Szybka akcja

mars Recenzje, Rozgrywki 3 Komentarzy

No Gravatar

Wczoraj Stanley zaatakował krótką piłką – jadę! Chwilę później zjawił się przed drzwiami dzierżąc w dłoni reklamówkę prawie jak nasza była prezydentowa – w reklamówce natomiast były trzy pudełka. Ja w pośpiechu zająłem się kąpielą Sofci i przygotowaniem jej do spania – Stanley w tym czasie miał okazję rozłożyć Vasco Da Gama. Jakoś w okolicach 20:00 mała leżała już i nawet szybko zasnęła. Zszedłem na dół a tam na stole bardzo ładna plansza ze sporą ilością różnych ozdobników. Tłumaczenie zasad – jakieś 10-15 minut chyba i gramy. Plansza z pięcioma głównymi regionami do obsadzenia pionkami graczy (standardowo po 4 na gracza):

1. Pole zakupu projektów statków

2. Pole wodowania i żeglugi

3. Pole zakupu marynarzy i kapitanów

4. Pole z różnymi bonusami (kasa lub postaci)

5. Pole z żetonami kolejności

W skrócie można powiedzieć, że gra polega na budowaniu statków i wysyłaniu ich w coraz to dalszy rejs. Do budowy statków wykorzystuje się projekty statków, załogę statku i pieniądze. Pomocą służą także 4 postaci dające różne perki typu punkty zwycięstwa, dodatkowi marynarze, dodatkowy ruch, czy statek-zapychacz. O ile pola 1, 3 i 4 są banalne to pole 2 jest już niezbyt intuicyjne i nie doceniłem możliwości jakie nam oferuje. Okazuje się, że to nie zwykłe tam produkowanie statków, wodowanie i już. Tu trzeba pomyśleć jaki statek z jakimi bonusami do jakiego portu zwodować tak, żeby przemieszczając się do odleglejszych portów przynosił nam jak najwięcej zysków. Dodatkowo można bardzo fajnie blokować przeciwników odpowiednio wodując statki. Mechanizm ustalania kolejności ruchów zakamuflowany na polu 5 jest czymś czego nie widziałem w innych grach. Każdego pionka (worker placement) umieszczając na polu gdzie chcemy wykonać swoją akcję musimy jeszcze naznaczyć jakimś priorytetem z planszy mającej 20 żetonów (1-20). Kładąc żeton o niższej wartości możemy zapewnić sobie pierwszeństwo w wykonywaniu akcji. Niestety nie można bezkarnie brać niskich żetonów ponieważ może się okazać, że nie będzie nas na to stać i nie wykonamy akcji w ogóle. Partyjkę przegrałem ponad 20 punktami i duży błąd popełniłem w ostatniej – piątej rundzie. Niepotrzebnie wodowałem statek o wartości 11 chcąc dostać tyle punktów zwycięstwa. Dzięki temu zapełniłem port i wysłałem statki do Portugalii dając Stanley’owi gratisowe 15 punktów! Gra bardzo ładna i ciekawa. Co mi się dodatkowo bardzo spodobało to szybka rozgrywka – ze Stanem chyba 1:15 co da się skrócić bo jeszcze miałem jakieś zwiechy. Zdecydowanie Vasco Da Gama warte jest wrzucenia do kolekcji. na 90% jestem pewien, że spodobała by się żonie. W dwie osoby spokojnie da się grać, blokować, rywalizować. Negatywna interakcja jest, ale nie jakoś upierdliwie (tu oczywiście jedni byliby zadowoleni i inni mniej).

W sumie może i dobrze bo czułem, że jestem gotowy do zwycięstwa :) Stanley nie był gotowy na to, żeby rozegrać drugą partię a tu taki zaskok.

Z torby postanowiłem wyciągnąć jeszcze Egizię. Tu tłumaczenie to jakieś 10 minut. Tor cegły, niewolników i wyżywienia dla każdego gracza osobny i plansza ze stałymi polami akcji i budowania a do tego pola na 10 kart zmienianych co każdą z 5 rund. Operowanie 8 statkami pozwala nam m.in. ulepszać robotników, zwiększać bonusy, produkcję cegieł lub wyżywienia, budować monumenty, zbierać karty dające bonusy itp. Oczywiście spływ w dół rzeki nie daje opcji wracania pod prąd, więc trzeba rozsądnie spływać. To wszystko po to aby zdobywać punkty zwycięstwa na przerozmaite sposoby. No właśnie metod zwiększania przewagi jest multum – wystarczy dobrze pokombinować. Gra po otwarciu przypomniała mi Stone Age‚a przez taką samą wypraskę – pudło na szczęście jest znacznie mniejsze. Podobieństwo na tym się nie kończy. Powiedziałbym, że Egizia jest bardziej zaawansowaną wersją Epoki. W dwie osoby da się bardzo fajnie grać, jedyny mankament to fakt iż niektórych kart Sfinksa nie da się zrealizować w 2 osoby. Żonie spodobałaby się na 100% a większa ilość możliwości nawet przemawia na korzyść Egizii. To coś powinno wylądować u mnie na półce. Ryzyko jest takie jak w Stone Age‚u, który wyparł Thurn&TaxisEgizia może wyprzeć Stone Age‚a :)

Dzięki Stanley za wizytę :)

Share

Comments 3

  1. @mars- zapomniałeś dodać, że w Egicię pojechałeś mnie na ponad 50 punktów… Ale Ty taki skromny jesteś, że się nie chwalisz ;) Egizię kupiłem rzeczywiście jako następcę Stone Age’a ale póki co go żonie nie pokazuję :) czekam aż się Stone Age trochę przeje. Choć to bardzo dobra gra jest i po niemal 20-u rozgrywkach jakoś nie chce się przejeść. Spokojnie, Egizia sobie poczeka cierpliwie na swoją kolej. A Vasco da Gamę baaaaardzo lubię!!

  2. Post
    Author

    Oj no pojechałem, ale to raczej w rewanżu za Vasco :)
    No i co ważne konkretny wierczór a tylko do 23 co bardzo mnie ucieszyło bo nie dość, że sobie fajnie porgrałem to jeszcze spać o nrmalnej porze poszedłem )

  3. W Vasco da Gamę grało mi się bardzo dobrze, zwłaszcza, że wreszcie trafiły się partie więcej niż dwuosobowe. Ale w związku z większą ilością graczy pojawia się tutaj zarzut wobec gry, który może być dość poważnym burzycielem zabawy. Wydaje mi się, że gra jest bardzo podatna na „króloróbstwo”. Osoba, która wie, że i tak już nie wygra, może mieć znakomity wpływ na miejsca pozostałych graczy. Taka sytuacja spotkała mnie właśnie wczoraj. Ostatni gracz wstawił swoje statki do doku i zapełniając go dodał mojemu przeciwnikowi 20 pkt. Gdyby wstawił do innego doku (dostając podobną ilość punktów), to zwycięstwo przypadłoby właśnie mi. Wiadomo, że boli tym bardziej, że przytrafiło się mi :> Podobnie przez nieuwagę jednego z graczy inny może dostać niesamowitą przewagę. To chyba jedna z tych gier, kiedy trzeba się cały czas skupiać i krzyczeć głośno na tych, którzy próbują wykonać nie do końca przemyślany ruch ;-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *