Wywołany do tablicy się odzywam. Ano odwiedziłem dziś (z żoną) marsa (z żoną), choć w tym wypadku, to raczej marsa trzeba by wziąć w nawias, bo to żona marsa była w centrum uwagi z racji jej urodzin a nie mars. Tak czy inaczej wybraliśmy się z żoną do marsów i „na wszelki wypadek” zabrałem ze sobą mój w miarę nowy nabytek (zakupiony m.in. dzięki wspaniałej recenzji berniego na planszoholiku) czyli Famiglię. Nie miałem do tej pory okazji w nią zagrać więc gra mocno cierpiała na niedogranie. No i zagraliśmy, bo oczywiście marsa nie trzeba było długo namawiać na rozgrywkę. Dwie rozgrywki poszły szybko i sprawnie a co najlepsze bardzo przyjemnie. Myślę, że to świetna pozycja dla dwóch graczy- niebanalna, pomyśleć trzeba. System posiadania kart w ręce i przed sobą- super. Trzeba kombinować, które karty mieć przy sobie gotowe do zagrania, a które chwilowo mogą odsapnąć. Friedmann Friese, zawsze przeze mnie ceniony, trzyma formę i wypuścił bardzo ciekawą, szybką gierkę. Na pochwałę zasługuje szata graficzna- mamy 60 kart, z których każda jest inna (inne ilustarcje mafiosów) a co najlepsze jak dobrze te karty przeglądniemy, to zauważymy, że mafiosi niżsi rangą to takie „zakazane mordy”, wraz ze wzrostem rangi ich wyraz twarzy „szlachetnieje” :) brawo dla grafika za ten prosty acz bardzo przemyślany pomysł. No i cóż, dwa razy dokopałem marsowi z czego się niezmiernie cieszę :)
Hmm… Niestety te dwie rozgrywki w Famiglię to wszystko co w sferze grania rozegrało się w te święta… Moja żona zajęła się właśnie pracami ręcznymi, żona marsa zasiadła do oglądania „Titanica” a my z marsem upojeni nieco urodzinowym alkoholem pani marsowej utknęliśmy w dwóch częściach Wrocka… Chyba z rozpaczy odpalę jeszcze Le Havre w wersji solowej, bo tak przecież być nie może…
Comments 9
Minęło trochę czasu odkąd kupiłem Famiglię i do dzisiaj lubię w nią pogrywać. Na początku często się przyblokowywałem i uznałem to za wadę gry. Ale tu po prostu liczy się przemyślany rozwój gangu, który pozwoli zdobywać coraz wyższe poziomy. Nie ma sensu rzucać się na hura, trzeba przygotować sobie kilka powtarzalnych combosów.
A równoprawnym współautorem recenzji był Palmer :>
Dzięuje, że przynajmniej Ty o mnie pamiętasz.
Stanley czeka Cię za to pojedynek w Lancashire :D
no tak, oczywiście- zwracam honor Palmer :) Na pojedynek w Lancashire zawsze się piszę choć obecnie jestem trochę pozajmowany i mogę rozciągać rozgrywkę…
Ech…Ci dorośli, wiecznie zajęci.
Jakem mówił takem uczynił- rozłożyłem Le Havre i rozegrałem pełną solową wersję :) Bilans świątecznych rozgrywek wprawdzie nadal bidny ale przynajmniej choć trochę go podratowałem. Grało się świetnie choć doczekać się nie mogę jakiejś 3 osobowej partyjki :)
@Stanley: a chociaż wygrałeś z innymi Stanleyami w Hawr? Czy też wygrał Cthullu? :>
Grafiki na kartach faktycznie bardzo ładne, fajna kreska, ale format kart!? Jak ktoś chce zakoszulkować to powodzenia, nie wiem czy jest jakiś standard na Famiglię.
@mars: zgadzam się z Tobą. Format jest bardzo dziwny, w dodatku nie ma żadnego uzasadnienia w sposobie prezentacji elementów na kartach. Jednak jeszcze gorsze jest pudełko. Karty latają w nim, bo jest za szerokie, a dodatku nie można go domknąć bo jest za niskie (zwłaszcza jeśli się dodrukuje instrukcję w innym języku).
he, he, format kart po prostu oryginalny jest :) A co do latających w pudełku kart, to ja się wycwaniłem i zachowałem folię, którą otoczone były karty. Tak ją zgrabnie otworzyłem, że po każdej grze mogę spowrotem chować tam karty i są bardziej przez to „zwarte” :)
@berni- w Le Havre znowu sukces!!! (jak w każdym moim samotnym pojedynku….)