak to zwykło być z filami kolejne części potrafią być zwyczajnie słabe. Warto jeszcze na koniec dodać, że osoby które nigdy nie grały nawet w Chińczyka też się będą dobrze bawić. Spokojnie nadaje się na integrację grupy!
Comments 5
Część zagadek jest taka, że nawet rozwiązanie ich nie powinno przerwać zgadywania – czasami ciekawe może być dojście do jakiegoś szczegółu niby mniej istotnego, który był tylko uzupełnieniem całości.
to jest moim zdaniem największa słabość tej gry….
Dlatego właśnie grając nie przerywamy zgadywania, próbując nawet po rozwiązaniu nakierować na odgadywanie właśnie tych szczegółów, bo one są bardzo ciekawym uzupełnieniem backgroundu zagadki.
@mars: to jak masz się męczyć z zepsutą grą, to ja Cię uratuję – możesz mi dać CH
?
rozumiem, że to do wilczura napisałeś berni
Tak na wszelki wypadek przeczytałem swoją wypowiedź kilka razy, żeby sprawdzić czy da się tam wyczytać, że się „męczę z zepsutą grą” ale nie udaje mi się ;)
@mars: no ja przeczytałem wypowiedź wilczura i żeby uwolnić Cię od rozczarowań oferuję pomoc ;-)