Planszowe oblicza zimnej wojny

mars Recenzje, Rozgrywki 9 Komentarzy

No Gravatar

Piątkowy wieczór został zaplanowany już kilka dni temu i na szczęście plan zrealizowaliśmy w pełniuśkich 100%. W tygodniu udało mi się dwukrotnie przeczytać instrukcję do Twilight Struggle i muszę przyznać, że miałem bardzo dużo wątpliwości nawet po przejrzeniu przykładowej partyjki opisanej w instrukcji. Wczoraj tuż po godzinie 20:00 zjawił się u mnie Janek gotowy do starcia. Wcześniej ostrzegłem go, że poziom opanowania instrukcji jest niepełny, przyjąłem że jest to poziom około 80%. Tłumaczenie zasad nie należało do najłatwiejszych i po raz pierwszy czułem lekki dyskomfort oraz zamotanie. Do rozgrywki przystąpiliśmy po około pół godziny opowieści dziwnych treści. Obaj zaopatrzeni w instrukcję i pomoc gracza postanowiliśmy rozpocząć pierwsze starcie wielkich mocarstw.

Janek dostał US a ja też US tylko z jakimś dopiskiem SR. Jeszcze tylko kilkanaście razy rzut oka na karty, czytanie opisów i mogliśmy grać. Kilka razy wertowana była instrukcja w poszukiwaniu jakiegoś brakującego słowa do układanki reguł. Gra jest napędzana kartami, więc jeśli nie będziemy w stanie zrozumieć co oznaczają ich opisy to raczej cieniutko to widzę. Poziom tekstów na nich jeśli chodzi o język angielski jest na poziomie średnim a jeśli ktoś ma problemy to wystarczy poznać kilka słówek powtarzających się na wielu kartach i  powinien sobie spokojnie poradzić. Jeśli już wiemy co dana karta umożliwia to wystarczy tylko ją umiejętnie zagrać :) Łatwo powiedzieć a w praktyce już nie jest to takie proste. Sporo się natrudziliśmy, żeby gra zaczęła się kleić ale rezultat był więcej niż satysfakcjonujący. Pierwsza rozgrywka musi być nazwana próbną ponieważ wiele rzeczy robiliśmy jak dzieci we mgle i nasze posunięcia nie zawsze były przemyślane i świadome. Nie popatrzyliśmy na wstępie jakie karty wchodzą w skład Early War i dla przykładu Janek niepotrzebnie od początku zaczął lokować swoje wpływy w Ameryce Środkowej. Ja trochę z przypadku zająłem się Azją i dość szybko wpłynęły na moje konto jakieś punkty. Później szło jakoś tak dość płynnie i łatwo by w turze piątej zakończyć się chaotycznym sukcesem czerwonego brata uzyskującego 20pkt. Zwycięstwo przyszło zbyt łatwo i raczej nie miałem z niego dużej satysfakcji, aczkolwiek sama gra była bardzo emocjonująca i ciekawa.

Grę skończyliśmy około 22:45 po niespełna dwugodzinnych zmaganiach. Zrobiliśmy sobie 10 minutową przerwę, po której Janek zaproponował grę tym razem na poważnie.

W tym podejściu również obraliśmy te same supermocarstwa i z tyćkę większym doświadczeniem rozpoczęliśmy bój. Od samego początku było widać, że będzie to zacięta walka o najwyższą stawkę. Cała potyczka przypominała taniec z policzkowaniem rybami połączony z przeciąganiem liny. Po grze próbnej, o której wspomniałem wyżej, wiedzieliśmy czym grozi dopuszczenie przeciwnika do posiadania dominacji w regionie i pilnowaliśmy tego zaciekle. W którymś momencie byłem trochę na fali i udało mi się łupnąć w okolice 15 pkt przez co już witałem się z gąską a tu Janek urąbał jej głowę zardzewiałą siekierą i ściągnął szybciutko żeton VP w okolice równowagi sił. Dodatkowo skupiał się zbyt bardzo na Azji co od razu wzbudziło moje podejrzenia, szczególnie że karta punktowania Azji powinna być w pobliżu. Zaczęła się zażarta walka o wpływy na Tajlandii i w Malezji. Próby przewrotów i windowanie wpływów wydawało się nie mieć końca. W pewnym momencie trochę udało mi się przystopować jego dzikie poczynania w dżungli i korzystając z okazji starałem się umacniać komunizm w obrębie Ameryki Środkowej i Południowej, w bloku wschodnim oraz RFN i kilku innych państwach strategicznych Europy Zachodniej. W tym momencie poczułem trochę pałera bo małym wysiłkiem utrzymywałem w ryzach Azję a resztę działaczy politycznych umieszczałem w ciekawych miejscach na Świecie. Byłem prawie pewien, że dzięki temu osiągnę sukces. Nie wiem jak to się stało, ale Janek jakimiś skubanymi, kocimi ruchami tu jakąś wojenkę, tam jakieś CIA, w innym zakątku coś obalił (tzn. kogoś bo wczoraj żadnego coś nie obalaliśmy) i nagle punktował swoją dominację w Azji. Ka-ching i już byliśmy w połowie amerykańskiego toru punktacji. Co więcej moje działania wcześniejsze zostały bardzo szybko zdemaskowane i okazało się, że misterny plan trochę podupadł. Nie miałem zamiaru jednak dać za wygraną. Na pewno dużo pomogło mi to, że miałem szybszą rakietę i udało mi się odskoczyć na spory kawałek w kosmicznym wyścigu i wszystkie poziomy zdobywałem jako pierwszy. W okolicach rundy 9 udało mi się przejąć jednak i zapunktować Amerykę Środkową oraz Amerykę Południową, chwilę wcześniej również udało mi się zrobić powstanie Muzułmanów a następnie punktować Bliski Wschód. To wystarczyło by przeciągnąć linę znacząco na moją połowę. Cały czas czułem oddech Amerykanów na swoim karku. Dopiero ostatnia runda przyniosła rozstrzygnięcie i ostatnich 4 kart nawet już nie zagraliśmy. No właśnie, nie zagraliśmy i popełniliśmy błąd ponieważ mogło to jednak zmienić wynik. Teraz pisząc to zdałem sobie sprawę, że przecież jeśli przed końcem rundy 10 nikt nie zdobędzie 20pkt to na koniec robi się jeszcze punktowanie każdego z regionów! Poważny błąd, więc uznajemy, że jednak nie wygrałem tej partyjki i był remis, bo może układ sił na Świecie dałby Jankowi wystarczająco dużo punktów, aby przechylić szalę zwycięstwa na jego stronę. Powiem jednak, że końcówka gry była dla nas już dość dużą męką – z jednej strony emocje mówiły, żeby grać a z drugiej organizm jasno dawał znać, że ostro przegięliśmy. Ostatnia godzina rozgrywki odbywała się w zwolnionym tempie i czytanie kart ze zrozumieniem wymagało kilkukrotnych prób skupienia się. Wielkie starcie tytanów zakończyło się o godzinie 03:35 i trwało bagatela 4h 30minut! Oprócz HwA jeszcze nie grałem w nic tak długo, szczególnie o takiej porze.

Wnioski po pierwszym podejściu:

  • Janek stwierdził, że nie dziwi się, iż gra jest na 1-szym miejscu BGG. Ja bym to trochę doprecyzował i powiedział, że należy mu się 1-sze miejsce wśród gier strategicznych (chociaż jeszcze muszę sprawdzić Paths of Glory). Jest na prawdę porządnym kawałkiem strategi z klimatem
  • No właśnie – KLIMATEM przez duże kej. Janek rzucił, w którymś momencie już końcowej fazy gry, że  mapa na planszy wygląda jak na filmach, gdzie wojsko i rząd amerykański planuje jakieś ataki nuklearne i działania militarne – dodał, że brakuje tylko strzałek pokazujących kto gdzie się przemieszcza. Stabilność nuklearna, wyścig kosmiczny i cała masa realnych wydarzeń historycznych zawartych na kartach dopełnia obraz czasów zimnej wojny.
  • Dla analfabetów historycznych jest to doskonała okazja do poznania kawałka niezbyt odległej przeszłości w bardzo przyjemnej i przyswajalnej formie. Mówię to jako jeden z tych analfabetów ;)
  • Rozgrywka jest tak emocjonująca i wciągająca, że czas spędzony przy niej nie ma znaczenia. Długość oczekiwania na ruch przeciwnika jest rozsądna, przez co nie czujemy dłużenia się gry. Wydaje mi się, że jednak dla mnie dużo lepszym rozwiązaniem byłoby zasiadanie do niej w godzinach zdecydowanie dziennych, ponieważ w nocy mój dekielek jest już tak dokręcony, że przepuszcza tylko sporadycznie dane do obróbki.
  • Interakcja między graczami jest olbrzymia. Z niecierpliwością oczekujemy tego co zagra przeciwnik i na bieżąco musimy aktualizować nasze plany. Można sobie spokojnie zaplanować jakąś strategię na kilka najbliższych rund, ale nie liczmy na to, że ot tak sobie ją zrealizujemy. Każdy kolejny ruch przeciwnika będzie nam dobitnie pokazywał, że nie możemy sobie pozwolić na rozluźnienie i zabawę na planszy. Tu muszę przyznać, że to nie jest zabawa czy jakieś tam popierduchy – to jest planowanie i sterowanie jednym z dwóch największych mocarstw na Świecie!
  • Mamy tu element losowy w postaci przypadkowości kart i rozstrzygania pewnych wydarzeń przy pomocy kości. Ogólnie jestem przeciwnikiem elementów losowych na planszy, ale jak już kiedyś wspominałem są gry, gdzie kości nam nie przeszkadzają a jedynie sprytnie uzupełniają całość i wręcz dodają realizmu rozgrywce. Tu mamy właśnie taką sytuację.
  • Nie jest to gra lekka łatwa i przyjemna. Gracze muszą mieć świadomość planszową i być przygotowani na ciężkie warunki.

Do tego dorzucam na koniec jeszcze podziękowanie dla Janka, który chciał uczestniczyć w tych zmaganiach i to w fazie jeszcze nie w pełni opanowanych zasad a do tego okazał się być graczem na najwyższym poziomie. Grało mi się rewelacyjnie i najgorsze jest to, że mimo olbrzymiego zmęczenia to jak się położyłem do łóżka to widziałem przed oczami tylko planszę z mapą Świata i wszystkie myśli dotyczyły wydarzeń, które miały miejsce po roku 1945 na naszej planszy. Pamiętam też kawałek snu, że uczestniczyłem w jakimś powstaniu rebeliantów, ale oprócz masy azjatów biegających wszędzie drących japę, za wiele nie sobie nie mogę przypomnieć.

Muszę jeszcze ustalić kilka szczegółów i wyjaśnić trochę wątpliwości, które powstały podczas wczorajszego grania. Przynajmniej jak czegoś nie byliśmy pewni to ustalaliśmy jedną obowiązującą wersję i jej się trzymaliśmy. Teraz zostało zweryfikowanie czy nasze interpretacje były poprawne.

Gra jest megamocna!

Share

Comments 9

  1. Jakiś czas temu miałem tę grę na wishliście i już już ją kupowałem. Jednak po wielu próbach racjonalizowania niemałego przecież zakupu ostatecznie uznałem, że głupio wydać prawie dwie stówy i mieć grę, w którą zagram raz na pół roku, bo nie sądzę, żeby była to ulubiona gra żony. Wykreśliłem więc TS z listy i prawie o nim zapomniałem, ale przyszedł taki dzień, że KTOŚ na planszoholiku opublikował serię zdjęć z rozpakowywania tego cudeńka, zasiewając tym samym ziarno niepewności. Nie minęło wiele, a pojawia się opis rozgrywki, z której jasno wynika, że ten KTOŚ się przednio bawił. Ostatecznie gra powraca na moją chcęlistę, a Ty KTOSIU bądź przeklęty!

  2. Cieszę się, że kolejne osoby są wciągnięte przez Twilight Struggle :)

    Świetny opis rozgrywek!

    Ta gra to ciągle mój nr 1, mimo że nie ma szans zagrać w to zbyt często. Za długo trwa i to nie ułatwia planowania kolejnych rozgrywek.

  3. Tak berni, ja też nie cierpię takich ludzi, piszą coś kuszą innych ludzi a tamci się zastanawiają a później kupują. Skąd się oni biorą? Chyba zablokuję mu dostęp do bloga, żeby więcej zamieszania nie robił :)
    Andrzeju – to prawda wymaga to dużo czasu i może być ciężko, ale mam już dwie chętne osoby do grania i myślę, że jednak ta gra będzie dość często gościć na stole a w każdym razie mam taką nadzieję.

  4. Nie demonizowałbym z tą długością rozgrywki. W dwie godziny z hakiem da się zagrać, no chyba że rywal nie da nam zalać świata czerwonym kolorem :D

    To w jakiej talii są odpowiednie karty punktowania jest kluczowe i warto to przy tłumaczeniu mówić, sam się też na tym przejechałem ;)

    Gra jest faktycznie świetna. Jak uda mi się zaoszczędzić dwie stówki ( co przy Wallacie nie jest łatwe :p) to jestem skłonny wymienić samoróbkę na oryginał. Gra jest tego warta.
    Chociaż nie wiem czy plansza w wersji pl nie prezentuje się ciekawiej. Ma nawet klimatyczny odcisk kubka z kawą :D

  5. No nie wiem z tymi dwoma godzinami, na pewno do 3 zejdziemy pokilku grach, bo dużo czasu zajmuje zapoznanie się z kartami w początkowych rozgrywkach. Zakładam, że później już pójdzie sprawniej bo widząc cagłówek będziemy wiedzieć z czym się to je. Pościągałem jeszcze różne FAQ i podsumowania zasad, więc się doszkolę, żeby nie mieć wątpliwości w następnych grach to też pójdzie troszkę szybciej.

  6. Na bgg jest skrót wszystkich działań mieszczący się na a4, w wersji PL ;)
    Bardzo przydatna rzecz.

  7. Tak, mam to druknięte i faktycznie przydało się w rozgrywce, również do porównania z oryginałem. Interesują mnie bardziej niektóre niuanse, których niestety na tych skrótach nie ma, ale powoli się wyjaśniają.

  8. Post
    Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *