Zniknąłem na jakiś czas, ale powoli będę wracał do nałogu. Bardzo cierpiałem, ale myśl o tym, że wszystko dla lepszej przyszłości, dodawała mi sił. Niestety każdy dzień po pracy kończył się występującym na ciele potem. Noszenie, układanie, rozpakowywanie, pakowanie i szukanie co tak naprawdę trzeba spakować. Pierwsze kartony jakie rozpakowałem zawierały … gry. Ładnie zmieściły się na regale i w końcu widzę, że brakuje mi gier. Nie dlatego, że pożyczyłem komuś lub zgubiłem jakąś. Po prostu nie ma ich za wiele. Niestety smutne statystyki ujawniły się kilkukrotnie. Mam 6 gier, w które jeszcze ani razu nie grałem a do tego kilka, w które grałem raptem 2 czy 3 razy. To nie jest wcale dobry i zdrowy stan rzeczy. To oznacza, że jednak skupię się na tytułach zapomnianych i tych w ogóle nie odkrytych. Nie będę się jednak oszukiwał, że nie zechcę nic nowego. Na pewno coś będzie musiało wpaść do koszyka. Ten weekend zamiast grać i odpoczywać to w dalszym ciągu rozpakowujemy się, ale już prawie wszystko gotowe. Osadnik kusił męskim graniem w ten weekend, ale nie zostałem wypuszczony z domu, zresztą trochę z opóźnieniem zauważyłem, że dobijał się telefonicznie i pewnie wkurzał, że nie odbieram, ale taki już lajf. Przyszły weekend pewnie też odpadnie, ponieważ sam z małą zostaję w sobotę. Zastanawiam się jednak, czy chociaż nie sprosić tu jakichś graczy na wieczór piątkowy.
Nie ma co wybiegać tak daleko w przyszłość. Tymczasem jutrzejszy dzień już nie będzie obfitował w sprzątanie i układanie, więc będę mógł z żoną wypróbować nowy stół – do grania oczywiście ;) Myślę, że teraz nie trzeba już będzie układać dokładnie wszystkiego i wymierzać, żeby coś nie spadło z krawędzi. W sumie to marzy mi się jakiś HwA, żeby sprawdzić rozgrywkę w cywilizowanej pozycji przy stole, a nie na podłodze jak to praktykowaliśmy przez ostatnie półtora roku. Może uda mi się skusić Janka na jakąś wieczorną partyjkę. Teraz się doczekał biedaczek, bo ciągle tylko obiecywałem i nic z tego nie wychodziło. Szczerze powiedziawszy to mam nadzieję, że mu się spodoba – byłaby to okazja do długoterminowego maratonu, czyli przypomnienia sobie wszystkich gier (mówię tu o sobie). Janko poznałby po prostu kilkadziesiąt nowych tytułów :) Nie mówię, że to na jedno posiedzenie :) ale tak może rozłoży się to na kilka miesięcy. Najgorsze jest to, że już szykuje się jeden tydzień kwietnia poza Wrockiem i później kilkanaście dni w maju jeszcze a to niestety nie wpływa korzystnie na moje granie :/
Kiedy ta emerytura będzie?
Najpierw chyba muszę więcej gier uzbierać.
Comments 9
Na emeryturę raczej bym się nie nastawiał, wahania demograficzne jasno wskazują, że zarabiając na dzisiejszych staruszków w nagrodę sami będziemy zdani na siebie. Ja koło 50tki robię przekręt życia i spadam gdzieś, gdzie jest cieplej…
Hm, a moe masz może ochoty zrobić przekrętu w wieku 30 lat? ;)
@mars: poooq chyba jednak do 50-tki chce pożyć na wolności nim spróbuje przekrętu. Teraz za dużo by mógł stracić, a później może się okazać, że wikt i opierunek więźnia jest lepszy niż emeryta ;]
Ocean’s 30? Jeśli plan jest sensowny…
berniego też bierzemy…
Od razu mi się kojarzy jak Tim Robbins w Shawshank Redemption wysłał listy o dofinansowanie na bibliotekę. Moglibyśmy w pierdlu wysyłać prośby o dofinansowanie groteki :)
przynajmniej trochę skruchy okaż, łobuzie
ja tu probuje ekipe zebrac a tu z 8 zaproszonych przyszlo dwóch, 2 nie odpowiedziało, reszta nie mogła
ech , ciezko zagrac w 6 osobowa gre
osadnik, coś kombinował za grę? ja zaproszony nie zostałem, oczywiście odmówiłbym- bom daleko- ale pozbawiłeś mnie tej odrobiny zazdrości, że „oni tam grają a ja przyjechać nie mogę”… smutek, żal, rozpacz….
Mi czasem ciężko namówić jedną osobę do gry.