Cudowanie

mars Rozgrywki 10 Komentarzy

No Gravatar

W tygodniu udało nam się w końcu zagrać z Jankiem i Anią. Założenie wstępne było proste – gramy od 20 do 24 – nie dłużej. Początek trochę sie przesunął w stronę 20:30. Zapowiedziane wcześniej 7 cudów miało swą premięrę – tzn. mój własny egzemplarz :) Zakoszulkowany (nie zalaminowany!) ozdobił stół i w wariancie 4 osobowym.

Rozegraliśmy 3 rundki pod rząd i w ten sposób mam na koncie 9 partii. Daleko do wyniku Stanley’a, ale dalej jestem przekonany, że gra jest świetna. Janek też mówi, że gra jest bardzo dobra. Kolejność zwycięzców się zmieniała, ja niestety zawsze na 3 miejscu, ale przynajmniej zawsze na podium :)

Siłą tego tytułu jest szybka gra i ciekawy system rozgrywki. Pamiętam, że kiedyś byłem zachwycony szybkością gry również w Dominionie, ale tam nie było to takim wyzwaniem. Tu więcej emocji chyba dostarcza fakt, że nie wiemy jaka karta do nas wróci po przekazaniu talii. Musimy też dokonywać wyboru najbardziej optymalnej karty ponieważ drugi raz możemy nie mieć okazji skorzystać z niej. W Dominionie w zasadzie wiedzieliśmy jakie karty nam przyjdą, tylko nie wiadomo było w jakiej kolejności. Na pewno do Dominiona chce się zagrać drugi raz, ale w odróżnieniu od niego chce się grać też trzeci i czwarty pod rząd. Mam nadzieję, że 7 Cudów zagości na dłużej na arenie rozgrywek domowych.

Wieczór zakończyliśmy jak to Janek stwierdził „dłużącą się” partią Stone Age‚a. Faktycznie graliśmy chyba z półtora godziny i zakończyliśmy z małą obsuwą o 00:05. Co ważne następny dzień nie był nawet taki trudny, ale po raz kolejny stwierdzam, że jestem dziennym graczem i 24:00 to optymalny czas na koniec grania.

Share

Comments 10

  1. Cóż, ja już się przekonałem, że 7 cudów to w porównaniu do Dominiona niebo a ziemia. Ale wszystko to kwestia gustu, mi cudaki odpowiadają i podchodzą w 100%, ktoś inny będzie miał tak samo z Dominionem a nie będzie trawił 7 cudów… A co do dziennego grania, to ja raczej też jestem „dziennym”, nie odmawiam nocnych partii jedynie dlatego, że następnego dnia mogę się sowicie wyspać ;)

  2. kolego. kolego
    gramy do upadłego
    aż padniemy
    aż nastanie blady świt
    rano wcześnie wstaniemy
    ale nie za wcześnie zbyt
    potem trochę ziewamy
    ale satysfakcję mamy
    i sporego pałera
    więc senność nam nie doskwiera

  3. Dołączając się do dyskusji o wieczornym graniu….
    Ostatnimi czasy mam słabą średnią ilości rozgrywek na tydzień. Jakoś nie wyrabiam fizycznie z powodu nadmiaru pracy i wcześniej kładę się spać. Dodatkowo córka zasypia dopiero około 22 i jakoś ciężko zasiąść wtedy przy planszy. Ostatni raz grałem w środę, gdy trudy dnia zmogły małą już o dziewiątej i żona od razu zaproponowała żebym rozłożył Brassa. Strasznie fajnie było, bo wykręciłem swój drugi najlepszy wynik (197 pkt), ale jednak muszę chyba pomyśleć o powiększeniu kolekcji o coś w miarę krótkiego (~30min) i w miarę ciężkiego. Jakoś nie mam pomysłu co to może być.

  4. Dostałem dzisiaj w pracy bęcka, że nie napisałem o Janku, który wygrał w Stone Age’a i 7 cudów – tak, wygrał.
    @kdsz – osobiście nie znam takiego czegoś. Te krótsze to z reguły lekkie tytuły. Jedyne co mi przychodzi do głowy to Aton. Jak przeciwnik jest dobry to można powiedzieć, że cięższy a i rozgrywka krótka.

  5. tak, wygrałem. Dziękuję za wspomnienie (wcale nie wymuszone).

    nie zmienia to jednak faktu, że nawet jakbym przegrał to i tak uznał bym „Cudaki” za świetny tytuł.

    A tak z off-topu to polecam przejażdżkę AOW – widok stadionu i most robią wrażenie jak… Ósmy cud :)

  6. @mars
    W sumie poza kilkoma karciankami tylko Mr Jack oferuje w miarę ambitny rodzaj rozgrywki przy krótkim czasie rozgrywki. Mam jednak wersję pocket i już patrzeć na to nie mogę, więc brak mi motywacji, żeby sięgnąć po któregoś ze starszych braci. Biorę pod uwagę zakup Zostań menadżerem, jednak średnie opinie o grze dwuosobowej i fakt, że jest to pozycja stricte matematyczna trochę studzą mój entuzjazm. Faworytem zaś jest Glory to Rome (pudełkowe 45′, więc pewnie w rzeczywistości mniej). Poczekam jednak, czy przetrwa próbę czasu. Obecnie szum wokół tej karcianki jest tak duży, że jest mi ciężko wyrobić sobie zdanie na jej temat. Mechanika w każdym razie nęcąca

    PS. Wczoraj znów grałem w Brassa :) I udało mi się wreszcie przekroczyć magiczną barierę 200 punktów. Jednak zaczyna mi doskwierać schematyczność rozgrywek. Coś jak w Puerto Rico – zawsze obieram tę samą strategię a wszystkie skoki w bok kończą się moją klęską. Niedobrze…

  7. Post
    Author

    @kdsz: ZM – bardzo fajna gra, którą czasem gramy z żoną – faktycznie głównie liczenie i optymalizacja, ale na wysokim poziomie. W przypadku nie grania na luzie i skupieniu się na najlepszych ruchach z reguły kończymy jednak w okolicach 45-60 minut
    @janerka: czyli w planach niedzielnych, rodzinnych wypraw trzeba wrzucić wyprawę obwodnicą? :) Jest tam jakiś chodznik albo ścieżka rowerowa?

  8. pewnie już za późno, ale dopiero co wróciłem do Wrocławia. Otóż nasza obwodnica ma tylko wąski pas (na szerokość max. jednej osoby), który w razie jakiejś awarii samochodu doprowadza nas do awaryjnych wyjść.

    Szkoda, ale z drugiej strony przy autach jadących 120+ chyba nie bardzo chciałbyś jechać ścieżką rowerową :P

  9. Post
    Author

    spoko, zaatakowaliśmy od lotniczej. Dopiero pod stadionem był sajgon, jeszcze dookoła sporo do zrobienia, wszsytko w betonie jeszcze, jakaś ściema. Masakra ile kasy ktoś musiał przepieprzyć w tej inwestycji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *