Tide of Iron – moje wrażenia

Saandorin Recenzje 5 Komentarzy

No Gravatar


Nie będę próbował napisać następnej recenzji, w internecie można ich parę znaleźć a ja się do tego nie nadaje. Za to chętnie podzielę się moimi wrażeniami.
Gra robi wrażenie: parę ciekawych pomysłów, figurki, i modułowa plansza zamknięta w wielkim pudle.
Niestety jak w większości produktów ffg nie umieściło żadnej wygodnej wypraski na figurki, pakując je w mały woreczek z którego wyłania się część pogiętych luf czołgów, myślę że za tą cenę mogliby się trochę bardziej postarać (memoir 44 zawiera praktyczną wypraskę, a jest prawie 3 razy tańsza), tym bardziej że jakość figurek nie jest zbyt rewelacyjna. Ze wszystkich figurowych gier ffg z jakimi miałem kontakt te są najgorzej wykonane, dużo na nich nadlanego plastiku, ciężko umieszcza się je na podstawkach, a przy okazji lubią się giąć. Ich wielkość nie pozwala też na wygodną obróbkę pilnikiem, zresztą przy około 150 modelach piechoty zniechęca. Następnym minusem jest brak zapór przeciw czołgowych, okopów i drutów przeciwpiechotnych, w pudełku znajdują się odpowiednie żetony ale (tu następny ukłon w stronę Days of Wonder Memoir 44 zawiera ładne plastikowe odwzorowanie ww elementów, liczyłem trochę że zrehabilitują się w którymś z dodatków niestety nikt o tym nie pomyślał). Reszta jest wykonana bez zarzutu elementy planszy są grube pożądanie wykonane i ciężkie dzięki, czemu nie przesuwają się podczas gry, możliwość budowania dowolnej planszy bardzo uatrakcyjnia grę. Sama rozgrywka po przebrnięciu przez instrukcję jest przyjemna i szybka, a zasady po rozegraniu pierwszej walki wydają się intuicyjne i nie wywołują zgrzytów.
Z pewnością Tide of Iron mogę polecić każdemu kto lubi gry strategiczne. Dzięki brakowi specjalnych bohaterów, magii i innych tego typu dodatków, jest to jedna z nielicznych gier w które można zagrać „normalnie” a cały misternie planowane manewry nie zostaną zniszczone przez pojawienie się jakiegoś potwora.
Karty których używamy w grze nie blokują rozgrywki jak to ma miejsce w memoir 44 tutaj są taktycznym dodatkiem, a nie głównym elementem rozgrywki i są nawet scenariusze, które nie wykorzystują ich wcale.
Zarzut że jest to wielka, ciężka gra z skomplikowanymi zasadami, jest moim zdaniem nieprawdziwy. Po bliższym poznaniu wszystkie zasady bardzo ładnie współgrają ze sobą, tak pomiędzy ciężkimi skomplikowanymi strategiami, lekkim memoir44 i szybkością bitewniaka. Istnieje możliwość wybrania odpowiedniego scenariusza, zależnie od posiadanego czasu, np. Launch time assault pozwala na fajną rozgrywkę zamykającą się do godziny czasu. są również i wielkie scenariusze ja jeszcze nie próbowałem ale czytałem że rozgrywka w niektóre może trwać do kilkunastu godzin.

Share

Comments 5

  1. Dobrze, że Rad rzadko czytuje planszoholika bo zapewne chciałby tę grę. A ja nie lubię wojennych gierek. Wystarczy mi Neuroshima.

  2. Post
    Author

    Wiesz tak szczerze to ja tez nie przepadam wole coś w klimatach średniowiecza czy fantasy jak i moja żona, dlatego tak długo trzymałem w swojej kolekcji Battlelore, i broniłem się przed tym tytułem, ale wśród gier o klimacie fantasy naprawdę trudno znaleźć coś w miarę wyrównanego, fajnego dla dwóch stron. Nawet jakiś czas temu przymierzałem się do jednej i drugiej wersji war of the ring, ale moim zdaniem przewijający się watek drużyny psuje balans dobrej strategi, na warsztat wziąłem też EVE: Conquests ale tutaj duża losowość zniechęciła mnie do niej. Co do tej ostatniej myślę że byłaby dużo lepsza dla 4 czy pięciu graczy.
    ToI naprawdę jest grywalne, zwykle ucząc się zasad rozgrywam sam ze sobą jedna czy dwie partie, aby zapamiętać o co chodzi w danej grze, rzadko też takie rozgrywki doprowadzam do końca, a tutaj nie tylko dokończyłem, ale od razu zacząłem następną. :)

  3. A żona już grała z Tobą? Kurcze no gra w dalszym ciągu jest na górnych miejscach mojej wishlisty, ale jestem pewien na ile tylko się da %, że nie zagram z żoną. Nie dorobiłem się też w swoim otoczeniu gracza, który by nękał mnie i nachodził i grał we wszystko co wyląduje na stole.
    Element losowy znaczący – bardziej czy fajny jak HwA czy upierdliwy na maksa jak tandetnych Osadnikach katańskich? – sorry osadnik :)

  4. Post
    Author

    Nie mieliśmy jeszcze okazji maluch nam trochę, a raczej poważnie chorował i albo jedno albo drugie było zajęte, ale myślę że się skusi. Element losowy ma znaczny wpływ na rozgrywkę, ale można też znacznie na niego wpływać: zasięg, ilość atakujących, karty wsparcia, ogień zaporowy, itd. Jest odczuwalny ale moim zdaniem dzięki kostkom wyraźnie są oddane realia pola walki, co to była by za wojna jakby wynik starcia był z góry wiadomy. Wydaje mi się jednak że losowość przy dobrze przygotowanym ataku na wroga jest dużo mniejsza niż w HwA. Zawsze jak to mówią można mieć pecha na kościach, ale po rozegraniu paru rozgrywek rzuty nie zdenerwowały mnie. Nawet gdy parę razy zaryzykowałem niezbyt przygotowując natarcie licząc na łut szczęści lub raczej na średnią. Nie podam żadnego przykładu trochę trzeba by było się rozpisać. Ale znalazłem link do zasad w języku polskim jakby ktoś był zainteresowany.

  5. Tide jest jedną z moich ulubionych gierek; wraz z dodatkami jest jeszcze lepszy (tu od razu zarzut, żeby nie było: za mało scenariuszy wykorzystujących dodatkowe jednostki). Zasady są raczej proste, choć i tu jest zgrzyt gdyż część z nich jest czasem niezrozumiała i wyjaśnien musiałem szukać po necie.

    Pomijając te wady Tide jest dość dobrą strategią (choć nie dla uber zaawansowanych strategów) gdzie jest fun, jest ostra walka (trup ściele się często) no i są karty, które dodają uroku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *