Pierwsze spotkanie z planszą

mars Ogólne 7 Komentarzy

No Gravatar

Nie odpocząłem bo nie dano mi spokoju, ale chyba mogę pojąć się kontynuacji wątku wczorajszego dnia. Co oprócz grania z córką wydarzyło się wczoraj? Mianowicie udało się zaprosić Janka z Anią na granie! Odgrażałem się, że jak się przeprowadzimy to będą warunki do grania i zaproszę i dotrzymałem słowa. Janek niby miał jechać na siatę, ale coś marudził, że mu się nie chce i może wpadnie. Słowa dotrzymał i zabrał ze sobą jeszcze dziewczynę – tu dygresja – jak powiedziałem małej, że będą goście i przyjdzie Janek z dziewczyną, to usłyszałem „Z dziewczyną? Czyli z żoną tata?„. Zazdroszczę dzieciom ich uproszczonego życia. Wracając do tematu – zjawili się przed 20. Niestety musieli chwilkę poczekać, ponieważ szykowałem bąka do spania. Chyba około ósmej trzydzieści byliśmy gotowi do grania.

Chcąc uczcić ciemną, pocztową przeszłość Janka postanowiłem na początek zapodać Thurn un Taxis. Rekomendacją dla tego tytułu było też to, że jest bardzo przyjazny dla początkujących graczy a w tym przypadku takich, którzy na hasło gra myślą xbox ;) Tłumaczenie zasad poszło w miarę gładko i dość szybko rozpoczęliśmy. Janek pytał czy w planszówkach też obowiązuje szczęście początkującego, na co odparłem, że jak najbardziej. Dochodzę jednak do wniosku, że trzeba jeszcze umieć skorzystać z tego prawa, to nie takie hop siup. Szczerze powiedziawszy nie wiem jaki jest ich feedback po T&T, jakoś tak pokrętnie mówili, że chyba niezbyt im podeszła. Nie było chyba do końca źle ponieważ zdecydowali się zostać na kolejną grę. W międzyczasie pojawiła się moja żonka i mieliśmy już 4 do grania. Przypomniałem sobie nasz wypad pod Wrocław jakiś czas temu i jak zaskoczyła wtedy Cytadela i postanowiłem zastosować tę samą strategię. Szybko rozpoczęliśmy blefowe zagrywki i chyba tutaj jakoś lepiej trafiłem z tytułem – wnioskuję to po fakcie, że zechcieli zagrać drugą partyjkę. Niestety ani pierwsza ani druga nie poszła mi zbyt dobrze, ale pod koniec to już jakoś trudniej mi się myślało i zapamiętywało co było w talii – nie wiem oczywiście czym to mogło być spowodowane.

Sam fakt wczorajszego spotkania może być przełomowy, ale to wszystko zależy od tego jak nasi goście odebrali wczorajszy wstęp do planszówek. Mam nadzieję, że się udzielą na blogu komentując moje wątpliwości i zarazem zapowiadając się na kolejne spotkanie :)

Share

Comments 7

  1. Oj Panie Mars… Koniec Twojej wypowiedzi zmusza mnie do napisania czegoś w komentarzach i muszę skończyć z rolą skrytego-ninja-czytelnika.
    Co by się tu nie rozpisywać odpowiem tylko na kilka rzeczy :)
    Ad.1 Dzięki za fajny wieczór pomimo tego, że to Ty miałeś urlop a ja musiałem kwitnąć przed biurkiem dzisiaj w pracy
    Ad.2 Na Xboxa złego słowa nie dam powiedzieć a od siebie dodam tylko tyle, że chyba można grać zarówno na kanapie przed TV trzymając pada w dłoni jak i przy stole rzucając kartami czy rozkładając urzędy pocztowe :)
    Ad.3 Cytadela była naprawdę ciekawą grą, pomimo w sumie później pory miałem ochotę na tą drugą partyjkę
    Ad.4 noo… i najważniejsze… Thurn un Taxis – wracając z Anią do domu rozmawialiśmy o tym, że mogłeś jej tak szybko nie chować, bo jeszcze dobrze jej nie poznaliśmy a Ty już wywaliłeś pudełko z powrotem na półkę. Chcieliśmy raz zagrać a Ty jakiś chachmęt uskuteczniłeś i podmieniłeś na cytadelę :) do TuT jeszcze wrócimy – przeniosę beginners luck na drugą wizytę

    No cóż, tak w ramach podsumowania – czekam na kolejne zaproszenie :) tym razem w taki sposób, żebym to ja miał urlop a Ty był niewyspany :)

  2. Drogi Gospodarzu przemiłego wieczoru,
    ciesze się, że udało nam się spotkać, poznać i wspólnie zagrać. W gry planszowe nie grałam od około…100 lat, a tu proszę – okazało się, że to taka wciągająca zabawa. Przyznaj, że jak na „pierwszaków” radziliśmy sobie nieźle ;)
    Jako, że poczta jest nam z Jankiem dosyć bliska to gra Thurn un Taxis spodobała mi się już z samej idei. Musiałeś nam sporo podpowiadać przy pierwszym podejściu, ale liczę, że skoro jesteśmy już mocno zaznajomieni z zasadami kiedyś ponownie wyciągniesz ją na stół. Myślę, że pierwsze podejście jest z reguły podejściem wprowadzającym. Zatem liczymy na powtórkę.
    Gra Cytadela okazała się bardzo fajna. Kilka razy co niektórym graczom udało się nawet rozgryźć Twoje pokerowe spojrzenie ;) Widziałam, że Janek miał ogromną chrapkę na zwycięstwo, tudzież na pokonanie Mistrza Mars. Jednak wasze „cieplutkie” nastroje sprzyjały Gosi w zdobywaniu pierwszego miejsca na podium! ;) Gra wciągająca, a napięcie podczas zgadywania „kto jest jaką postacią” niezapomniane.
    Dodam jeszcze, że jestem zauroczona Twoją córeczką :)
    Wieczór bardzo udany – chcemy więcej! :))

  3. Post
    Author

    To w takim razie odniosłem bardzo mylne wrażenie po T&T – przepraszam, chyba słabo odczytuję ludzkie emocje, albo słabo je okazywaliście – chyba dlatego słabo mi poszło w Cytadelę (a może to była po prostu późna pora). My jak najbardziej chętni na następne spotkanie – mała też czeka ;)
    Janek chyba będzie miał okazję niedługo na dogrywkę :)

  4. Pozwolę sobie na dorzucenie własnych groszy trzech i pochwalę się swoim wieczorem gier, który był bardzo udany, ale w związku z wątkiem przewodnim nie będę powielał wpisu marsowego :) Spotkanie w gronie znajomych z pracy, wśród których poza jedną osobą wszystkie są raczej zielone jeśli chodzi o sprawy gier. Zaczęliśmy z grubej rury, tytułem, będącym pretekstem do spotkania – Kolejką (Planszoholicy! Chcecie grać częściej? Zamawiajcie gry kurierem do miejsca pracy :)). Sama Kolejka jest grą raczej prostą, łatwą i przyjemną – taki Thurn und Taxis, ale z dodatkowym boosterem w postaci klimatu i wspomnień minionych lat. Była to jedyna planszówka w jaką zagraliśmy. Całkiem nieźle zważywszy na niesprzyjające piłkarskie klimaty w pubie z okazji Ligi Mistrzów (i jeszcze ten cholerny Real wygrał). Jako przerywnik pomiędzy grami kilka razy udało mi się zachęcić poszczególne osoby do ulubionomarsowego tytułu – Futbol Ligretto, którego odbiór był naprawdę dobry. Później zagraliśmy jeszcze w Fasolki, które miały realną szansę na ponowną rozgrywkę, ale musiały ustąpić odkryciu, hitowi i dopalaczowi spotkaniowemu jakim okazało się Jungle Speed. I znów latający totem, podrapane ręce i połamane palce zwyciężyły. W dodatku mam nieskrywaną satysfakcję, że wieczór mógł się podobać nie tylko mnie :) Czuwaj!

  5. Ech. A ja ostatnio nie gram :(
    RftG na kompie już mi się znudził, to jednak nie to. Jedynie rozgrywki online dają jakąś satysfakcje. Świadomość, że po drugiej stronie jest jakiś człowiek nadaje sens grze.
    Mam nadzieję, że dziś Mąż się spisze i zagra ze mną w Stan.

  6. No to musicie przyjechać na weekend to będziemy grać :) Ten odpada niestety, ale następny czemu nie? Nie? :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *