Granie wieczorne lepsze niż nocne

mars Rozgrywki 4 Komentarzy

No Gravatar

Tak jak już nie raz wspominałem (narzekałem) – mam problemy z rozgrywkami nocnymi. Rozpoczynanie grania o godzinie 22 nie bardzo zdaje egzamin powodując u mnie poważne zachwianie jakości życia dnia następnego. Rozpoczynając o 22 zawsze granie kończy się w okolicach 2 – 3 w nocy. Jak dla mnie to killer. Warto tu wspomnieć nie tylko o dniu następnym, ale i poziomie grania po północy. Zauważyłem, że do 24 jeszcze spokojnie pracuję na przyzwoitym poziomie, później jednak umysł płata mi figle i zapętla się gdzieś umykając w czasoprzestrzeni. Od pewnego czasu staram się uskuteczniać granie rozpoczynające się przed 20 aby oszczędzić sobie nieprzyjemności i kłopotów ze zdrowiem. Wiem, że to może wpływać na ilość grania – sporo osób nie może zacząć wcześniej niż godziny wczesno-nocne. Z drugiej strony wiem, że jest to do zrobienia i daje mi to pewne niemierzalne w krótkiej perspektywie czasu korzyści.

Wdrażanie tego postanowienia rozpocząłem po jednej z rozgrywek w TS, którą uskuteczniłem w środku tygodnia z Jankiem. Po tym jak raz skończyliśmy granie o 3:30 uznałem, że maksymalny termin startowania grania to godzina 20. Na następne granie umówiliśmy się właśnie na 20 – skończyliśmy o 2:30. Znowu nie dobrze – fakt, że trochę przegięliśmy z wczuwaniem się w strategowanie, ale taka była potrzeba chwili.

Wczoraj umówiłem się z Jankiem i Anią na granie. Dzisiaj do pracy po długim weekendzie chciałem dotrzeć cały i zdrowy i być w stanie normalnie działać. Zaplanowaliśmy więc wspólnie start na 18:00. Wyszło w rezultacie, że rozpoczęliśmy o 18:30, ale blisko planu. Zakładaliśmy, że zakończymy nie później niż o 22:00, aby spokojnie można było przygotować się do spania. Miałem zaproponować jakiś ciekawy tytuł – wymyśliłem, że warto wrócić do naszego (małżeńskiego) bardzo lubianego tytułu.

CAYLUS swego czasu był dość mocno katowany w gronie dwuosobowym i spisywał się bardzo dobrze. Daję mu ocenę 9 i to takie mocne 9 – żona bardzo lubi w niego grać i to jest dla mnie bardzo ważne. Wczoraj chciałem, żeby i goście i żona mieli coś fajnego – bez eksperymentowania i cudowania – pewny i sprawdzony tytuł.

Tłumaczenie zasad chyba trwało około 15 minut i okazało się być skuteczne ponieważ tylko jedna wątpliwość przewijała się na początku – odnośnie poruszania burmistrza a konkretnie tego jak ogranicza możliwość korzystania z budynków zapewniających akcje. Już w pierwszym ruchu popełniłem błąd przez rutynę i olewactwo. Później jeszcze kilka razy luźne podejście do tematu dało się we znaki. Żoneczka wystrzeliła jak z procy i od połowy gry była już sporo z przodu. Ja objąłem „pewną” drugą pozycję i starałem się powiększać przewagę. Niby się udawało, ale możliwe, że błąd w ostatniej rundzie pozbawił mnie niestety drugiego miejsca. Janek przycisnął mocno ze stawianiem klocków … mógłbym skończyć to zdanie, ale zmieniło by chyba sens :) – chodzi o domki widoczne na planszy – udało mu się wcisnąć aż 7, gdzie ja raptem na koniec jeden. W planach były dwa dające mi jeszcze jedną łaskę królewską, ale oczywiście daltonizm dał się we znaki i coś mi się znaczniki materiałów pochrzaniły. W rezultacie postawiłem tylko jeden domek a Janek poszybował przede mnie jakby go wiatry gnały do przodu. Ja zostałem z Anią w tyle.

Wieczór udany, choć na spokojnie, bez wielkiego móżdżenia. Muszę przyznać, że dawno tak na luzie nie grałem – to jest całkiem przyjemne ;) Janek dzisiaj stwierdził, że Ani się podobało, ale on zawsze ściemnia, więc cholera wie :) Janek z kolei lubi większe wyzwania i tu chyba nie mógł sie wykazać zbytnio. Teraz pewnie wszystko będzie porównywał do TS :)

Granie skończyliśmy zgodnie z rozpiską przed 22. Pięknie! Dodatkowo przyzwyczajony do tego, że kończymy po północy byłem o 2 godziny do przodu. Skubnąłem z tego 1 godzinkę na czytanie instrukcji i zasnąłem około 23:30. Dzisiaj wstałem rześki i wypoczęty. Tak mogę grać!

 

 

Share

Comments 4

  1. Oj tak, przez te opisy Caylusa na holiku kręcę się wokół tego tytułu i kręcę. Wyrzucam go z wishlisty, a on za chwilę wraca. I tak non stop. Ostatecznie chyba jak wróci, to już prosto na półkę. Liczę po cichu, że tegoroczny wypust Lacerty to będzie właśnie Caylus. W dodatku zważywszy na czas druku może to być wersja „uładniona”, która miała się pojawić już wiosnę w Germanii.

  2. Caylus to taki mój pewniak – dobry na wszystko, zawsze chętnie do niego się wraca, nowi gracze i starzy wyjadacze mogą się przy tym dobrze bawić. Do tego nie przynudza, bardzo przyjemnie gra się w 2 osoby. Co „ładności” to raczej słabo w mojej wersji – sześciany zwykłe, walce przeciętne, domki umiarkowane a plansza prosta i funkcjonalna. Pewnie jakby go stuningować to nabrałby jeszcze walorów estetycznych i stałby się bardziej atrakcyjny, ale nie narzekam.

  3. No cóż berni, najprawdopodobniej Caylus jest grą, której ewidentnie Ci brakuje w kolekcji. Nie wyobrażam sobie swojej bez Caylusa. Dopracowana, przemyślana, dobrze skalująca się gra.

  4. hola hola! jakie „ściemnia”!? Naprawde bardzo mi sie podobało :) Od razu po wizycie mówiłam do Janka, że wyjątkowo przyjemna gra :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *