Powrót

mars Ogólne 6 Komentarzy

No Gravatar

Muszę przyznać, że ostatnie wyjazdy mnie już zmęczyły. Nie dość, że w pracy zapieprz to jeszcze w domu nie można posiedzieć (w sumie to na razie raczej muszę powiedzieć poremontować a nie posiedzieć). Najbliższe dwa tygodnie jednak chyba zapowiadają się na miejscu i po tych dwóch tygodniach będzie tydzień urlopu. Yeah! Ostatnio czuję się jak na odwyku od planszówek. Wszystko jest przeciwko mnie chyba i nie szykuje się na rychłą poprawę, aczkolwiek staram się to zmienić. Małym kroczkiem będzie dzisiejsza próba rozegrania chociaż jednej partyjki w cokolwiek. Może uda się Le Havre tym razem w pełnej wersji. Ciekawe ile czasu może nam to zająć.

Ta część wpisu powstała już po południu. Myślałem, że zmęczymy Le Havre, ale żona nie miała ochoty. Zaproponowałem coś z tego co leży na wierzchu, żeby w kartonach nie grzebać, ale zachciało jej się Zostać Menadżerem. W sumie to nawet spodobał mi się ten pomysł. Dodatkowo przytrafiła się teściowa, która kiedyś niby też w to grała i wyraziła chęć uczestnictwa. Za bardzo nie pamiętała zasad i ale pod koniec chyba zaczęła już kojarzyć w co inwestować i w jakiej kolejności. Niestety w tej grze nie da się w ostatniej turze nadrobić dużych strat. Ja po raz pierwszy trochę wyluzowałem i nie pędziłem, żeby wykupywać ile się da i produkować na maksa. Postawiłem na powolny równomierny rozwój i odkładanie kasy od 3 tury. Okazało się, że w ostatniej turze zarobiłem 190 dołków a odłożyłem 70. Dzięki temu dostałem w sumie więcej niż jakbym wydawał całość za każdym razem. Po kilkunastu rozgrywkach ostatnia runda przynosiła mi około 220-240 i zero odłożonej kasy. Czy to oznacza, że mam nową strategię – zdecydowanie nie. To oznacza tyle, że dróg do sukcesu jest wiele. Oczywiście osadnik powiedziałby, że gra jest i tak do kitu, ale to już jego problem :)

Teraz z innej beczki. Pojawił się też problem w umeblowaniu mieszkania. Jak już wspominałem chciałem regał na gry. Z moich obliczeń wynika, że najodpowiedniejszy będzie o głębokości 40 cm. Taka głębokość niestety nie jest dobra do przechowywania książek a ustawienie dwóch regałów o głębokości 30 i 40 cm – NIE BĘDZIE ŁADNIE WYGLĄDAĆ! No i mam problem. Kolejne zarzuty dotyczą tego, że jak jednak gry będą na wierzchu to będzie pstrokacizna i nie będzie pasować w pokoju. Pytanie czy książki żony będą pasować skoro każda ma inną okładkę i regał będzie wyglądał jak w bibliotece. Przez taką pierdołę musimy dyskutować, debatować i takie tam. Postanowiłem, że jeśli pójdę na ugodę to w zamian będę się domagał zadośćuczynienia w postacie 3 gier. Zobaczymy jak to się skończy.

Share

Comments 6

  1. @mars nie możesz wyjeżdżać, bo z każdym wyjazdem życie na blogu przymiera ;-)

    Jeśli chodzi o regał, to ostatnio nabyłem w sklepie I..A regał o nazwie Expedit. Można powiedzieć, że typowy pod planszówki. Podobne często pokazywane są na zdjęciach na BGG ;-) W przegródce mieści się 4-5 tytułów (np. Navegador, Wysokie Napięcie, Szogun, El Grande, Rummikub spokojnie w jedno). Faktycznie nie jest to regał pod małą beletrystykę, ale np. podręczniki, książki akademickie, które z reguły są trochę większe wyglądają bardzo dobrze. Plusem jest też to, że można dostawiać kolejne moduły w miarę potrzeb. Minusem mogą być grube ścianki, bo nie wszędzie pasują, a i postawienie dwóch takich grubych regałów może być średnie.

  2. Mieliśmy kiedyś Expedit i stał jako ścianka działowa oddzielająca biurko komputerowe od reszty pokoju. Wtedy to była większa kawalerka i świetnie ten mebel się spisywał. Książki można było po obu stronach układać i zawsze było widać je. Tu boję się tylko tego, że właśnie, że na gry będzie git a książki będą tak niemrawo stać. W dwóch rzędach nie ustawimy bo tych z tyłu nie będzie widać :) (takich argumentów wysłuchałem)

  3. Też robię zakusy na expedita stojącego w rogu „salonu”, ale są pewne ale… Po pierwsze expeditem bardzo zainteresowała się moja córka i jej eksploracje mogłyby niekorzystnie wpłynąć na naszą niezbyt liczną kolekcję. A poza tym obecnie gry leżą sobie na niezbyt wysokiej szafie na wprost drzwi, więc są łatwe do zarejestrowanie przez źrenice potencjalnych gości. Nie zdarzyło się to jeszcze, ale wciąż liczę, że ktoś wreszcie, na swoją zgubę, zada pytanie „a co to za kolorowe pudełka?”. Natychmiast przejdę do ofensywy….

  4. Oby zainteresowanie grami (naszych dzieci) nie minęło wtedy, kiedy będą one mogły czerpań z nich prawdziwą radość.

  5. Post
    Author

    kdsz – widzę, że masz podobne podejście z eksponowaniem pudełek. To jest idealne możliwość zainteresowania każdego z gości w naszym domu grami. To pierwszy krok do powiększenie grona graczy w naszym otoczeniu.
    Myślę żeby jeszcze pod dzwonkiem zrobić napis – planszoholik
    :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *