Prezent z delegacji w postaci lalki, której można regulować długość włosów – jakaś Roszpunka, niby ze znanej bajki, ale coś nie kojarzę – spotkał się początkowo z dużym entuzjazmem, ale leżące na półkach nowe gry bardzo frapowały Sofijkę i co chwilę męczyła kiedy otworzymy gry. W dniu dzisiejszym, jak już wspominałem w poprzednim wpisie, otworzyłem zręcznościowe WobBally, ale na tym nie udało nam się poprzestać. Po kilku mniej lub bardziej udanych partyjkach kulkowego szaleństwa przystąpiliśmy do odpakowania tego cudaka:
Wersja „normalna” jest w moim posiadaniu prawie od początku hopla na punkcie planszówek. Zawsze wysoce sobie ceniłem tę grę i z początku bardzo często zagrywaliśmy się z żoną. Oczywiście w miarę poszerzania kolekcji Carcassonne usunęło się trochę na bok, ale nie zniknęło zupełnie. Kilka miesięcy temu spróbowałem po raz pierwszy z małą rozegrać bardzo uproszczoną wersję dorosłego Carcassonne – tylko puzzlowe układanie dróg, miast i pól. Bardzo jej się to spodobało, ale ciągle coś chciała liczyć i tak nie miałem koncepcji jak wytłumaczyć niespełna 4-latce jak punktować to. Wcześniej słyszałem już o grze The Kids of Carcassonne, ale kwota powyżej sety mnie trochę zniechęciła jak na zawartość pudła, o której czytałem. Na szczęście wraz z ostatnim zamówieniem Wraclawiaków na Spiele-Offensive wypatrzyłem ten tytuł za 15 ojro. To już jest przyzwoita cena i uznałem, że przy tej stawce można zaryzykować. Czy było warto?
Ciężko stwierdzić po pierwszej grze, aczkolwiek to wiem z doświadczenia, że ten tytuł zrobi furorę u małej. Zasady załapała, ale jeszcze myśli bardziej abstrakcyjnie. Niby chce punktować, ale też uważa, że woli sobie gdzieś indziej położyć bo tam jej bardziej odpowiada. Patrząc na to jak się zaangażowała w pierwsze granie to po kilku partyjkach po załapaniu dokładnie zasad to wyprze poprzednie nudne zupełnie losowe gry, które ma.
Fizycznie gra jest bardzo ładna, zdecydowanie bardziej przyjazna dla dzieci – grafika miła dla oka, graficzne motywy dzieci, duże i bardzo grube żetony, sporo większe drewniane figurki.
Dla porównania wyciągnąłem zwykłe Carcassonne i od razu można zauważyć spore różnice.
Sama rozgrywka jest znacznie uproszczona i polega na dokładaniu żetonów zgodnie z klasycznymi zasadami, ale punktowanie jest za zamykanie dróg, na których znajdują się narysowane dzieci. Czasami na zamykanej drodze znajduje się nie tylko nasz dzieciak, ale i przeciwnika, więc trzeba też trochę pokombinować. Ten gracz, który pozbędzie się pierwszy swoich drewnianych dzieci z ręki ten wygrywa. Żetonów nie jest zbyt wiele, więc gra trwa 10 minut a jak się dziecko wyrobi to czuję, że potrwa to 5-7 minut. Jako dorosły gracz trochę nieobiektywnie spojrzałem na początku na tą grę (po rozpakowaniu i przeczytaniu instrukcji) – w końcu to zabawa głównie dla dziecka. Ja na pewno chętnie będę grał z małą, żona pewnie też – narzekała już na te nudne gry ;) Tu mamy już piękną, bardzo dziecięcą grę dla maluchów łączącą pokolenia. Przy pierwszej grze podłożyłem się trochę, ale ułatwiło to trochę tłumaczenie co trzeba robić w grze.
Mam nadzieję, że tym tytułem wejdziemy powoli w coraz poważniejsze gry i zyskam wiernego kompana w zmaganiach w świecie Planszy.
Comments 9
Roszpunka? No chłopie, ja dzieci nie mam a wiem… Przecież, że z „Zaplątanych”!!! Klasyka normalnie… Pożyczyć Ci? ;)
Oj tam od razu … pogooglowałem i też już wiem :) A my właśnie drugą partyjkę Dzieciaków z Carcassonne pchnęliśmy, zjemy śniadanie i jeszcze raz :) tym razem w 3-kę.
Author
Sofcia chętnie gra, ale dochodzę do wniosku, że gra powinna kosztować 50 zeta w Polsce, żeby to miało sens.
A ile kosztuje wg. ciebie?
Ostatnio jak żona była w sklepie na Szewskiej przed Bożym Narodzeniem – (nie wiem po co tam poszła w ogóle) to była to stówka. Faktycznie zerknąłem na iszopę i można już za 57 dostać. To jednak za dużo, 5 dych, nie więcej. Gra nie powala, ale stosując metodę porównania do innych gier dla dzieci – np. Pewnego Razu to 57zeta brzmi rozsądnie. Powtórzę się – gra nie powala.
„Dzieci z Carcassonne” dołączyły do kolekcji mojej córki w święta i od tego czasu święci tryumfy. Co prawda mała nie jest jeszcze w stanie podejmować dobrych decyzji i generalnie nie ogarnia tego wszystkiego, ale stara się realizować zasadę „zamykaj ścieżki z niebieskimi dziećmi” i czasem potrafi nawet wygrać (a wcale się nie podkładamy). Wreszcie doczekałem się chwili, gdy możemy sobie we trójkę usiąść przy stole i popykać na poważnie w grę premiującą umiejętność logicznego myślenia.
No to jeszcze 2-3 lata treningu i będzie z wami grała w Brassa…
Wyczuwam sarkazm ;-)
Harmonogram przewiduje Pędzące żółwie za 2 lata i normalne Carcassonne za 3, ale mogą być przekroczenia ;-)
Avandrel, co byś zaproponował dla chłopców 7 i 12 lat w klimacie Talismana, ale ze znacznie krótszym czasem rozgrywki? Siostrzeńcy grają sami w Talisman, ale jeszcze nigdy nie udało im się skończyć ;-) No i ojca nie są w stanie zwabić do stołu na tak długi czas. Myślałem nad Drako, ale zależy mi na czymś mocno losowym, żeby mogli normalnie rywalizować mimo różnicy wieku.
A u mnie Dobrusia (3,8) i Żółwie już pędzi :-)