Zapakowany i gotowy do podróży. Rozmyślałem jeszcze czy nie podmienić menadżera na jakiś inny tytuł, ale uznałem, że okaże się w trakcie odpoczynku. Oprócz naszych gier wzięliśmy też coś dla małej. Wczoraj stwierdziła, że jej ulubiona gra to „W sadzie” – takie grzybobranie tylko zbiera się owoce z drzew. Potrafi czasem kilka razy pod rząd męczyć, żeby w to zagrać. Tak się zastanawiam czy jej nie kupić Carcassonne dla dzieci. Zaczęłaby już pogrywać w ambitniejsze tytuły :) Tak sobie staram też zracjonalizować nasze granie na wyjeździe i żeby nie zawieść się uznałem, że jak chociaż 5 gier zostanie rozegranych (ze 3 razy Le Havre, 2 razy Brass, ZM nie koniecznie) to będę zadowolony. Dzień przyjazdu i wyjazdu raczej nie może być wliczany do dni grywalnych, do tego pewnie jeden dzień wypadnie z jakiegoś dziwnego powodu. 5 dni – jedna partyjka 2 godzinna dziennie. Jakby tak się dało przez cały rok… ciekawe czy można przedawkować albo się znudzić.
W mieszkaniu już prawie wszystko gotowe. Po powrocie z urlopu powoli się przeprowadzamy. Myślę, że będzie to też okazja, żeby jakiś drobiazg dorzucić do kolekcji. Podczas przeprowadzki będzie pełno pudeł, bałagan i takie tam, więc jedno pudełko więcej chyba nawet nie zostanie zauważone, szczególnie że będzie dość małe :) Jest też wizja regałów na gry i książki – zobaczymy jak to wyjdzie.
Tymczasem żegnam się i mam nadzieję, że jednak w tym tygodniu odwiedzę planszoholika. Pozdrawiam!
Comments 2
Ciężkawe tytuły wybrałeś ;-) Może zamiast Brassa jednak Puerto Rico? Zwłaszcza jeśli jedziesz z jakimiś nieplanszówkowiczami.
Przyjemnego wypoczynku!
Author
Jadę z 1 planszówkowiczem, ale Le Havre nam zastąpi Puerto Rico z powodzeniem a tak jak pisałem, będzie okazja nauczyć żonę Brassa.
Aha wiadomość z wczoraj godzina 23:00 – mam nową grę – przy okazji z dodatkiem :) Ale to po powrocie. pozdrawiam