W piątek przy okazji przedwigilii urodzin Stanleya mieliśmy okazję w mocno okrojonym składzie chwilkę pociupać na planszy.
Zagraliśmy w parę tytułów, większość w duecie. Z ciekawszych chciałbym opisać rozgrywkę w nową grę Wallace’a – Lądek.
Gra jest tak nowa, że nawet sam Wallace jeszcze w nią nie grał. Fabuła i zasady są oparte na znanym hicie Londyn z jedną tylko różnicą – punkty ubóstwa bierze się tylko raz na koniec gry, a nie przy kazdym aktywowaniu miasta.
Znacznie upraszcza i przyspiesza to rozgrywkę.
W drugiej połowie gry jednak ze Stanleyem stwierdzilismy, że podejrzanie mało czarnych kostek mamy, znaczy zeszliśmy do zera z punktami ubóstwa, a cały czas możemy je odrzucać, mimo że ich nie przybywa.
Doszliśmy wspólnie do wniosku, że Lądek jest grą słabo zbalansowaną i przeciętną. Zdecydowanie jedna ze słabszych w dorobku Martina. Nie będziemy w nią więcej grać. Następnym razem zagramy w Londyn!
Comments 19
Londyn za to, to również gra Wallace’a w tłumaczeniu zasad przez osadnika, myślę, że równie cieńka jak Lądek… Ja bym jednak zdecydowanie bardziej wolał zagrać w London!
Jeśli nawiązujesz do Misia to powinno być Londek, albo Londek Zdrój :)
A Ty Mars kupiłeś Londyn? Bo widzę teraz szał na nią na planszoholiku. I mogłabym zagrać :)
@kobra: no właśnie szału nie ma, są mieszane uczucia chyba u każdego, kto zagrał. Tym bardziej powinnaś spróbować :>
Ps: tylko Palmer bezkrytycznie kocha siebie… tfu … Wallace’a
Nie kupiłem, ale możemy zagrać w autka :)
Oczywiście, że możemy:)
A kolory ? :|
Ja znam :)
Ech… zabije osadnika, że pominął istotne reguły tłumacząc Londona… Koniecznie muszę zagrać drugi raz, żeby jakiekolwiek zdanie sobie wyrobić bo póki co kiepścizna i dziwię się, że Palmer, yyyy, znaczy Wallace taką grę wypuścił…
nie reguły tylko regułę!
@osadnik: jedną z wszystkich pięciu ;]
Właśnie przeczytałem recenzję London w nowym Rebel Times (44 / Maj 2011), która sprawiła, że chętnie zagrałbym sobie w London ;-) Niestety żona raczej nie da się namówić.
Może na jedną partię się zgodzi :)
Szkoda tylko, że Łoles ma tam na imię Michael :D
No i udało się. Dzięki berniemu podczas wczorajszej nocnej nasiadówki zagraliśmy wreszcie w London z poprawnymi zasadami. Nie ma co mówić, gra od razu nabrała koloru i sensu przede wszystkim. Podobało mi się bardzo, (zwłaszcza, że wygrałem ;) ) i zapałałem chęcią posiadania tej gry. Jak ktoś chciałby się pozbyć to już ma kupca :)
Z tą poprawnością zasad to nie przesadzajmy – nie udało się ustrzec jednego błędu z ilością dostępnych kart. Gdyby nie to, kto wie czy gra nie potoczyła się inaczej!
@Stanley Szybki jestem, Na forum widziałem, że wysłałeś już odpowiednie PW :D Wallaców nigdy za dużo !
jesteś*
he, he, Palmer jesteś szybki rzeczywiście skoro to wyhaczyłeś :) Stwierdziłem, że skoro zapragnąłem Londona a tu nagle pojawia się oferta więc to MUSI być znak!