Wczoraj wiedząc, że Stanley będzie na obiedzie, postanowiłem dać mu znać, żeby przywiózł Brassa. Tuż po obiedzie wykorzystałem okazję i porównałem jego Brassa w wersji NL/FR i mojego szwabskiego Kohle.
Pierwsze co po wzięciu obu pudełek rzuca się w oczy to rozmiar opakowania.Na poniższym zdjęciu gry leżą na sobie – Brass nie wystaje! To wina szerokokątnego obiektywu i perspektywy.
Kohle ma pokaźne pudło jak Lacertowy EiT i zajmuje sporo miejsca. Wewnątrz elementy mają duuuużo przestrzeni – zdecydowanie za dużo. Brass pod tym względem wypada znacznie lepiej – elementy mieszczą się na styk a przy tym pudło zajmuje znacznie mniej miejsca w szafie.
Kolejny element do porównania to plansza. W obu przypadkach wykonana solidnie aczkolwiek dzięki wielkiemu pudłu plansza do Kohle jest składana na 4 duże części przez co jest wygodniejsza. W Brassie rozkłada się ją jakimś zygzakiem z 6 części. Jak widać na zdjęciu plansze różnią się też całkowitym wymiarem i rozmieszczeniem niektórych grafik.
Jeśli tylko będziemy patrzeć na karty do obu gier to z pewnością zauważymy, że rewersy różną się od siebie.
Awersy są niemal takie same.
W momencie gdy jednak weźmiemy karty do ręki to od razu wyczujemy przewagę Brassa. Są one bardzo grube, sztywne i mają pewien rodzaj faktury. Wyglądają jak lepsze karty do gry np. Piatniki, które mają plastikową powłokę, jakby laminację. W Kohle są one cieńsze i bardziej miękkie. Przewagą niemieckiej wersji są białe obwódki rewersów, przez co nie widać tak bardzo rozwarstwiania. W „mosiądzu” jednak wątpię żeby miały zamiar się rozwarstwiać przez swoją jakość.
Kolejne elementy rzucające się w oczy to kartonowe żetony budowli funkcyjnych. W tym przypadku Kohle wnosi pewne ulepszenie i druga „obrócona” strona żetonów ma specjalną obwódkę, która od razu mówi nam czy dany element jest odwrócony czy jeszcze nie.
Wydaje mi się, że jest to bardzo przydatny tuning wprowadzony w wersji niemieckiej.
Niemcy nie poskąpili też drewna na znaczniki i otrzymujemy sporo większe pomarańczowe i czarne kostki. Niby są poręczniejsze, ale z drugiej strony będą więcej miejsca zajmować i mogą większe zamieszanie wprowadzać na planszy. Tego elementu nie jestem w stanie jednoznacznie określić.
Co nam jeszcze zostało? Kasa! Materiał z jakiego są wykonane pieniądze jest taki sam, tak samo brzęczący. W Brassie myli mi się nominał monet i zawsze złote w domyśle są bardziej wartościowe a srebrne mniej. W Kohle nominał monet jest dodatkowo podkreślony wielkością monet. Nie jest to jakiś super bajer, ale trochę pomaga intuicji.
To by było na tyle. Nie da się powiedzieć, która wersja jest zdecydowanie lepsza. Za największą zaletę Brassa uważam karty a na drugim miejscu wielkość pudełka. Paradoksalnie wielkość pudełka jest też wadą Brassa bo przez to trochę się upycha wewnątrz i plansza jest w składana wielokrotnie. Kohle wprowadza natomiast takie małe usprawnienia, aby pomóc graczom w komfortowej rozgrywce. Wybór należy do Was, ale pamiętajcie, że nie ważne którą wersję wybierzecie – ważne żeby mieć tę grę!
Comments 11
Większe drewno zdecydowanie na minus, zobaczysz to jak będziesz zmuszony położyć na swojej hucie 6 kostek stali ;)
Wystarczy troszkę tektury, klej, godzinka czasu i w pudełku od Brassa jesteśmy jeszcze w stanie zmieścić Cytadelę lub Fasolki. Podrzucę Ci zdjęcie to pokażesz innym planszoholikom jak utrzymać porządek w pudełku ;)
A plansza składana na 6 to jest genialny wymysł. Przecież to w większości właśnie przez ten element pudełka muszą mieć tyle luftu ;)
Author
Genialny to on może jest pod względem pakowności, ale jakbym miał możliwość wyboru (i miejsce na przechowywanie) to brałbym planszę nawet w 1 kawałku bez potrzeby składania.
Zadziwiające jak ludzie mają skrajne opinie :)
A nie lubisz gdy linia cięcia niszczy ładną grafikę planszy, czy kwestie odstawania ?
Duże kostki akurat mi się podobają, wszędzie tylko te niewygodne małe, które uciekają z palców (a takie upuszczenie kostek możę być brzemienne w skutkach – patrz Szogun, choć w jego przypadku prowincje musiałyby być przeogromne). Duża plansza jest okej, jeśli ma się duży stół. Ja mam problemy z pomieszczeniem gier przy większej ilości graczy (np. przy Poprzez Wieki). Co mi się nie podoba w Kohle (najpewniej w Brassie też) to rozmiar kart. Szlag może trafić kiedy do każdej gry trzeba kupować zupełnie inne komplety koszulek. Tak jakby nie można było wszystkich robić pod rozmiar MtG. I jeszcze jedno… dlaczego koszulki mini kosztują dwukrotnie więcej niż duże ? :o
@mars: czy w związku z cienkością kart w Kohle zamierzasz foliować? ;]
Ja nawet oryginalnego Brassa mam w koszulkach. Do klasyka gatunku trzeba podchodzić z szacunkiem :D
mars o ile wiem do foliarzy raczej nie należy ;) ale kto wie, kto wie
Author
To prawda, foliarzem nie jestem i zakładam, że tu nie będzie inaczej. Potestuję karty i wtedy zadecyduję, ale Stanley raczej trafił. Klasyk, nie klasyk dla mnie karty w koszulkach to jak … a może nie powiem, bo dzieci też czytają.
@mars, @Stanley – czy możecie mi powiedzieć czy karty do Kohle są mniejsze od tych do Brassa (tak wygląda na zdjęciu, ale może to ponownie kwestia obiektywu)? Mam aktualnie zapakowane karty w koszulki od MtG i są zdecydowanie za małe. Z kolei po zmierzeniu kart Kohle nie jestem do końca przekonany, które koszulki wybrać, bo te polecane jako pasujące do Brassa wydają się za wąskie na Kohle o 1,5 mm (albo mam dziwną linijkę).
Karty w Kohle są szersze od tych z Brassa, koszulki od Brassa nie będą Ci więc pasować niestety…
Są to pewnie standard CCG tylko, że nie UltraPro tylko np. z FFG.
Jest to niby ten sam rozmiar, tylko, że te firmowe są lepiej dopasowane, no i 4razy droższe ;)
Rozmiar CCG z FFG to 63,5×88