Parę miesięcy temu w szale zakupowym nabyłem gierkę Babel. Nabyłem ją przypadkiem, trochę od niechcenia, ot szukałem czegoś dla dwojga np Lost Cities, a przy okazji inne przedmioty sprzedającego… OOOO – gra dla dwojga od Uwe Rosenberga, brzmi dobrze, nie kosztuje wiele, biorę!
Pozycja BGG – 501, mało chlubna, ale w sumie niewiele gier dla dwojga istnieje, a do tego nazwisko autora – wątpliwości rozwiane, gra przyszła i czekała 3 miechy na swoją szansę.
Szansę dostała w sobotę o godz 0.00, kiedy po 4osobowej rozgrywce w Wysokie Napięcie towarzystwo się rozeszło i potrzebowaliśmy czegoś dla dwóch. Padło na Babel iii WOW!!! – COOL!!!
Proszę Państwa, to jest to co lubią tygryski – niby spokojna dwuosobowa karcianka – abstrakcyjno-logiczny pasjans, ale ile emocji! O niebo lepsze od Lost Cities (jak obie gry kupowałem lost Cities miało 40 nr BGG nie ma co się za bardzo tym rankingiem przejmować).
Przede wszystkim interakcja – baaaardzo negatywna, adrenalina buzuje, niezgoda panuje, z jednej strony musisz budować, aby zwyciężyć, ale o ileż łatwiej jest niszczyć i kraść :)
Dobrze, teraz na spokojniej postaram się tytuł opisać.
Babel to karcianka dla niepoznaki wyposażona w planszę – w sumie miło ze strony wydawcy, mogli kazać układać graczom karty byle jak na stole, a jednak dali planszkę, aby było ładniej i wygodniej. Stylistycznie bez fajerwerków. Nie, jednak jest jeden fajerwerk – UWAGA – KAMIENNE PIONY! Coś, czego w planszówkach do tej pory nie spotkałem i chyba nieprędko spotkam. W ręce leżą fantastycznie.
Gra polega na budowaniu świątyń – aby wybudowac świątynie,musimy najpierw osiedlić swoich ludzi (czyli wyłożyć karty) w odpowiedniej ilosci. Jest 5 różnych ludów, każdy ma swoje specjalne zdolności i jeśli mamy trzech takich samych ludzików możemy napsuć krwi przeciwnikowi. Z 6 zdolności specjalnych tylko jedna jest pomocna w budowaniu, reszta służy szkodzeniu przeciwnikowi :)
Proste i skuteczne, jeśli się skupimy na budowaniu, gra trwa ok 15 min i przypomina LOST CITIES. Ale jeśli wykorzystujemy pełnie potencjału – gra może trwać i godzinę i przypomina… no właśnie – przypomina tylko siebie samą! Jest dużo emocji, niestety trochę przeklinania, gdy jesteś tuż tuż, a tu przeciwnik zniwelował przewagę bezczelnie kradnąc ci własną krwawica wybudowaną świątynię!
Lekkim problemem jest brak polskiej instrukcji – chyba zrobię sam ściągę dla współgracza, bo jednak przy pierwszych rozgrywkach trzeba zaglądać do źródeł, żeby dobrze pojąć przebieg akcji specjalnych. Są oczywiście ściągi po angielsku, ale nie każdemu to odpowiada :)
Podsumowując – mars – żonie się nie spodoba, ale Ty polubisz :)
Gra to prawdziwa walka na noże – czacha dymi. Losowość kart jest duża i układ kart budowy determinuje przebieg rozgrywki. Polecam ją kombinatorom, eurograczom, agresorom. Odradzam pacyfistom, ameritrashowcom, nielosowym strategom.
Poniżej link do recenzji na BGG, z którą się zasadniczo zgadzam.
http://www.boardgamegeek.com/thread/454377/babel-why-get-it-why-leave-it-and-who-to-play-th
PS
No i dochodzi do głosu wątek kolekcjonerski – gra nie wznawiana, biały kruk, na pewno zyska na wartości :)
Comments 18
Szkoda, że żadne polskie wydawnictwo nie zdecydowało się na wydanie dwuosobówek z Kosmosu. W większości są to rewelacyjne gry.
Mam z tej serii (oprócz LC) Time Square. Rozgrywka dużo ciekawsza niż LC, a do tego rewelacyjne drewniane pionki.
A niech Cię Osadnik! Miałem już zamkniętą wishlistę :/
Fajnie się zapowiada, ale faktycznie żonie się nie spodoba. Myślę, że nawet sam Uwe jej nie skusi, aczkolwiek jest cień szansy, że dziś Uwe pod postacią Le Havre po raz pierwszy w naszym domu zagości :) Może jednak ciężka praca popłaca ;)
Jeszcze tylko przydałby się odnośnik gdzie ją kupić, ale skoro biały kruk, to pewnie i tak nie będzie łatwo.
Od dawna cierpię na brak gier dla dwóch osób, a ta zainteresowała mnie bardzo — pewnie żonce też by się spodobała ;)
Ja dla dwóch osób polecam Mr. Jacka w Nowym Jorku. Myślę, że ta gra bardziej przypadnie do gustu żonie.
@kobra: ale nie w takiej cenie ;( Przecież tam są trzy żetony na krzyż i plansza. I kosztuje ponad stówę…
Author
gdzie kupić?
za Odra przyjacielu :)
http://www.ebay.de
Drogo to przyznaję, więc może samoróbkę warto zrobić jak Palmer lub używaną kupić.
Zresztą ceny wielu gier biorą się nie wiadomo skąd. Choćby RFTG same karty plus kilka żetonów, a prawie stówka. No ale przecież wiadomo, że nie płacimy tylko za to co w pudle.Więc wysoka cena gier to słaby argument, żeby odwieźć kogoś od kupna, zwłaszcza dobrej, gry.
Na niemieckim ebayu to faktycznie tanio chodzą te dwuosobówki.
Kurcze, trzeba było uważać na lekcjach niemca … rozumiem ze „versand nach Deutschland” znaczy, że wysyłka tylko w obrębie Niemiec ?
Author
zawsze mozna trafic na naziste, ktory do Polski nie wysle :(
wiec mail do sprzedawcu o mozliwosc i koszt przesyłki jest jak najbardziej na miejscu
było taki Blue Moon City co to nie chiało Polaka. Ponoć do Renu wskoczyło razem z właścicielem.
ale w 90% wyslą wszedzie
problemem jest oczywiscie koszt wysyłki, ale mała dwuosobówka to 4-7 eur
ale to temat na mój kolejny wpis :)
5 Euro to do przełknięcia. Może zorganizujemy jakieś grupowe zamówienie gier z dojczowego ebaya? :D
Jako, że mam postanowienie „żadnych gier w styczniu”. po przeczytaniu tego wpisu oraz jeszcze jednego artykuliku od razu rzuciłem się na poszukiwania rzeczonej gry. Ostatecznie po przebrnięciu wielu polskich sklepów trafiłem z powrotem na BGG, a dokładnie na tamtejszy „Marketplace”. I to by było na tyle…
czekam na wysyłkę mojego egzemplarza w stanie „Like new” ;-)
Kupiłem za 8 EUR + 7 EUR shipping (niestety gra waży dokładnie 0,5 kg, więc z opakowaniem wskakuje na wyższy level.. liczyłem na 3,40 EUR).
Tutaj macie kalkulator kosztów wysyłki:
http://www.portokalkulator.de/portokalkulator/std
Author
na ebayu kupiłbys za 4 :)
Na ebayu nikt nie chce wysyłać poza Niemcy.
No i osadnik sklecił poradnik ebayowca :)
@osadnik: czy żeby zagrać akcję specjalną muszę mieć w danej lokacji zarówno trójkę kart postaci jak i swój pionek?
tak
bardzo przydatna jest migracja do tego celu :)
Pingback: Kosmiczna kolekcja dla dwojga. | Gry Planszowe - okiem planszoholika