Wczoraj wieczorem zapytałam Rada w co ma ochotę zagrać. Raz dwa pożałowałam, że dałam mu wolną rękę! Jednak nie ma co chłopu zbytnio popuszczać. Wybrał Neuroshime. Cóż było robić? Grzecznie rozłożyłam grę. Według oceny Rada grałam najsłabszą armią a on swoją ulubioną. Zazwyczaj próbowałabym przekonać Męża aby pozwolił mi grać innym kolorem, ale tym razem było mi to obojętne. Wiedziałam, że przegram, więc co za różnica którą armią. A tu wielka niespodzianka. Mój przeciwnik losował kiepskie żetony, a dokładniej nie w tym momencie kiedy ich potrzebował. Koniec końców WYGRAŁAM! Ma to wielkie znaczenie, ponieważ udało mi się to dopiero drugi raz. A Rad zasiadając do Neuroshimy wie, że wygra, a tu takie zaskoczenie. Całe jego główkowanie poszło na marne.
Tymczasem nadszedł czas na kolejną grę z nowego zakupu. Miała być to Genua, ale Mars trochę mnie do niej zniechęcił. Dlatego zacznę zapoznawać się z brassowskimi zasadami. Mam nadzieję, że gra nie jest przereklamowana. Niestety ciężko się czyta instrukcję przy dwuletnim kolesiu, który koniecznie chce pokazać rodzicom co robi i we wszystko próbuje ich angażować. Choć przyznać trzeba, że pogoda sprzyja graniu.
Co prawda zdjęcie nie zostało zrobione we Wrocławiu a parę kilometrów od niego, ale jest z przed godziny. Cóż piękna majowa pogoda. Nic tylko grać!
Comments 14
Aż trudno uwierzyć, że to zdjęcie jest zrobione dziś 03_05_2011
Ja w pierwszej chwili pomyślałam, że nadawca pomyłkowo wysłał mi zdjęcie z grudnia. Ale teraz we Wrocławiu też sypie równo.
Właśnie wróciłem od rodziców, 50 km na południe od Wro i potwierdzam, że mniej więcej tak to tam wygląda. Najgorsze jest jednak to, co dzieje się wokół drogi i na drodze. Cała masa urwanych gałęzi, często bardzo grubych. Po drodze minęliśmy Seata, któremu z wnętrza wystawała przez przednią szybę duża gałąź. Ludzie na szczęście wyglądali na całych, choć niezbyt szczęśliwych. Teraz na szczęście śnieg z drzew już opadł, więc jest znacznie lepiej.
@kobra: co do Wallace’a, to jeżeli zamierzasz rozpakowywać Brassa/Kohle, to zapewniam, że się nie zawiedziesz i nie jest nic przereklamowane. To zdecydowanie najlepsza gra tego Autora.
Jestem skłonny uwierzyć skoro u mnie z okna wyglądało dzisiaj tak

i to już po roztopach, więc tym bardziej na południu.
Brass przereklamowany? No way! mam wrażenie, że Wam kobra podpasi :) ach, chciałbym zagrać w realu…
Ha, Stanley, nie chcę kopać leżącego, ale pochwalę się, że moja małżonka w długi weekend zaspokoiła mnie dwiema partyjkami w Brassa i, co najważniejsze, widzę, że jest pod wrażeniem! OK, nie mówi tego głośno, ale sześć lat szczęśliwego pożycia pozwala mi twierdzić, że sygnały przez nią wysyłane (mega skupienie na twarzy, trochę podekscytowany głos) świadczą, że gra zrobiła na niej wrażenie. Uffff
Korzystając z okazji pochwalę się, że się spisałem przy tłumaczeniu zasad. W zasadzie tłumaczenie polegało na pokazaniu żetonów i elementów planszy, a resztę najlepsza z żon przeczytała w przygotowanym przeze mnie skrócie zasad (1x). I o dziwo poszło dość płynnie. Chociaż oczywiście nie obyło się bez komentarzy sugerujących, że coś tam celowo zataiłem, żeby natrzaskać więcej punktów. Ale tak jest akurat przy każdej nowej grze i chyba wszyscy, którzy choć raz tłumaczyli reguły wiedzą o czym piszę ;)
No to gratulacje kdsz! Taka żona to skarb :)
A tak ogólnie to gra we wszystko, czy jest wybredna?
„żona to skarb” dobrze powiedziane :)
@kobra: umknęło Ci jedno małe, ale za to ważne słowo „TAKA żona to skarb” – innymi słowy nie wystarczy być żoną. Trzeba lubić Brassa ;]
@kdsz- nie chciałeś kopać leżacego ale skopałeś i to po twarzy… ;) ale nie mam Ci tego za złe :) Bawcie się dobrze przy Brassie z żoną i nie tylko przy Brassie ;)
@mars
Oczywiście, że żona nie gra we wszystko. Ale prawie we wszystko co jej zaserwuję ;) Długo i starannie wybieram nowe gry (niestety odzwierciedla to znakomicie moją nudną osobowość) i zawsze zwracam uwagę, czy może się jej spodobać. I w sumie dotychczas obyło się bez spektakularnych wtop. Czasem jakiś tytuł przelażał dłużej na półce, bo słabo się spisałem przy tłumaczeniu reguł, czasem zwyczajnie coś nam trochę gorzej podpasiło, ale generalnie chyba nieźle wywiązuję się z roli wybierającego nowe tytuły.
Jeszcze krótko odnośnie Brassa. Wczoraj małżonka moja po straszliwym złojeniu mi tyłka w Wikingów zaczęła ni z tego ni z owego zadawać pytania odnośnie kilku reguł, które budzą w niej wątpliwości. Co ciekawe nie dotyczyło to samych reguł jako takich, tylko tego co one mają odzwierciedlać (czyli np. dlaczego transport żelaza nie wymaga połączeń, dlaczego do budowy torów wymagany jest węgiel itp.). Jaki z tego wniosek? Musiała myśleć o grze w ciągu dnia!
Może Twoja Żona też jest uzależniona, a Ty tego nie dostrzegasz.
Żona nie jest uzależniona, ale grać lubi i robi to bardzo skutecznie (lepiej ode mnie). Kiedyś mi powiedziała, że gdyby się ze mną rozwiodła to brakowałoby jej m. in. wieczornego grania :)
Haha, no to wiemy co Ją przy Tobie trzyma ;) Oczywiście na pewno nie tylko gry. Myślę, że szczęśliwsze są pary które mają ze sobą choć jedno wspólne zainteresowanie.