Cieszy oko, oby ucieszyło duszę…

berni Ogólne 13 Komentarzy

No Gravatar

Wczorajszy wieczór postanowiłem spędzić intensywnie nad planszą. Szwagier wyraził chęć przebrnięcia przez nowości, jakie ostatnio dane mi było nabyć i tym sposobem wieczór miał upłynąć na szybkiej rozgrywce w Londyn. Po krótkiej walce nad Tamizą w planach był desant do doliny Eufratu i Tygrysa. Ostatecznie udało się zagrać tylko i aż w Londyn. Przy EiT, z racji tego, że nie udało mi się przestudiować do końca instrukcji tylko chwilę posiedzieliśmy zachwycając się wykonaniem planszy i ilością żetonów (o płóciennym worku nie wspominając ;-)). Wydanie niemieckie faktycznie jest bardzo ładne, w dodatku w wersji od Pegasus Spiele plansza jest dwustronna, co, mam nadzieję, zwiększy dwukrotnie żywotność i radość z gry. Wracając jednak do Londynu… Nie wiem w zasadzie czego oczekiwałem po tym tytule. Wiedziałem tylko tyle:
1. autorem jest Wallace
2. jest to karcianka
3. pomimo nazwiska z punktu 1. raczej prosta

Gra ma naprawdę proste zasady. Choć przeczytałem instrukcję dokładnie raz, w dodatku kilka dni wcześniej, to byłem w stanie bez problemu przedstawić co i jak, nieznacznie przy tym posiłkując się ściągawką. Grało mi się przyjemnie. Cały czas miałem poczucie, że to taki fillerek, choć wyczuwalna była atmosfera rywalizacji i momentami akcja była wstrzymywana na przemyślenie strategii i knucie podstępnych planów. W dodatku gra trwała dobrze ponad godzinę. Elementy, które mi się podobały: punkty zwycięstwa przychodzące z wielu źródeł, bardzo ciekawy sposób zarządzania stosami kart przed graczem (im więcej stosów tym potencjalnie więcej bonusów, ale też więcej żetonów ubóstwa – to właśnie te punkty ostatecznie przesądziły o mojej porażce, choć wyraźnie prowadziłem w innych dziedzinach), bardzo ładna mapa, konieczność zastanowienia nad tym, jakie karty wyrzucić (bo przeciwnik może sobie je zabrać), branie pożyczek to konieczność. To co mi się nie podobało? W zasadzie wszystko ok, choć nie narzekałbym, gdyby interakcja między graczami była większa. W zasadzie raz trafiła mi się karta, która pozwalała pozbawić przeciwnika kilku funtów (jakże ważnych) :> Reasumując, była to moja pierwsza rozgrywka i mam ochotę na więcej. Teraz, kiedy znam już mniej więcej karty mogę snuć bardziej dalekosiężne plany i utworzyć dobrze punktujące combosy. W dodatku myślę, że jest to gra, która musi spodobać się żonie. Zwłaszcza, że lubi Brassa :D

Edit:
Po drugiej rozgrywce stwierdzam, że grze zdecydowanie przydałaby się interakcja. Jest kilka kart, które mogą przeszkadzać przeciwnikowi, ale są one na tyle słabe, że bardziej opłaca się ich kosztem wybudować coś lepszego u siebie, niż podrzucić świnię przeciwnikowi. Tak jak przewidywałem, bardzo fajnie zadziałały combosy. O ile przy pierwszej rozgrywce udało mi się zarobić tylko na spłatę jednej z 4 pożyczek pod koniec gry, o tyle tym razem lepsze wykorzystanie zależności między kartami pozwoliły spłacić wszystkie pożyczki bez mrugnięcia okiem, w dodatku pozostałe funty przyniosły prawie 15 punktów. Trzeba poznać karty i wtedy gra nabiera rumieńców. Z drugiej strony boję się, że doprowadzi to do sytuacji wyczekiwania na pojawienie się konkretnej karty do naszego combosa. Wciąż czekam na rozgrywkę w większym gronie. Może być ciężej, bo Żona uznała Londyn za ździebko nudny (no to chyba muszę kupić czym prędzej Automobile, żeby ratować reputację Palme… tfu Wallace’a). Mnie się podoba.

Ale to nie był jeszcze koniec wieczoru. Tego wieczoru bowiem zawitał pod mą strzechę nowy gość. Przynosząc wiele radości. To właśnie jego dotyczyć ma temat tego wpisu, a wszystko co było wcześniej to tylko taki wstęp ;p
Przechodząc do rzeczy:

Civ1

Widząc żetony planszy poczułem się jakbym odpalił starą dobrą Civilization 2 na mojej Amidze :)

 

Civ2

Plansza technologii i część, zapewniam, że tylko część kart...

Civ3

Civ4

Karty jednostek militarnych

 

Civ5

Byłem zaskoczony ilością żetonów w Eufracie i Tygrysie. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, co znajduje się w pudle Civilization.

Ogrom i wykonanie elementów Civilization raduje serce. Mam nadzieję, że rozgrywka będzie równie porywająca. Po opiniach graczy jestem dobrej myśli. Niestety nie czytałem jeszcze instrukcji (ponad 30 stron), bo jestem leniem i nigdy nie czytam instrukcji zanim nie kupię gry. A i po zakupie coraz ciężej mi się za to zabierać. Ostatecznie więc dołączam się do Stanleya i postanawiam co następuje:
Nie kupię żadnej, ale to żadnej nowej gry (choćby niewiadomo jak dobra oferta się trafiła) dopóki wśród już posiadanych gier znajdują się tytuły grane mniej niż 3 razy – na chwilę obecną mam takich 8.

Share

Comments 13

  1. Wow, to jest dobry wyznacznik- „dopóki wśród już posiadanych gier znajdują się tytuły grane mniej niż trzy razy”… Ja mam takich 7. Jest to dodatkowa mobilizacja- zagrać w te niegrane gry, żeby kupić nową :) wchodzę w to, ciekawe jak ten system się będzie sprawował.
    Co do Londona, to cieszę się, że osadnik ma więc nic nie straciłem, a co do Eurata- zagraj koniecznie berni, bo to świetna gra jest!!

  2. Spróbuję też trzymać się tego założenia. Chciałbym wytrwać przy tym i szczerze tego pragnę. Ja mam takich 21.
    A tak w ogóle to pięknie wygląda to wszystko na Twoich zdjęciach berni

  3. Londyn na 2 polecam grać z trzecim „neutralnym graczem”. Co to za zabawa jak można kupić 10 dzielnic ;)

  4. Post
    Author

    Nie lubię prowadzić neutralnych graczy. Dlatego między innymi nie gram w 7 Cudów w 2 osoby ;-)

    Btw: Rebel ma promocję na Londyn – 137 pln. Z kodem Coca-Coli (-15%) wychodzi 116 pln. ;]

  5. Ale jak zagrasz jeszcze dwa razy to zobaczysz, że trzeba się postarać żeby na 2 graczy zostać na koniec gry jeszcze z kostkami ubóstwa ;)

  6. Post
    Author
  7. Post
    Author
  8. Jakieś konkrety co do tej rozgrywki podaj Panie. To, że spłaciłeś pożyczki to jeszcze nie powód do wiwatu ;)

  9. jakoś ten Londyn mnie nie zachwyca
    daje mu jeszcze 2 szanse, moze w większym gronie będzie lepiej

  10. Post
    Author

    @osadnik: chyba pierwsza szanse, bo z tego co widzialem grales w cos innego ;) moja żona tez nie byla zachwycona Londynem. Podsumowala go krotko – „nudne”. Dlatego pozostaje mi toczyc pojedynki w piwnicy ze szwagrem ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *